[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nych wazonów na waszych zakutych łbach.
- Hola, siostrzyczko, chyba trochę przesadzasz... -
odezwał się Trav, ale Ry nie pozwolił mu dokończyć.
- Daj spokój - powiedział. - Słyszałeś, co ta dama
powiedziała. Chce, żebyś stąd wyszedł.
- Chcę, żebyście obaj wyszli - przypomniała mu
Carrie.
- Steph - powiedział uprzejmie Ryan - czy mogę
cię prosić, żebyś pomogła Travisowi znalezć drogę do
drzwi?
Stephanie spojrzała przepraszająco na Trava i ujęła
go za ramię.
- Chodzmy, Travis - poprosiła. - Myślę, że oni
chcieliby zostać na chwilę sami. W każdym razie... jed-
no z nich by chciało.
- Do widzenia, Steph - powiedział Ryan, który od-
prowadził ich do holu i rzucił Travowi jego płaszcz,
mówiąc: - Spadaj stąd, Whelan. Do zobaczenia.
- Powodzenia, chłopie - zdążył powiedzieć Trav,
zanim Ryan zatrzasnął za nimi drzwi, a Stephanie
szepnęła, że życzy mu szczęścia.
Przez dłuższą chwilę Ryan spoglądał na zamknięte
drzwi, chcąc zebrać myśli. Tak, będzie teraz potrze-
bował szczęścia. Dużo szczęścia.
Zawalił sprawę. I to dwa razy. Raz wczoraj rano,
138
S
R
kiedy nie powiedział Carrie tego, co powinna była usły-
szeć... i teraz, kiedy wprawdzie wypowiedział po-
trzebne słowa, ale zrobił to tak, jakby chodziło o jakąś
transakcję handlową, a nie o miłość. Wielką, wspaniałą,
gorącą miłość, jaką do niej czuł.
Skrzywił się na myśl o tym, jak niewłaściwie po-
stępował. Carrie czekała na pocałunki po wspólnie spę-
dzonej nocy i na wyznanie  kocham cię." Zasługiwała
na jedno i na drugie. A on, przerażony własnymi uczu-
ciami, potrafił tylko popatrzeć na nią lodowato i po-
wiedzieć:  Musimy się pobrać". A teraz - teraz też za-
chował się jak ostatni kretyn.
Zamknął drzwi na zasuwę, oparł się o nie i zaczął
się przygotowywać na trudną rozmowę.
139
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
- Zostałam porwana, założono mi opaskę na oczy i
skrępowano ręce. Byłam zakładniczką, zle traktowaną, i
nie miałam wątpliwości, że wkrótce umrę - powiedziała
z goryczą Carrie, spoglądając przymrużonymi oczami
na mężczyznę, który wpatrywał się w nią w milczeniu. -
I w ogóle miałam paskudny, długi dzień - dodała, czu-
jąc, jak wzbiera w niej gniew. - I jestem bardzo zmę-
czona. I w złym humorze. Kto wie, może mogę być na-
wet niebezpieczna. Więc na twoim miejscu zwinęłabym
żagle i wyniosła się stąd razem z tymi twoimi przedziw-
nymi poglądami spod znaku męskich hormonów.
Ry zaciął usta, popatrzył na nią i potrząsnął głową,
- Nic z tego, misiaczku. Nigdzie nie pójdę. Naj-
pierw musimy porozmawiać.
- Według mnie, to już dość dużo mi powiedziałeś.
- Za dużo mówiłem, a za mało pytałem i prosiłem -
zgodził się z nią Ryan. - Więc teraz pytam cię, mi-
siaczku: wyjdziesz za mnie?
Wbrew jej woli, serce zabiło jej tak mocno, że omal
nie wyskoczyło z piersi, przypominając, jak bardzo ko-
cha tego mężczyznę.
140
S
R
Ale teraz nie chciała go kochać. Chciała być na
niego wściekła. Potrzebowała być wściekła na niego i
na tę jego czelność, za której sprawą wyobrażał sobie,
że może ot tak, wrócić beztrosko w jej życie, powie-
dzieć, że ją kocha i wyciągnąć z tego wszystkiego
wniosek, że ma prawo ją mieć.
Poza tym rozkoszowała się tym, że nie czuje już
lęku. Tak, pragnęła być wściekła i popłynąć jeszcze
kawałek na fali wściekłości. Niech teraz on trochę po-
cierpi. Niech on przeżyje chwile niepewności.
- Nie jestem pewna, czy chcę za ciebie wyjść -
oznajmiła, krzyżując ręce na piersi i dumnie unosząc
głowę. - Nawet jeśli się okaże, że jestem w ciąży. Już ci
mówiłam. Nie jesteś do niczego zobowiązany.
Ryan pokręcił głową i postąpił kilka kroków w jej
stronę.
- Posłuchaj, Carrie. Jestem zobowiązany powie-
dzieć ci, co do ciebie czuję. %7łe kocham cię bardziej, niż
potrafię to wyrazić słowami. %7łe jesteś dla mnie wszyst-
kim, jesteś treścią mego życia. Pragnę ciebie i tęsknię
za tobą. I że z całego serca chcę teraz naprawić te
wszystkie błędy, które popełniłem.
O mój Boże. To nie fair. Czy można być wściekłą,
słysząc takie przepojone miłością słowa?
Ry tymczasem podszedł do niej, objął ją za ramio-
na i powoli przyciągnął do siebie.
- Jestem zobowiązany powiedzieć ci, że zawsze cię
kochałem, ale po prostu nie wiedziałem, co z tym fan-
141
S
R
tem począć, jak walczyć z tymi uczuciami, które uwa-
żałem za niestosowne i które próbowałem ukryć nawet
przed samym sobą.
W oczach Carrie zakręciły się łzy, a jej serce na-
brzmiało miłością.
- Niestosowne? Jak miłość może być niestosowna?
- Nie może być. Ale takie zakute łby jak ja tego nie
wiedzą - uśmiechnął się do niej rozbrajająco, a ona po-
czuła, że zaczyna mięknąć.
- Misiaczku, wiem, że od dawna się we mnie pod-
kochiwałaś. Ale myślałem, że to po prostu takie dziew-
częce zadurzenie w silnym, starszym chłopaku i że ci to
w końcu przejdzie. %7łe wyjedziesz kiedyś z tego miasta i
znajdziesz sobie faceta, którego naprawdę pokochasz.
%7łe z nim będziesz szczęśliwa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl