[ Pobierz całość w formacie PDF ]

od wspomnień, nawet tak tragicznych, \e wolałbym o nich nie pamiętać.
Usiedli na odłamie skalnym. Po chwili Mariano zaczął:
 Słyszałaś zapewne od Sternaua coś niecoś o moim pochodzeniu?
 Tak, mówił mi o swoich przypuszczeniach jeszcze w Rodrigandzie, potem zaś pisał
o tym w listach.
 Jestem ofiarą zbrodni, której wyświetlenie stało się celem mojego \ycia. Kiedy
byłem dzieckiem, porwano mnie. Wyrosłem wśród rozbójników&
Amy wydała okrzyk przera\enia. Tego się nie spodziewała.
Westchnęła cię\ko, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Mariano odsunął się od
niej.
 Milczysz? A więc pogardzasz mną. Tego właśnie obawiałem się najbardziej. Ale
przysięgam ci, \e choć \yłem jak rozbójnik, nigdy nie popełniłem czynu nieprawego.
Ujęła go za rękę.
 Ale jak ci się to udało?
 Herszt bandy miał widać wobec mnie jakieś szczególne zamiary.  Wychował
mnie, jak na mój stan przystało. Jedyna rzecz, jakiej się dopuściłem, to u\ywanie przybranego
nazwiska. Zresztą nie wiedziałem, \e to niezgodne z prawem.
 Mój biedny Mariano&
Po raz pierwszy wypowiedziała to imię. Przycisnął jej rękę do serca.
 Teraz mogę opowiedzieć ci wszystko.
Długo mówił o swoim dzieciństwie, o smutnym \yciu wśród rozbójników. Gdy
skończył, zarzuciła mu ręce na szyję.
 Dziękuję, \e byłeś szczery. Teraz wiem, jaki jesteś naprawdę.
 A co na to twój ojciec?
 Nie martw się, najdro\szy. To sprawiedliwy, wyrozumiały człowiek i kocha mnie
bardzo.
Siedzieli jeszcze chwilę, pełni nadziei i szczęścia. Wreszcie Amy udała się do
dyli\ansu, aby tam spędzić noc, Mariano zaś poło\ył się na ziemi obok Sternaua i Ungera.
Następnego ranka ruszono w dalszą drogę. Podró\ w szalonym tempie wyczerpała
osłabionego Mariana. Gdy przybyli do Meksyku, stan jego był niedobry. Sternau uspokajał
zrozpaczoną Amy zapewniając, \e chory po kilku tygodniach wróci do zdrowia.
Amy chciała, \eby wszyscy trzej udali się wraz z nią do rezydencji ojca, ale Sternau
sprzeciwił się temu.
 Zostaniemy w hotelu  powiedział.  Ojciec pani zna nas tylko z opowiadań,
więc nie mo\emy nadu\ywać jego gościnności.
 Przecie\ panowie okazali mi tyle pomocy& Sternau uśmiechnął się.
 Miss Amy, czy ma pani zamiar od razu przedstawić Mariana swemu ojcu jako
narzeczonego?
Zarumieniła się.
 O tym nie pomyślałam. Rzeczywiście, mo\e lepiej będzie, gdy panowie zostaną w
hotelu. Ale musi pan przyrzec, \e zamieszkacie u nas, je\eli ojciec to zaproponuje.
 Przyrzekam. Przyjechałem tu równie\ dlatego, \eby poznać Pabla Corteja, a sądzę,
\e zamieszkanie u państwa ułatwi mi to. Czuję, \e w Meksyku właśnie jest klucz do zagadki,
o której rozwiązanie się pokusiłem.
Lord Dryden nie spodziewał się tak szybkiego powrotu córki. Gdy weszła do jego
gabinetu, wstał od biurka i zawołał zdziwiony:
 Amy! Czy to naprawdę ty?
 Ja we własnej osobie.
 Nie mogłaś w takim razie być na Jamajce.
 Ale\ byłam. Oto odpowiedz gubernatora.  Poło\yła przed nim plik papierów.
 W jaki sposób zdołałaś wrócić tak prędko?
 Zasługa to kilku panów, a zwłaszcza doktora Sternaua.
 Doktora Sternaua? To chyba nie ten, którego poznałaś w Rodrigandzie i o którym
mi tyle opowiadałaś?
 Ten sam.
 Towarzyszył ci do Meksyku?
 Najpierw zawiózł mnie na Jamajkę, a pózniej tutaj. Opowiem ci wszystko
dokładnie, kiedy przeczytasz odpowiedz gubernatora. Tymczasem pójdę się przebrać.
Po chwili wróciła do gabinetu i zaczęła opowiadać. Lordowi Drydenowi zdało się, \e
słucha jakiejś fantastycznej baśni. Był bardzo zmartwiony. Miał w stosunku do córki daleko
idące plany, a tymczasem dowiaduje się, \e kocha ona ni mniej, ni więcej, tylko
hiszpańskiego rozbójnika.
Kiedy skończyła, długo chodził po pokoju bez słowa, a\ wreszcie powiedział
łagodnie:
 Drogie moje dziecko, nigdy dotychczas nie sprawiłaś mi \adnej przykrości, dziś
stało się to po raz pierwszy.
Amy podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.
 Przebacz mi! Nie chciałam cię zmartwić, ale Bóg zesłał mi tę miłość, której nie
umiem się oprzeć.
Odsunął ją delikatnie od siebie.
 Więc wierzysz w to wszystko, co ci ten Mariano opowiedział?
 Tak, wierzę.
 I rzeczywiście szczerze kochasz tego& wychowanka rozbójników?
 Tak. Kocham go i nigdy nie będę szczęśliwa bez niego.
 A o mnie, o swym ojcu, nie myślisz wcale?  zapytał ze smutkiem.
 Ale\, papciu, myślę i o tobie.
 I mimo to& Przerwała mu:
 Ojcze, chcesz, abym była szczęśliwa?
 Oczywiście. Ale właśnie dlatego boli mnie ogromnie, \e serce twe wybrało
nieodpowiedniego człowieka.
 Wypytaj Mariana, wybadaj go. A je\eli pózniej powiesz, \e nie jest mnie godny,
będę ci posłuszna i nie zobaczę się z nim więcej.
Była w tych słowach wielka, dziecinna ufność. Wierzyła ojcu bezgranicznie. Lord
spojrzał na córkę z miłością.
 Dziękuję ci, Amy. Nie zawiedziesz się na swym ojcu. Odpocznij teraz po podró\y.
A ja pomyślę tymczasem, co mam uczynić, abyś była szczęśliwa.
Ucałował ją z czułością. Zaledwie Amy wyszła, wielkimi krokami począł przemierzać
pokój. Wreszcie powziął decyzję.
 Tylko z jednym człowiekiem mogę mówić w tej przykrej sprawie  rzekł do
siebie.  Tyle dobrego słyszałem o tym doktorze, \e mogę mu powierzyć tajemnicę.
Zadzwonił na lokaja i kazał sobie podać płaszcz, laskę i kapelusz. Wbrew zwyczajom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl