[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobrze, że gliniarze nie widzieli nas przez tę
zieleń.
Wheeler Peak był zamglonym zarysem na ciem-
nym północnym niebie.
Odwróciła się do niego i wzięła go za rękę, całując
jego palce.
Dokąd nas to zaprowadzi?
Wziął jej twarz w swoje dłonie.
Sam chciałbym wiedzieć.
Naprawdę nie widzisz wyjścia?
Bardzo tego żałuję, ale tu chodzi o coś więcej
niż tylko zawiezienie cię do Sedony. Myślę, że już
wiesz.
Przerwał i spojrzawszy jej w twarz wiedział, że
to rozumiała. Zcisnęło mu się serce, bo nikt, nawet
jego matka, nie rozumiał, dlaczego tak dużo po-
święcił.
Chodzi o to, żeby twój ojciec był z ciebie
dumny, prawda?
Objęła się ramionami i szybkim ruchem potarła
gęsią skórkę na ramionach.
Zimno ci?
Zdjął koszulę, zostając w samym podkoszulku,
a potem włożył ją na Maxie.
Jest cieplutka i tak pięknie pachnie tobą. Ale nie
będzie ci za zimno?
Jej głos był cichy i stłumiony, mieszając się
z szumem wiatru i biciem jego serca.
Potrząsnął głową, odrywając się od bolesnych
wspomnień, i głęboko odetchnął. Zaczął od dołu
zapinać koszulę. Grzbiet jego dłoni muskał jej
brzuch, sprawiając, że jej ciało się napięło. Kiedy
dotarł do mostka, westchnęła, a on przez przypadek
musnął palcem jej piersi.
Znał już ten dzwięk, w ten sposób sygnalizowała
podniecenie. Jego palce zaplątały się w materiale.
Czuł coś więcej niż pożądanie, coś, co sprawiało, że
serce mu płonęło.
Spędziłam z tobą cudowny dzień, Austin.
Skupił się na tym, żeby zapiąć ostatnie guziki.
Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Były takie
błękitne.
A ja z tobą.
Wziął w dłonie jej policzki, jej ręka ześlizgnęła
się po jego skórze. Pomyślał, że to jest to. Tego
właśnie pragnął. Tego i tej kobiety. Jej włosy lśniły
w blasku księżyca, jak upadłe na ziemię gwiazdy.
Austin zagłębił w nich dłonie. Zniewolony przez
jedwabistość jej włosów i pieszczotliwy dotyk gorą-
cej dłoni na swoim policzku wiedział, że musi się
z nią podzielić czymś, czego jeszcze nigdy nikomu
nie mówił.
Moi przodkowie wierzyli, że wymawiając imię
nieżyjącej osoby, wzywa się jej ducha. Wiedział, że
jego słowa otworzą ranę, którą nosił w sobie od lat,
ale czuł się bezpieczny w jej obecności. Może
dlatego przez cały ten czas ojciec był ze mną. Może
powinienem wreszcie dać mu spokój. Przestać go
opłakiwać i mieć pretensję do całego świata z powo-
du jego śmierci.
Przysunęła się do niego, przyciskając twarz do
jego piersi i obejmując go delikatnie ramionami.
To nie jest łatwe.
Jej głos zdawał się dobiegać z oddali.
To prawda. Wziął głęboki oddech i powie-
dział: Pamiętasz, podczas kolacji powiedziałem ci,
że nie mam już tego teleskopu.
Tak.
Byłem tak wściekły na ojca, kiedy umarł, że go
rozwaliłem. Potem wstydziłem się tego i czułem
jeszcze gorzej.
O mój Boże, Austin. Odsunęła się od niego,
szukając jego wzroku, ale on patrzył wprost przed
siebie, mając przed oczami mroczne wspomnienia.
Przytuliła się do niego mocno. Oaza na ziemi jało-
wej, pomyślał. Tak mi przykro powiedziała.
Czuję... Pokręciła głową, jakby mogło to jej
pomóc w wydobyciu głosu. Jedwabisty dotyk jej
włosów na jego skórze tylko powiększył jego udrę-
kę. Czuję się tak, jakbyśmy byli w tej chwili
jedynymi ludzmi na świecie. Pragnę cię, chociaż
wiem, że poniosę tego konsekwencje.
Austin wyprostował się i sięgnął w dół, żeby
unieść jej twarz, odzyskując panowanie nad sobą.
Nie mógł wyjść ze zdumienia, że powiedział jej
o teleskopie. Jakoś jednak pozbierał się.
Jakie konsekwencje? spytał.
Wolałby umrzeć, niż sprawić jej ból, ale jednak go
sprawił. Widział to w jej spojrzeniu. Nienawidził się,
wiedząc, że nie może nic na to poradzić i że nie może
zlekceważyć swych obowiązków. Zawiezie ją do
Sedony. Chciał spędzić z nią więcej czasu, ale ten
czas właśnie się skończył.
Takie, że jedno z nas przegra. To niesprawied-
liwe.
Wiem.
Ten dzień to tylko interludium... przerwa
w bitwie.
To nic złego.
Uśmiechnęła się i obrysowała kciukiem jego kość
policzkową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]