[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobra. To od początku. Próbowała zebrać się w sobie. Jestem ci wdzięczna za nasze
dzisiejsze spotkanie i za wszystko, co mi opowiedziałeś. Patrzyła na swoje buty. Cieszę
się, że cię poznałam i nie chciałabym, żebyś zle o mnie pomyślał tylko dlatego, że ci nie
powiedziałam, że... znów zawiesiła głos, czując, jak słowa plączą jej język w marynarski
supeł. %7łe ty i ja, że ja...
Nie chcesz chyba powiedzieć, że jesteś z tych, co to chodzą na parady równości? przerwał
jej zniecierpliwiony.
Co? parsknęła głośno. O Boże, nie! Przyłożyła dłoń do skroni i mimowolnie się
uśmiechnęła.
Uf! Kamień z serca. Odwzajemnił uśmiech. No to, czego mi nie powiedziałaś? %7łe jesteś
mężatką?
Siostrą! Usłyszała własne myśli.
Czując jednak, że to słowo nie przejdzie jej teraz przez gardło, wyjęła z torebki niebieską
kopertę.
Proszę podała ją Kacprowi. To ci wszystko wyjaśni. Przepraszam, że ja nie umiem.
Kacper chciał otworzyć kopertę, ale Zuza go powstrzymała.
Tam są listy powiedziała. Bardzo osobiste. Napisał je ktoś, kogo dobrze znasz.
Proponuję, żebyś przeczytał je w jakimś spokojniejszym miejscu.
Rozumiem, że teraz nie powiesz mi, czego dotyczą?
Po prostu je przeczytaj. Zuza zasunęła torebkę. I zadzwoń, jeśli będziesz miał jeszcze
ochotę ze mną rozmawiać.
Pożegnała się i odeszła. Czuła, że Kacper odprowadza ją wzrokiem. Nie odwróciła się. Szła
jak automat w kierunku swojego samochodu, coraz bardziej pogrążając się w emocjach, do
których jej rozum nie miał dostępu. Nie mogła pojąć, dlaczego zachowała się wobec Kacpra
w tak irracjonalny sposób. Wydało jej się, że on cały czas na nią patrzy. Czuła na sobie
spojrzenie, jakby ktoś próbował rozebrać ją z jej własnych myśli. To było irytujące. Czy ten
chłopak musi to robić? Czy naprawdę nie interesuje go, co jest w tych listach? Nie wytrzymała
i obejrzała się do tyłu. Ale Kacpra już tam nie było. Czyżby jej własna wyobraznia żartowała
sobie z niej? Westchnęła ciężko. Ten dzień powinien już się skończyć. Pulsujący ból głowy był
tego wystarczającym dowodem.
Lecz cóż z tego, kiedy dzień wcale nie miał zamiaru się skończyć, ani tym bardziej dać
Zuzannie chwili spokoju. Miał ją głęboko w nosie, a to za sprawą faceta, który właśnie stał przy
jej samochodzie. Teraz zrozumiała, że to nie wzrok Kacpra czuła na plecach.
Co tu robisz? zapytała bez zbędnej kurtuazji, przetrząsając torebkę w poszukiwaniu
kluczyków. Nie łudziła się, że szybko je znajdzie. Przy tym człowieku nawet prosta czynność
była skomplikowana.
Przechodziłem, poznałem twoje auto, zobaczyłem złamane lusterko, pomyślałem, że
pomogę.
Złamane? Miałam wrażenie, że tylko je złożyłam. Zuza podrapała się po głowie z bezradną
miną, po czym dodała obojętnie. Trudno. Oddam do naprawy. Mechanik też człowiek, musi
z czegoś żyć.
Nie możesz tak jezdzić po mieście.
Mogę. Wyjęła kluczyki i pilotem odblokowała zamki. Mam jeszcze dwa inne. Do domu
jakoś dojadę.
Chciała chwycić za klamkę, ale Maks ją ubiegł. Otwierając drzwi, niechcący wytrącił jej
kluczyki z ręki.
Ups, przepraszam. Przykucnął, by je podnieść.
Ponieważ ona też po nie sięgnęła, ich twarze znalazły się tuż obok siebie. Piżmowa, kojąca
woń delikatnie połechtała jej nozdrza. Na jedną krótką chwilę przymknęła oczy i bezwiednie
rozchyliła usta, aby wchłonąć tę nieznaną moc jak powietrze, bez którego nie mogła oddychać.
I zanim zrozumiała swój nieopatrzny gest, poczuła smak ust Maksa i jego ciepłą dłoń na swoim
karku. Namiętny pocałunek pobudził jej uśpione zmysły. Zapragnęła, aby ta chwila nigdy się
nie skończyła. Zwiadomość jednak była silniejsza. Podziałała jak sole trzezwiące, otwierając
jej oczy i odrywając usta od pocałunku.
To ja przepraszam. Zakłopotana podniosła się na zdrętwiałych nogach i nie patrząc na
Maksa, wsiadła do samochodu. Wsparła łokcie na kierownicy i objęła dłońmi twarz. Jak bardzo
teraz chciała znalezć się w domu, by w jego zaciszu móc wyrzucić z siebie ciężkie emocje,
które nie pozwalały jej jasno myśleć. Odruchowo sięgnęła ręką do stacyjki.
Tego szukasz? Maks zajął miejsce pasażera i zadzwonił kluczykami.
Dzięki. Uruchomiła silnik, który szarpnął i po chwili zgasł. Spróbowała znowu. To samo.
Wtedy poczuła bezsilność i napływające do oczu łzy, z którymi nie umiała już walczyć.
Odchyliła głowę do tyłu na siedzenie i pozwoliła słonym strużkom swobodnie płynąć po
policzkach.
Zuza? Maks troskliwie pogładził ją po włosach. yle się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc?
Tak. Przymknęła oczy. Wysiądz i zostaw mnie w spokoju.
Nie powinnaś prowadzić w tym stanie.
Nie jestem pijana, tylko... Przetarła dłonią mokrą twarz. Tylko boli mnie głowa. Zaraz
przejdzie. Idz sobie.
Maks poprawił zagłówek i oparł się wygodnie.
To ja poczekam, aż ci przejdzie i odwiozę cię do domu.
Zbytek łaski. Jak mi przejdzie, dam sobie radę sama. Przyłożyła dłonie do pulsujących
skroni i zamknęła oczy.
Często tak masz? zapytał, odwracając się w jej kierunku.
Tylko wtedy, gdy ktoś mnie wkurzy. Ironiczna odpowiedz, która była odrobinę
zmodyfikowaną prawdą, zdziwiła ją samą. Czyli rzadko dodała po chwili.
Czyżbym to ja był tym szczęśliwcem?
Nie odpowiedziała.
A może ten facet, z którym przed chwilą rozmawiałaś? Badawczo spojrzał jej w oczy. To
twój chłopak?
Zledzisz mnie? Odgryzła się, nieświadoma trafności swojego pytania.
Mam oczy. Przechodziłem, więc widziałem.
Kacper nie jest moim chłopakiem.
Ale to przez niego jesteś zła, zgadłem?
Istniała tylko jedna osoba, do której Zuzanna mogła mieć pretensje o swoją niedyspozycję. Tą
osobą była ona sama.
Myślał, że jestem lesbijką wyrwało się jej i te słowa ją rozbawiły. Najwyrazniej Maksa
również.
Ty? Roześmiał się. A co mu zrobiłaś? Obściskiwałaś się na jego oczach z drugą
dziewczyną?
Zuza milczała, nie odrywając wzroku od sufitu.
Jeśli tak, to jestem pod wrażeniem. Dobry pomysł, żeby amanta pozbawić złudzeń. Z daleka
było widać, że do ciebie nie pasuje.
Bo nie może pasować odpowiedziała mimowolnie, na powrót zagłębiając się w myślach.
Rozumiem, że twój sposób nie poskutkował i dlatego jesteś zła. Maks nie przestawał snuć
domysłów. Nie przejmuj się. Jeśli chcesz, bardzo szybko wybiję mu ciebie z głowy. Tylko
powiedz, a przestanie być namolny.
Nie ma potrzeby. Zrezygnowana Zuza położyła ręce na kierownicy. Przed chwilą
skutecznie go do siebie zniechęciłam.
yle ci z tym?
Nieważne. Spojrzała na niego obojętnie i włączyła silnik. Lepiej wysiądz. Nie jadę
w twoją stronę.
Rozmowa zmierzała w niewłaściwym kierunku, więc należało ją jak najszybciej zakończyć.
Inaczej musiałaby opowiedzieć Maksowi całą historię, a na to nie miała siły ani ochoty. Może
kiedyś mu się zwierzy, ale na pewno nie dziś. Poza tym jego obecność nie pomagała
w racjonalnym myśleniu, które teraz było jej bardzo potrzebne.
Tylko czy ty jeszcze potrafisz myśleć racjonalnie? zapytała się w duchu.
Na pewno nie chcesz pogadać? usłyszała.
Jego natręctwo spotęgowało w niej złość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]