[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hadżi Halefa Oma-ra.
- Więc nie pytaj głośno. Wystarczy jedno spojrzenie, na które również odpowiem spojrzeniem.
- Czy jednak rozumiesz pytanie mych oczu?
- Nie obawiaj się, rozumiem.
- Zgoda, sidi. Czy masz zamiar zatrzymać wszystkie pierścienie?
- Nie. Jeden wręczę tobie, ale będziesz go mógł włożyć dopiero wtedy, gdy się rozstaniemy z
Persami.
- Zgoda. Dzięki Allahowi, żeś przybył, aby mnie zabrać. %7łycie moje było w ostatnich czasach
podobne do gniazda, napełnionego jajami.
- Oryginalne porównanie!
- Wcale nie! Dni mego życia podobne były do siebie, jak jaja, ułożone w gniezdzie. Tęskniłem za
czynem; trudno mi było 0 okazję do wyładowania swej energii. A jeżeli okazja się trafiała, nie
pozwa-lano mi z niej korzystać.
- W allah! Musisz prosić o pozwolenie?
- Nie muszę, ale pokój w namiocie jest rbwnie cenny i pożyteczny, jak pokój wśród ludów. Ty
chyba pytasz także twej Emmeh, gdyjakaś przygoda domaga się waszej rozłąki?
- W mojej ojczyznie nie istnieją przygody w twoim rozumieniu.
248
- W takim razie należy się litować nad mieszkańcami waszych oaz!
Teraz rozumiem, dlaczego tak chętnie podróżujesz po obcych kra-jach. Ja również lubię te
wyprawy; ledwieśmy ruszyli, a już mamy trzech jeńców szyitów i zdobyliśmy trzy tajemne
pierścienie. Ponadto trafiła mi się okazja do dwóch uderzeń batem. Obudziła się we mnie męska
siła; w sercu mym rośnie waleczność; śnię o zwycięstwach, które razem odnosić będziemy.
- %7łyczę ci tego z całej duszy, drogi Halefie. A ponieważ sny, które ci tyle radości sprawiają, mogą
się zjawić tylko przed zamkniętymi oczami, najlepiej będzie, jeśli zażyjesz spoczynku. Dobrej
nocy!
- Czy już, o sidi? Tak chętnie pogwarzył bym jeszcze z tobą. Moja Hanneh ...
- ... jest najlepszą z kobiet i chce, byś o niej śnił. Więc śpij!
- A Kara Ben Halef ...
- ... jest najlepszym z synów. Może ci się przyśni. Więc śpij!
- Dobrze, dobrze! Stałeś się tyranem. Twoja Emmeh ...
- ... chce, abym się dokumentnie wyspał. A więc dobranoc!
- Wprawdzie się z tobą nie zgadzam, ale będę ci posłuszny. Mam ci jeszcze dużo do powiedzenia.
Skoro jednak nie chcesz mnie słu-chać, kończę życzeniem dobrej nocy!
Odwrócił się, a już po chwili poznać było po miarowym oddechu, że spoczywa w objęciach
dobrotliwego bożka, którego Persowie za-miast Morfeuszem nazywają Nohmem.
Wkrótce znalazłem się w tych samych objęciach. Gdym się ocknął, było już jasno. Zbudziłem
Halefa, napoiliśmy konie i podeszliśmy do jeńców. Energiczne ich wysiłki wydostania się z
więzów spełzły na niczym. Ojciec Korzeni wyglądał okropnie! Obydwie pręgi i oczy nabrzmiały
krwią. Widać było, że cierpi wielki ból. Wyznaję szczerze, że wzbudził we mnie litość, która
pozniej, gdym go bliżej poznał, okazała się wręcz nieodpowiednim uczyciem.
Po chwili ryknął ochrypłyxn głosem:
- Psie, odwiąż mnie! Czas nam w drogę!
249
Nie odpowiedziałem na tę obelgę. Wyręczył mnie Halef:
- Jeżeli będziesz w ten sposób rozmawiać z effendim, zgnijecie w pętach!
- Nie zrobiliśmy wam nic złego!
- Allah obdarzył cię złą pamięcią.
- Drażniliście mnie, więc wam odpowiedziałem pięknym za nado-bne. Dlaczego podaliście się za
władców?
- Była to zasłużona odpowiedz na twego Kassima mirzę.
- Udowodnij, że się nazywam inaczej!
- Nie ośmieszaj się!
- Spotkamy się jeszcze. Wtedy nie będziesz się śmiał ze mnie!
- Grozisz nam? Dobrze! W takim razie nie odwiążemy was.
Usiadł obok mnie i zajął się pochłanianem śniadania. Pers zmiękł. Oświadczył, że wszystko, co się
stało, puści w niepamięć i prosi abyśmy go uwolnili,- p~onieważ musi ruszyć w dalszą drogę.
Pozostawiłem Halefowi rozstrzygnięcie sprawy.
- Ponieważ nas okłamałeś i znieważyłeś - oświadczył - pokazaliśmy ci, że jesteśmy ludzmi, którzy
nie puszczają obelg płazem. Zciągniemy z was więzy pod warunkiem, że odwołasz obelgi.
- Odwołuję.
- I prosisz o przebaczenie ?
- Proszę o nie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]