[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ani jeden strażnik na dworze  fakt, jasno dowodzący, że Bolgani nie mieli żadnego powodu
do lękania się jakiejś napaści. Gomangani byli widocznie zupełnie ujarzmieni, a otaczający
mur, więcej niż dostateczny do ochrony przed najściem lwów, był tylko wspomnieniem
minionych dni, gdy potężny niegdyś, a obecnie już nie istniejący wróg, zagrażał spokojowi i
bezpieczeństwu mieszkańców.
Gdy się już zupełnie ściemniło, Tarzan zbliżył się do wrót, zarzucił pętlę swego sznura na
jednego z rzezbionych lwów, zdobiących wierzeje, zwinnie wspiął się na szczyt muru i lekko
zeskoczył do ogrodu. By zapewnić sobie drogę ucieczki, w razie gdyby znalazł La,
odryglował ciężkie wrota i otworzył je. Już za dnia upatrzył sobie wschodnią, bluszczem
obrośniętą wieżę, jako dającą najłatwiejszy wstęp do pałacu i ku niej zaczął się skradać.
Powodzenie jego planu zależało w wielkiej mierze od mocy bluszczu, który porastał wieżę
prawie do szczytu. Z uczuciem ulgi przekonał się, że wytrzyma jego ciężar.
Z drzew otaczających pałac, dojrzał wysoko nad ziemią, blisko wierzchołka wieży, otwarte
okno, jedyne w tej części pałacu nie zabezpieczone kratami. Z wielu okien wieży i pałacu
jaśniały mdłe światła. Omijając te oświetlone otwory, Tarzan ostrożnie a spiesznie zaczął się
wspinać ku otwartemu oknu. Zajrzał przez nie i z zadowoleniem stwierdził, że wnętrze było
nie oświetlone, tak wszakże ciemne, że niczego nie mógł rozróżnić. Wciągnął się we framugę
i ostrożnie wsunął się do komnaty. Macając w ciemnościach, przezornie obszedł pokój dokoła
i przekonał się, że zawiera rzezbione łoże, stół i kilka ław. Na łożu znajdowały się jakieś
tkaniny, narzucone na starannie wygarbowane skóry antylop i lampartów.
Naprzeciw okna, przez które się dostał, były zamknięte drzwi. Cicho i z wolna je otworzył
i przez wąską szparę zobaczył słabo oświetlony korytarz, czy okrągłą sień, w środku której
znajdował się otwór około czterech stóp średnicy. Z tego otworu wystawał i do takiego
samego otworu w powale sięgał drąg z krótkimi poprzecznymi drążkami, umieszczonymi
mniej więcej co stopę. Były to widocznie bardzo pierwotnej roboty schody, łączące ze sobą
niższe piętra wieży. Trzy strzeliste kolumny, umieszczone w jednakowej odległości wokoło
okrągłego otworu w podłodze, podtrzymywały powałę. W tej okrągłej sieni były jeszcze inne
drzwi, podobne do otworu do komnaty, w której się znajdował Tarzan.
Nie słysząc żadnego szmeru i nikogo nie widząc, otworzył drzwi i wszedł do sieni. Poczuł
ten sam silny zapach kadzidła, który zauważył przed wielu dniami za pierwszym zbliżeniem
do pałacu. We wnętrzu wieży zapach ten był znacznie mocniejszy, pokrywał wszelkie inne
wonie i utrudniał poszukiwanie La. Spoglądając na drzwi, Tarzan poczuł niepokój na myśl, że
oczekuje go zadanie niewykonalne niemal. Niepodobieństwem wydawało się przeszukać tę
wielką wieżę bez pomocy zmysłu powonienia, jeśli będzie musiał zachować najzwyklejsze
nawet środki ostrożności, by nie zostać przyłapanym.
Wiedział dobrze, że nie sprostałby nawet nielicznym Bolganim, gdyby go znalezli w tym
pałacu, gdzie oni wybornie się orientowali a on był zupełnie obcym. Miał za sobą otwarte
okno, cichą noc dżungli i wolność. Przed sobą  niebezpieczeństwo, prawie pewne
niepowodzenie i bardzo prawdopodobną śmierć. Chwilę stał w zamyśleniu wreszcie podniósł
głowę, wyprężył szerokie ramiona, wyzywająco potrząsnął czarnymi lokami i śmiało ruszył
ku najbliższym drzwiom. Zbadał komnatę za komnatą na całym piętrze, ale nie znalazł śladu
La. Widział wykwintne meble, kobierce i obicia, złote i diamentowe ozdoby, a w jednej, słabo
oświetlonej komnacie, natknął się na uśpionego Bolgani. Ale tak cicho poruszał się człowiek
małpa, że bez przeszkody obszedł dokoła łoże śpiącego, umieszczone w środku komnaty i
zbadał zasłoniętą alkowę.
Obszedłszy całe piętro, postanowił dostać się na wyższe i powrócić, by zejść pózniej na
niższe piętra. Wszedł więc na dziwne schody. Minął trzy kondygnacje, zanim się znalazł na
najwyższym piętrze wieży. Na każdym mijanym widział szereg zamkniętych drzwi, wszędzie
w sieniach płonęły kaganki, płytkie złote naczynia napełnione łojem, po którym pływał knot z
włókien.
Na najwyższym piętrze było tylko troje drzwi, wszystkie pozamykane. Pułapem sieni był
sklepiony dach wieży, który posiadał również okrągły otwór. Przez ten otwór schody
prowadziły na szczyt wieży, w nocne ciemności.
Tarzan otworzył najbliższe drzwi. Skrzypnęły na zawiasach. Był to pierwszy dosłyszalny
dzwięk, jaki się rozległ, odkąd rozpoczął swe badania. Wnętrze komnaty nie było oświetlone.
Tarzan, stojąc we framudze drzwi w posągowym milczeniu, posłyszał ruch, cień cienia ruchu
poza sobą. Obrócił się szybko i ujrzał człowieka, stojącego w otwartych drzwiach po drugiej
stronie sieni.
ROZDZIAA XII
SZTABY ZAOTA
Esteban Miranda odgrywał rolę Małpiego Tarzana wobec Waziri niecałą dobę. Niebawem
zaczął zdawać sobie sprawę, że nawet wykręt co do uszkodzonego mózgu nie pozwoli mu w
nieskończoność oszukiwać czarnych. Przede wszystkim Usula nie wydawał się bynajmniej
zadowolony z pomysłu zabrania złota intruzom i umykania przed nimi. Pozostali wojownicy
również nie wydawali się zachwyceni tym projektem. W rzeczy samej nie mogli pojąć, by
kilka uderzeń w głowę mogło ich Małpiego Tarzana uczynić tchórzem, a ucieczka przed tymi
Murzynami z zachodniego wybrzeża i garstką niedoświadczonych białych, wyglądała po
prostu na tchórzostwo.
Po południu zdarzyło się coś, co ostatecznie przekonało Hiszpana, że przygotowywał sobie
bynajmniej nie różami zasłaną drogę i że im prędzej znajdzie jakąś wymówkę, by się rozstać
z wojownikami, tym lepiej na tym wyjdzie.
Szli przez las dosyć rzadki. Zarośla były niezbyt bujne, drzewa dosyć daleko od siebie, gdy
nagle, bez ostrzeżenia, natarł na nich nosorożec. Ku wielkiemu zdumieniu Waziri, Małpi
Tarzan zawrócił i uciekł ku najbliższemu drzewu. W pośpiechu Esteban potknął się i padł, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl