[ Pobierz całość w formacie PDF ]
maaprilisowy kwiecień plecie swoje zimowo-letnie bąju-baju.
Pogoda nie nastrajała do wyjścia. Kartka z kalendarza schowa
na do szufladki. Namazałam same plusy i plusiczki. W kółeczko
wzięłam jeden minusik.
Minęło parę miesięcy. Z Krzysztofem jesteśmy nadal tylko
w kontakcie telefonicznym. Najpierw była córka, potem on wy
jechał do niej. Po powrocie nie zaproponował spotkania. Ja też
nie (oj, Misia, tobie radzę, a sama nie potrafię sobie poradzić).
JESIENNY KOKTAJL
Ostatnio powiedział, że znowu wyjeżdża i odezwie się za mie
siąc, jak będzie mógł. W rozmowach z nim nie byłam sobą z dziś.
Rozmawiała szesnastoletnia Ala. Nie zareagowałam jak typowa
kobieta: W puszczy będziesz i bez zasięgu? Co znaczy, jak bę
dziesz mógł?" Nie powiedziałam jak dwudziestolatka: Zdecy
duj się. Może nie dzwoń wcale".
Zachowałam się jak kiedyś, z moją pierwszą miłością. Za
dzwonił i powiedział: Alka, na razie nie będziemy się spotykać".
Odpowiedziałam: Dobrze", i odłożyłam słuchawkę. Becza
łam całą noc w poduszkę. Rano nie dałam nic po sobie poznać.
Zmiałam się ze wszystkiego i z niczego. Tamten nie zadzwonił
więcej.
Teraz w nocy nie płakałam. Za to rano też postanowiłam
się pośmiać. Poczytałam w necie dowcipy. Nie śmieszyły mnie.
Chłop by nie pomógł. Obdzwoniłam dziewczyny.
- Krysiu. SOS. Natychmiast duża porcja śmiechu jest mi nie
zbędna.
- Mnie wprost przeciwnie. Połamały mnie wszystkie korzon
ki. Wszystkie. Rozumiesz - zaśmiała się. - O Boże, nie mogę się
śmiać. Boli.
- Zalecam całodzienną dawkę powagi. Niech ci twój poczy
ta coś nudnego. Trzymaj się, tylko nie tego korzonka, który cię
połamał - odłożyłam słuchawkę, nie czekając na jej reakcję. Ona
ma teraz duże poczucie humoru. Ochrzaniła by mnie za to, że
zalecam coś, a dawkuję zupełnie przeciwnie.
Dankę zastałam w kolejce do pierwszego kontaktu. Przewi
dywała jeszcze co najmniej ze trzy godziny. Dla mnie za długo.
Powiedziałam, żeby nie przyjeżdżała, tylko z domu zadzwoniła,
co powiedział lekarz.
Ewa podłapała fuchę. Rozlicza kioski. Nie mam co dzwonić.
Anka leży w uściskach grypy. Ulka i Miśka w pracy. Nawet gdyby
JOLANTA KWIATKOWSKA
nie, je śmieszą trochę inne żarty i sytuacje. Różnica pokoleń.
One są za stare i za poważnie podchodzą do wszystkiego, w tym
do życia.
Może wrócili Stasiowie, z entej wycieczki miodowej. Stasia
umiała się śmiać. Z niczego i ze wszystkiego. Z dziurki wypalo
nej papierosem w nowej bluzce. Przypniesz broszkę, nie będzie
widać" - zaśmiewała się, mówiąc dalej: Zmieszne będzie po
łączenie tej pstrokacizny z broszką, nawet gładką - to minus.
Nie martw się Alusiu, twój sposób to plusy. Plusem będzie fakt,
że dziura nie będzie widoczna. Cha, cha, cha". Skręcała się ze
śmiechu. Tak, Stasia to jest to. Zadzwoniłam. Wygłosiłam ten
sam apel. Po półgodzinie siedzieliśmy przy herbacie i ciastkach,
które przywiezli. Temat do obśmiania się był oczywisty. Znów
nasz sylwester.
- Przypomnijcie sobie naszą królową i króla balu. Kryśkę
z mężem - podsuwała Stasia. - Te czarne, do kolan majtada-
ły i czarny gorset prześwitujący przez cytrynową, przezroczy
stą koszulę nocną. Czarne, bez palców rękawiczki i paznokcie,
każdy w innym kolorze. I ta królewska godność, z jaką wymachi
wała trzepaczką z zawiązanymi serpentynami. Super wyglądało
to jej królewskie berło, kiedy trzonek wsadziła między piersi.
Mój pomysł, by na balu obowiązywały stroje wieczorowe,
wypalił. Panie rechotały w sypialni robiącej za ubieralnię. Pano
wie w gabinecie, spokojniejsi. Od czasu do czasu słyszała któraś,
idąc do łazienki, głosy: Ja w tym nie wyjdę. Co tym babom
odbiło na stare lata?" Na dzwięk poloneza pojedynczo wycho
dziliśmy z dwóch stron do przedpokoju. Tu miały się łączyć pary.
Za pierwszym razem się nie udało. Patrzyliśmy na siebie i nikt
nie był w stanie utrzymać powagi. Co chwila ktoś biegł do toa
lety. Danka trzymała się za brzuch, ściskała nogi i wrzeszczała:
Chłopaki, zejdzcie mi z oczu, bo się posiusiam!" Krysia stała
JESIENNY KOKTAJL
z dumnie wypiętą piersią, falując rozszerzaną koszulą, by pa
nowie dokładnie widzieli, co jest pod spodem. Nasi partnerzy,
oprócz męża Krysi i Stasia, w muszkach na gołych szyjach. Pi-
żamki urozmaicone. Jednokolorowe, w paski lub góra inna niż
dół. Kieszonki, w zależności od inwencji towarzyszek, przybra
ne były stringami, czerwoną podwiązką, chusteczką z apaszki
dopiętej agrafką, zwisającą prawie do kolan.
- Stasiu, ja głosowałam na ciebie - kuliłam się, bo już mnie żebra
bolały od śmiechu. Patrząc na niego, widziałam go w tej białej, aż
do ziemi koszuli, zapiętej na guziczki. Agrafką doczepione stringi
i, na głowie, szlafmyca. - Drugie miejsce to też podium - pociesza
łam go, bo nadal uważał, że to, co miał na sobie Krysi mąż, to nie
był strój wieczorowy. Tym bardziej nocny. Tylko dzienny.
- Ja od razu głosowałam na Krysiowego. Do dziś nie wiem,
jak jej udało się go na to namówić. Przepraszam na chwilkę, po
czekajcie - Stasia pobiegła do ubikacji.
- Muszę jednak przyznać - zaczął mówić Staszek - że mi za
imponował odwagą. Ma chłop jaja. Polubiłem go - Staś przerwał,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]