[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawo od rzędu dziesiętnych udało mi się dopisać dwa zera.
- To fantastyczne!
Roxanne z radości zaczęła klaskać w dłonie, a Troy pożałował, że nie było mu dane
rozkoszować się rzędami dziesiętnych i zerami. Nie próbował nawet zaznać tego szczęścia i
nie prosił o wyjaśnienia.
- Wolałbym jednak, byś na razie nie trzymała mnie za słowo - powiedział Kleiman, po
czym zwrócił się do Harmona: - Rzućmy jej coś na pożarcie, to zobaczysz, jak działa. Troy,
czy masz dwudziesto - pięciocentówkę? Tyle wynosi opłata za wstęp na to przedstawienie.
Dobra, dzięki.
Bob wziął monetę i położył ją na stole, potarł pilnikiem, niemiłosiernie przy tym
zgrzytając, po czym oddał własność Troyowi.
- Przyjrzyj się uważnie - powiedział. - Zrobiłem szczelinę nad wspaniałymi lokami
Jerzego. Widzisz?
- Tak.
- Moneta jest z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku. Czy jest
wystarczająco charakterystyczna, byś mógł ją potem rozpoznać? Niektórzy ludzie pózniej
narzekają, że zostali oszukani.
- Być może zostali. Nie zauważyłem daty, kiedy dawałem panu monetę. Mógł pan
mieć wcześniej przygotowany duplikat, który zamienił pan z moją monetą.
- Masz rację. Bystry chłopak, miej na niego oko, Roxy. Więc sam zrób na niej jakieś
znaki, panie Bystry. Wez ten nóż i zrób coś, co wykluczałoby jakiekolwiek sztuczki z mojej
strony.
Troy zrobił rysę na nobliwym czole Waszyngtona i chciał oddać monetę Bobowi, ale
ten cofnął się i podniósł ręce do góry.
- Nie ma mowy, panie Bystry. Połóż ją sam na skale w punkcie, gdzie pada wiązka
laserowa, bo w przeciwnym razie będziesz twierdził, że nabiłem cię w butelkę.
Troy położył monetę w oświetlonym laserem miejscu i cofnął się.
- Zaczynamy eksperyment! - powiedział Bob, przekręcając jakieś pokrętła i wpatrując
się w cyfry pojawiające się na monitorze komputera. Po chwili włączył kolejne urządzenia. -
Gotowe - powiedział. - Jeśli łaskawie zechcecie przyjść do mnie za tę barierkę izolacyjną, to
częściowo unikniecie skutków iskrzenia się tej aparatury. Włazcie na ten gumowy dywan i
chwyćcie obiema rękami te mosiężne poręcze. Troy, czy ta twoja wojskowa cebula ma
sekundnik?
- Tak.
- W porządku. Włącz go, gdy zapalę kontrolki. Teraz!
W pomieszczeniu rozległy się głośne trzaski iskier wyskakujących z licznych
metalowych płaszczyzn. Po chwili wszystko ucichło. Bob zaprowadził ich. z powrotem na
miejsce eksperymentu. Kamień był pusty.
- Gdzie jest moneta? - zapytał.
- Nie ma jej!
- Masz dobre oczy!
- Dziękuję, ale gdzie ona jest?
- Poprawniej byłoby zapytać, kiedy ona jest. Patrz uważnie. To powinno trwać
dokładnie siedemnaście sekund. Teraz!
Moneta leżała na kamieniu, jak gdyby nigdy go nie opuściła. Nikt jednak nie podszedł
do maszyny bliżej niż na odległość dwóch stóp. Troy zreflektował się i nacisnął przycisk
zegarka. Siedemnaście sekund i siedem dziesiątych. Podniósł monetę. Rysy były dokładnie
tam, gdzie je zrobili. Moneta była z 1965 roku.
- To nie do wiary! - powiedział, mocno ściskając monetę. - Czy byłby pan tak
uprzejmy i wyjaśnił mi, o co w tym wszystkim, do cholery, chodzi?
- Z przyjemnością. Zużywając energię elektryczną za jakieś czterysta dolarów,
wysłaliśmy twoją dwudziestopięciocentówkę w przyszłość odległą od terazniejszości o
siedemnaście sekund. Tkwiąc w terazniejszości, mieliśmy wrażenie, że moneta zniknęła, ale
to nieprawda. Leżała po prostu na tym kamieniu, wyprzedzając rzeczywistość o siedemnaście
sekund i czekała, aż ją dogonimy. Siedemnaście sekund pózniej zrobiliśmy to i z naszego
punktu widzenia nagle pojawiła się z powrotem. Ona wcale nie opuszczała tego miejsca, była
tutaj przez cały czas, ale dogonienie jej wymiaru czasowego zajęło nam kilkanaście sekund.
Powiedz teraz, że w to nie wierzysz!
Troy wolno otworzył zaciśniętą dłoń i spojrzał na monetę.
- Wierzę - powiedział i sam się zdziwił, że mówi zachrypniętym głosem. - Nie
rozumiem, ale wierzę.
- Gratuluję - powiedziała Roxanne. - Większość ludzi biorących udział w takim
pokazie po prostu nie chce wierzyć w to, co zobaczyli. Właśnie dlatego urządzamy całą
zabawę z zaznaczeniem monety, niemniej jednak niektórzy robią wszystko, by nie wierzyć w
to, co się stało. Wolą myśleć, że padli ofiarą jakiegoś zręcznego oszustwa, jakiejś magicznej
sztuczki, gdyż zaakceptowanie prawdy nie mieści się w ich światopoglądzie. Pewien generał
przysięgał, że kamień musi być tekturowym falsyfikatem, w którym jest dziura. Wyjął nóż,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]