[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kupców wyruszało w podróż o tak póznej porze roku i niewielu rozumiało, czemu
zrobił to Gamal, ku swojej zgubie. Rhoese zastanawiała się, czy Warin gdzieś tu jest i
zobaczy ją za tym normańskim rycerzem o kamiennej twarzy. Jednakże Warina nigdzie
nie było widać i ani się obejrzała, jak znalezli się u bram jej posiadłości. Za chwilę będzie
musiała powiedzieć domownikom, że ich najgorsze obawy się spełniły, i to szybciej, niż
można było się spodziewać.
Giermek zeskoczył z konia, otworzył wrota w Toft Green i wpuścił ich na opuszczony
dziedziniec, gdzie tylko gromadka gęsi godnym krokiem usunęła się spod końskich
kopyt.
- Zaprowadz dziewkę do domu - rozkazał mu Jude. - Zapowiedz, że zaraz będziemy.
Rhoese wolałaby czym prędzej pozbyć się tego mężczyzny, ale nie mogła się obyć bez
jego pomocy przy zejściu z wysokiego ogiera, którego teraz powiódł wraz z wałachem
giermka do stajni i przywiązał wodze obu koni do kółka na ścianie. Podszedł do niej,
obejmując ją rękami w pasie i nie pozostawało jej nic innego, jak pochylić się ku niemu i
wpaść w jego ramiona niczym dziecko. Bez słowa zaniósł ją prosto w ciemny kąt,
pachnący łajnem, sianem i końskim
potem, gdzie postawił ją ostrożnie przy drewnianej przegrodzie, naciskając na nią swym
potężnym ciałem.
Chciała zaprotestować, ale cała ta scena wydała jej się równie nierealna jak poprzednie
wydarzenia; nic już nie działo się naprawdę i wszystko straciło swój sens. Szybkim
ruchem zdjął hełm i położył na worku owsa, po czym ściągnął z głowy podbity skórą
kaptur kolczugi, ukazując gęste, ciemne włosy, przylegające mu gładko do czaszki. Był
teraz tym mężczyzną, z którym starła się poprzedniego dnia, i wiedziała, że znów
zechce pokazać jej, kto ma ostatnie słowo.
Położyła ręce na stalowej siatce na jego torsie, ale odrzucił je bez pardonu i podniósł
rąbek jej długiego rękawa, wycierając jej z podbródka ślad smrodliwego pocałunku
zostawiony przez Lessaya. Podniósł ku sobie jej twarz, patrząc w oczy, w których tlił się
niepokój i gniew.
- O, nie, Normanie - prychnęła, odpychając go znowu. - Jesteś w błędzie. Nie jestem ci
winna żadnych podziękowań za to, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. I nie mam
ochoty na twoje karesy. Ani na zaloty żadnego innego mężczyzny...
Nie słuchał dalej, tylko chwycił ją za nadgarstki i przytrzymał za jej plecami,
przyciskając ją do ściany i choć chciała się wyrwać, wydrapać mu oczy, kopać go i
krzyczeć, znieruchomiała pod dotykiem jego ust, nagle pozbawiona woli walki. Za-
topiła się w tym momencie rozkosznej słodyczy, zawieszona jak gwiazda w czasie i
przestrzeni, niezdolna do protestu ani logicznej myśli. Gdzieś w tyle jej głowy zapalił
się płomień i zalśnił jak bezcenny klejnot, niemożliwy do zdobycia. I po chwili było już
po wszystkim. Rycerz uwolnił jej usta i tylko musnął ją jeszcze wargami z cichym
szeptem:
- Mylisz się, kobieto. To nie ja jestem w błędzie. I będziemy ze sobą o wiele bliżej,
możesz mi wierzyć.
Jej oczy rozszerzyły się i niewiele myśląc, zaczęła się szarpać i wyrywać, aż zabrakło jej
tchu z wysiłku. Lecz kiedy nie zrobił żadnego ruchu, żeby ją puścić, znieruchomiała w
końcu i spojrzawszy mu w oczy, zrozumiała, że jeszcze z nią nie skończył i musi
poczekać na jego decyzję. Chociaż tupet i arogancja tego mężczyzny doprowadzały ją
do pasji, czuła dziwną słabość rozlewającą się po ciele i bezwiednie zamknęła oczy,
kiedy raz jeszcze pocałował ją z nieznanym jej mistrzostwem, które po pocałunkach
Warina było jak przednie wino po stęchłej wodzie.
Jednakże nie miała zamiaru poddawać się w nieskończoność tej słodkiej ułudzie po
koszmarnych przeżyciach tego popołudnia i jej serce musiało odetchnąć od nadmiaru
emocji.
Oderwała się od niego z ochrypłym okrzykiem protestu.
- Nie! Nie chcę! Puść mnie! Puść mnie natychmiast! Uwolnił ją w końcu i pochwycił jej
łokcie jak wtedy, gdy ziemia usuwała jej się spod nóg przed obliczem króla. Bez słowa
czekał na nieuchronne pytania i wyrzuty, czując szarpiący nią gniew.
- Kim jesteś? - syknęła. - Czy równie bezpardonowo poczynasz sobie z normańskimi
kobietami?
- Nazywam się Judhael de Brionne - odparł, poprawiając woal na jej włosach. - Jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl