[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyznań, jak bardzo go kochasz. Jednak, jak twierdził, odesłał go z powrotem. Wtedy
zrozumiałem, że list, który cię zdenerwował, nie był od Helene, lecz od Kristiana. A teraz już
sam nie wiem, co o tym myśleć. Czy o Leonardzie też kłamałaś? Czy ojcem Ane jest jeden z
parobków?
Elizabeth wpatrywała się w Jensa z niedowierzaniem. Po co Kristian wymyślał tak
obrzydliwe łgarstwa? Skąd w człowieku bierze się tyle podłości? Jak mógł tak oszpecić
Jensa? Jednocześnie odetchnęła z ulgą, że Kristian nie wspomniał Jensowi ani słowem o
okolicznościach śmierci Leonarda. Może nic nie podejrzewał? Chciało jej się płakać ze złości
i rozczarowania, musiała zagryzć wargę. W końcu wstała i spojrzała na Jensa. Nie umknęła
wzrokiem ani o cal.
- Jens, teraz ty mnie posłuchaj i sam zdecyduj, komu uwierzyć: mnie, swojej żonie,
czy jemy, Krystianowi Dalsrudowi. To, że Leonard mnie zgwałcił, to prawda. Upokorzył
mnie, bił i wykorzystywał w obrzydliwy sposób. Zaszłam w ciążę, lecz jego to nic nie
obchodziło. Powiedział, że nawet jeśli komuś zdradzę prawdę, i tak nikt mi nie uwierzy.
Komu prędzej dadzą wiarę: biednej służącej czy bogatemu gospodarzowi? Miał rację. Skoro
nawet ty mi nie wierzysz&
Nagle poczuła, że jeśli powie jeszcze choć słowo, rozpłacze się. Zerwała chustę z
gwozdzia i wybiegła za drzwi.
Biegła, ile sił w nogach, obok obory i szopy z torfem, przedostała się na drugi brzeg
rzeki, przeskakując przez kamienie, a potem dalej w głąb doliny. Tu, u stóp góry, leżało
jeszcze dużo śniegu i szybko się zmęczyła. W końcu usiadła na dużym kamieniu i spojrzała
na wieś. Domy zdawały się stąd takie małe, nawet Heimly ze wszystkimi zabudowaniami i
głównym domem. Przetarła spoconą twarz i powoli odzyskiwała równy oddech.
31
Co Kristian chciał osiągnąć, opowiadając o niej takie kłamstwa? Mogło się zdawać, że
pragnie zburzyć jej szczęście, które znalazła u boku Jensa. Czy żałował jej tego?
Nagle uderzyła ją pewna myśl. Czyżby był zazdrosny? Przygryzła wewnętrzną stronę
policzka, zastanawiając się dalej. Można by niemal odnieść takie wrażenie. Ale nie, to chyba
niemożliwe, Kristian mógł mieć każdą, której zapragnął. Taki przystojny, a w dodatku
dziedzic dużego dworu. Czego mógł chcieć od tak biednej dziewczyny jak ona? Poza tym
była przecież mężatką. Szczęśliwą mężatką!
Zawstydzona spojrzała w szare niebo. Jako dziecko wierzyła, że znajdzie się bliżej
Boga, jeśli wdrapie się na szczyt góry. Może rzeczywiście tak było? Może Bóg otaczał ją
szczególną opieką, skoro jakoś do tej pory dawała sobie radę? A może czekał tylko, aż się
przyzna do grzechu, jak obiecywała wiele razy?
Nagle poczuła, że coś każe jej wracać do domu, i to szybko. Przeczuwała
niebezpieczeństwo. Wstała, zebrała spódnicę i zaczęła zbiegać w dół. Po chwili zatrzymała
się i obejrzała za siebie. Nic się nie działo. Czyżby sobie coś ubzdurała? Jednak niepokojące
przeczucie zagrożenia na ustępowało. Znowu zaczęła biec do domu. I wtedy to usłyszała.
Najpierw jako słaby grzmot gdzieś w oddali, potem odgłos zaczął się zbliżać, powoli, ale
nieustannie. Spojrzałam skąd dochodził hałas, i sparaliżowana strachem wpatrywała się w
lawinę śnieżną, która zeszła tuż obok, porywając za sobą kamienie i niewielkie krzewy. Ja też
miałam zginąć, pomyślała Elizabeth, gdy lawina zatrzymała się trochę dalej w dole. Nie była
wielka, jest wiosna, jednak w górach leżało jeszcze dość śniegu, by roztrzaskać człowieka o
skały i kamienie.
Elizabeth uświadomiła sobie, że przecież nikt nie wiedział, dokąd poszła. Zadrżała i
szczelniej owinęła się chustą.
- Dobry Boże, dziękuję, jeszcze raz dziękuję! A więc i tym razem jeszcze nie nadeszła
moja kolej  rzekła drżącym głosem i osunęła się na kolana. Czy to ostrzeżenie? Najpierw
omal nie utonęła, potem w niewiarygodny sposób udało jej się przeżyć, gdy w czasie sztormu
wracała z dziewczynkami z Tangholmen. A teraz to! Co, do licha, mnie spotka następnym
razem?  pomyślała. Klęczała tak kilka minut, aż wreszcie podniosła się i ruszyła w dół.
Rozdział 7
Elizabeth zapadła w drzemkę, ani nie spała, ani też jeszcze się nie rozbudziła.
Wydawało się jej, że z dołu dobiegł ją jakiś odgłos, ale nie przejęła się tym, tylko mocniej
przytuliła do Jensa. Może to tylko deszcz, który bębnił w okno, albo wiatr uderzający w
ściany domu, pomyślała zaspana.
Cofnęła się wspomnieniami do wczorajszego dnia. Zdążyła właśnie dotrzeć do szopy z
torfem, kiedy na podwórzu zjawili się ojciec i Maria.
- Co robisz?  spytał Andres.
- Zamierzałam przynieść trochę torfu, ale zapomniałam wziąć skrzynki, więc może
kiedy indziej&
Poczuła, że się czerwieni z powodu kiepskiej wymówki, ale nic lepszego nie przyszło
jej do głowy.
- Elizabeth chyba zaczyna się starzeć  szepnęła Maria do ojca.
- Słyszałam, co powiedziałaś  rzekła Elizabeth i spróbowała się roześmiać, ale sama
usłyszała, jak nienaturalnie zabrzmiał jej śmiech.
- Widziałaś, że w Spisstind zeszła lawina?  spytał ojciec, gdy weszli do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl