[ Pobierz całość w formacie PDF ]
reakcję na przepychankę z Osbournem?
- Oczywiście! Przecież z nim walczyłam, a nie całowałam się. Przyczepił
się do mnie w pubie. Poszłam tam tylko dlatego, że w ostatniej chwili odwołałeś
naszą randkę. Wcale nie prosiłam Grega o odprowadzanie mnie do domu. I nie
skakałam z radości, kiedy próbował mnie uwodzić.
104
R S
- O to nigdy cię nie podejrzewałem. Wiesz, za chwilę wstanie nowy dzień,
na oddziale zjawi się personel, więc dopóki panuje spokój, przyjmij życzenia
świąteczne. - Podał jej starannie zapakowane pudełko. - Nie wiedziałem, czy
będę miał okazję, żeby ci to wręczyć, ale los wziął sprawę w swoje ręce,
prawda?
- Owszem - wykrztusiła. - Mogę rozpakować?
- Oczywiście.
W pudełeczku spoczywała bransoletka wysadzana brylantami i szafirami.
- Szafiry są w kolorze twoich oczu - powiedział, widząc jej zachwyt. - A
twoje oczy lśnią jak brylanty.
Pomógł jej zapiąć bransoletkę.
- Jest przepiękna. - Wstała i pocałowała go w policzek. - Szkoda, że
jesteśmy w szpitalu, w domu inaczej bym ci podziękowała.
- Myślisz, że bym chciał? - spytał z uśmiechem.
- A nie?
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego, ile zdołam wykrzesać siły woli, żeby nad sobą zapanować...
W tym momencie czar prysł, bo sanitariusz wwiózł do sali chore dziecko,
obok którego szli przejęci rodzice.
- A co z Glorią? - spytała Zoey, kiedy blady ranek zimowy rozświetlił
niebo.
- Co miałoby być?
- Nie martwi się o ciebie?
- Wie, że wyszedłem cię szukać.
- I jej to nie przeszkadza?
- Ależ skąd. Uporządkuje sprawy ciotki i wyjedzie.
105
R S
- Wyglądamy jak Maryja i Józef czuwający nad Dzieciątkiem - zauważyła
sennym głosem Zoey.
- Zwłaszcza że masz na sobie niebieską suknię - dodał Aleks. - A jeśli tu
dłużej posiedzę, wyrośnie mi gęsta broda.
O dziesiątej pediatra zbadał Rosie, ale gdy Zoey spytała, czy może ją
zabrać do domu, pokręcił głową.
- Stan małej się poprawił, ale chciałbym ją zatrzymać jeszcze jeden dzień
na obserwacji - stwierdził. - Atak był ciężki, ale na szczęście podanie tlenu
pomogło. - Zwrócił się do Aleksa. - %7łona powinna koniecznie iść do domu,
wygląda na wycieńczoną.
- Jestem tylko przyjacielem rodziny - wyjaśnił Aleks - ale zgadzam się z
panem. - Przeniósł wzrok na Zoey.
- Pan doktor ma rację. Musisz się wyspać, a Rosie jest w dobrych rękach.
- Otworzyła usta, by zaprotestować, ale nie dał jej dojść do słowa. - Cicho,
zabieram cię do domu. Wrócimy tu po lunchu.
- Jedzenie kupione przez Mandy jest jeszcze w zamrażalniku -
przypomniała zmęczonym głosem.
- No to zjemy śniadanie. Chyba nie trzymasz w zamrażarce płatków i
jajek?
- Trudno takie dania nazwać świątecznymi - skrytykowała go bez
przekonania. - Przecież jest Boże Narodzenie.
- A przed nami cały dzień i wiele może się wydarzyć. Poza tym urok
świąt nie polega na jedzeniu, tylko na sprawianiu sobie przyjemności.
- Bardzo mądre zdanie, szkoda, że nie zaspokoi głodu - zażartowała Zoey.
- Masz coś przeciwko płatkom śniadaniowym? - zapytał, ignorując jej
komentarz.
Cudownie, pomyślała Zoey. Znowu jesteśmy przyjaciółmi, może z
czasem...
106
R S
Jednak nie doszło do wspólnego przygotowania śniadania. Kiedy Aleks
przywiózł ją do domu, padła na łóżko jak kłoda, nie zdejmując nawet sukienki.
Aleks pocałował ją w czoło, przykrył kołdrą i Zoey natychmiast zapadła w
głęboki sen.
Obudziła się przerażona: co z Rosie? A jeśli jest z nią gorzej? Zerwała się
z łóżka.
- Wszystko w porządku - odezwał się Aleks od drzwi. - Właśnie
dzwoniłem do szpitala. Rosie ładnie zjadła lunch, a potem znów zasnęła, więc
nie musimy się śpieszyć.
Zoey opadła na poduszkę i pomyślała, że powinna się umyć i przebrać.
- Ale zaczniemy od jedzenia - powiedział Aleks, jakby czytał w jej
myślach. - Znalazłem płatki śniadaniowe i owsiankę. Co wolisz na początek?
Kiedy zeszła do kuchni, zauważyła na stole wielkiego, zamrożonego
indyka.
- Przyjdę wieczorem i go upiekę, kiedy będziesz siedziała w szpitalu -
zaproponował. - Do tego czasu powinien się rozmrozić. Zjemy kolację i
zdecydujesz, czy wrócisz do Rosie, czy przenocujesz w domu.
- Nie zasługuję na ciebie - powiedziała łamiącym się głosem.
- Jeszcze mnie nie masz - zauważył i położył jej na talerz jajka sadzone na
bekonie.
- Wybacz. Zapomniałam, że nie lubisz być zmuszany.
Po posiłku Aleks zajął się zmywaniem, a Zoey wzięła prysznic. Kiedy
wycierała się, zapragnęła poczuć jego dłonie na swojej skórze i czerpać siłę z
jego bliskości. Narzuciła szlafrok i boso zbiegła po schodach. Kuchnia była
posprzątana, ale nigdzie nie zauważyła Aleksa.
- Szukasz mnie? - zapytał, stając za nią.
Odwróciła się. Przy gwałtownym ruchu szlafrok się rozchylił, ale nie
miała zamiaru go poprawiać.
107
R S
- Chcesz mi coś zasugerować? - spytał. - %7łe jesteś piękna, godna
pożądania... i wolna? Wiem o tym. Ale będziemy się kochać wtedy, kiedy już
dłużej nie będziemy w stanie nad sobą zapanować.
- Dziękuję za pouczenie - stwierdziła lodowatym tonem, otulając się
szlafrokiem. - Tylko wątpię, czy wystarczy mi cierpliwości. - To mówiąc,
pobiegła na górę, by się ubrać.
Gdy wróciła na dół, Aleks czytał książkę. Na jej widok natychmiast ją
odłożył.
- Mógłbyś mnie zawiezć do szpitala? - poprosiła. - Mój samochód został
na parkingu przed izbą przyjęć.
- Oczywiście. Daj mi znać, o której wrócisz.
- Nadal zamierzasz zrobić dla nas kolację?
- Czemu nie? Przecież obiecałem.
- Myślałam, że masz już dość moich wariackich pomysłów.
- Z nas dwojga to ja jestem wariatem...
- Tak mówisz, żeby poprawić mi humor - mruknęła ponuro. - I koniecznie
chcesz udowodnić, że nie jesteś zimny i nieczuły.
- Tak o mnie myślisz? - Wstał i podszedł do niej, po czym chwycił ją w
ramiona i zaniósł na górę do sypialni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]