[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na oczy, w których błyszczały łzy i na jej pełne, drżące usta. Jak bardzo
pragnął nachylić się i pocałować je. Czy by mu na to pozwoliła?
Pet przekręciła się niespokojnie z boku na bok i szepnęła coś przez
sen. Spojrzeli w jej kierunku i magiczny nastrój prysł. Wypuścił z ręki jej
dłoń i powiedział cicho:
- Pora wziąć się do roboty.
15 stycznia, godzina 16.00
- Po prostu nie mogę w to uwierzyć. - Kerry stała obok Quinna i
obserwowała, jak kilka osób wyładowywało na stół butelki z wodą, leki i
żywność. Raz jeszcze sortowali wszystko, przygotowując zestawy dla
najbardziej potrzebujących, zgodnie z notatkami na liście. Helikopter
odleciał godzinę temu, a cały transport był już w centrum. Quinn stał z
kamienną twarzą z karabinem przewieszonym przez ramię, natomiast
Kerry z największym trudem hamowała w sobie narastającą ekscytację. -
Trzy razy więcej niż zwykle - szepnęła z wypiekami na twarzy. -
Antybiotyki, insulina, środki przeciwbólowe...
- Obiecali nam jedną taką dostawę na dzień. To dobra wiadomość. -
Machnął ręką na ludzi oczekujących w kolejce na znak, że mogą już
podchodzić. W ich zwykle przygaszonych spojrzeniach dostrzegł płomyk
nadziei. Zbliżali się pojedynczo, bez przepychanek. Ludzie Quinna
56
RS
odszukiwali ich na liście i podawali odpowiedni przydział. - Ale chyba
najlepszą wiadomością jest ta, że będą próbowali przebić do nas drogę.
- To byłoby naprawdę wspaniale! - Na twarzy Kerry pojawił się
promienny uśmiech. - Ciężarówka za ciężarówką, ambulanse... Wreszcie
będzie można zabrać tych, którzy potrzebują pomocy medycznej. Ale by
było wspaniale!
Quinn jednak wiedział, że nie będzie to takie proste, bo ani nie mieli
dostatecznej ilości sprzętu, ani ludzi do tych robót. A poza tym strefa piąta
była położona najdalej ze wszystkich, a na dodatek zniszczenia były
największe, gdyż znajdowała się tuż przy epicentrum trzęsienia ziemi.
- Będziemy ostatnią strefą, do której dotrze transport kołowy -
powiedział rzeczowo. Wiedział, że jakiś czas to jeszcze potrwa. Okoliczne
szpitale pękały w szwach, a ranni byli przewożeni etapami, najpierw do
bazy piechoty, a potem dalej, do placówek położonych wzdłuż
Zachodniego Wybrzeża, które przetrwały straszny kataklizm. Lista
oczekujących była przerażająco długa, ale Quinn miał nadzieję, że w ciągu
nadchodzących dni wszystko się zmieni. - Chodzmy - szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego pytająco.
- A dokąd?
- Nie ufasz mi?
Roześmiała się.
- Oczywiście, że tak. - Wiedziała poza tym, że nie musi nadzorować
dystrybucji, bo żołnierze Quinna zajęli się tą sprawą i była pewna, że
wszystko odbędzie się jak należy.
Gdy znalezli się na zewnątrz, delikatnie ujął jej dłoń i powiedział
cicho:
57
RS
- Chodz, mam dla ciebie niespodziankę.
Gdy byli blisko domu, jej serce zaczęło szybciej bić.
- Co ty kombinujesz, Quinn? Powiedz, o co chodzi, już nie mogę się
doczekać. Chcesz, żebym padła tu trupem? - Roześmiała się.
- A gdzież się podziała twoja cnota cierpliwości? - przekomarzał się.
- Gdzieś znikła, więc mów, i to szybko.
- Dobra, niech będzie. Poprosiłem o kilka rzeczy dla ciebie i Pet, i
przywiezli je z tym transportem. Chodz, zaraz zobaczysz.
Dzień był wyjątkowo ciepły, wiatr zelżał, a na niebie triumfalnie
górowało słońce. Szli obok siebie, blisko, bardzo blisko.
- Czuję się jak dziecko, które za chwilę ma wejść na swoje przyjęcie
urodzinowe, gdzie znajdzie furę wspaniałych prezentów.
- Bądz gotowa - powiedział tajemniczo. Kerry uniosła wzrok i
stanęła jak wryta.
- Quinn! - wykrzyknęła i przycisnęła dłonie do ust.
- Quinn, jesteś wspaniały!
Przed nimi stał olbrzymi, zielony, wojskowy namiot. Bean Parish
podszedł do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Udało się, sierżancie Grayson, co do sekundy.
- Zwietnie, Parish, dzięki. Dołącz do chłopaków i pomóż im przy
rozdzielaniu żywności. Postarajcie się szybko z tym uwinąć.
- Tak jest. - Jednak zanim się oddalił, zwrócił się jeszcze do Kerry: -
Mam nadzieję, że dobrze się tu pani będzie mieszkać. - Zasalutował,
odwrócił się na pięcie i biegiem ruszył przed siebie.
- Jesteś szalony! Coś ty wymyślił? - Szybkim krokiem ruszyła w
stronę nowego schronienia.
58
RS
- Sama zobacz.
Po chwili dobiegł Quinna głośny pisk i okrzyk radości. Kiedy zajrzał
do środka, ujrzał Kerry, jak nieprzytomnym wzrokiem wodzi po rzeczach
stojących wewnątrz, a po jej rozpalonych policzkach płynęły łzy. Sam się
zdziwił, bo wnętrze wyglądało naprawdę imponująco: drewniana podłoga,
cztery łóżka, sterta koców, a w głębi generator prądu, dwupalnikowa
kuchenka, mała lodówka i oczywiście piecyk.
Kerry dotykała wszystkiego, jakby chciała sprawdzić, czy to sen, czy
jawa.
- Pomyślałem - powiedział, drapiąc się w zakłopotaniu po głowie - że
wódz piątej strefy potrzebuje paru fajnych gadżetów. Morgan był tego
samego zdania. Tak jak my wszyscy, nie do końca zdawał sobie sprawę,
w jakich warunkach żyją tu ludzie. No i zajął się tym z niezłym, jak myślę,
rezultatem. - Zakreślił ręką szeroki łuk.
- Och, Quinn, jesteś naprawdę niesamowity. - Spojrzała na niego
wzruszona. - Nikt tu nawet nie śmie marzyć o takim luksusie. Lodówka?
Kuchenka?
- Tak. Lodówka... Zajrzyj do środka. - Uśmiechnął się tajemniczo.
Kerry obejrzała się niepewnie, a potem podeszła bliżej, uklękła i
otworzyła drzwiczki lodówki.
- Cudownie... Mleko dla Pet... i masło... i jogurt... owoce...
warzywa... - wyliczała w uniesieniu.
- Przyjrzyj się dokładnie - nalegał Quinn. - Zdradziłaś mi kiedyś, że
za ciasto czekoladowe poszłabyś do piekła Widzisz to pudełeczko?
Zgadnij, co w nim jest?
59
RS
Kerry nie mogła pohamować łez. Tyle się wycierpiała, głodowała, a
teraz czekały na nią takie rarytasy. Czy sądziła, że już nigdy nie zobaczy
czegoś podobnego?
Quinn był wspaniałym człowiekiem, nie przeoczył niczego,
zapamiętał każde jej słowo. Jak miała mu za to wszystko podziękować?
Wzruszenie zasznurowało jej gardło. Spojrzała na niego.
Siedział na łóżku z łokciami opartymi o kolana i podpierał głowę
dłońmi. Na ustach miał uśmiech, który wyrażał szczęście i jeszcze coś
więcej. Zdawało jej się przez moment, jakby Lee siedział tu przed nią. Nie
miała już wątpliwości, że coś pięknego połączyło ją z tym mężczyzną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl