[ Pobierz całość w formacie PDF ]

posiadłości lorda Westcotta, barona Habershire. Ludzie szeryfa przyłapali go, gdy polował na jelenia,
a kiedy usiłowali go aresztować, posłał w ich kierunku strzałę. Zastępcy szeryfa rzucili się w pościg i po
krótkiej walce zabili go. Richard Cooper, jako właściciel ziemski, nie musiał polować na cudze jelenie,
powszechnie więc uważa-
137
no, że zdarzenie było tragicznym nieporozumieniem. Jednakże miejscowy sąd - przychylny
szlachetnie urodzonym - orzekł przepadek należącej do rodziny ziemi na rzecz Westcotta, który
odsprzedał ją ze znacznym zyskiem. Aotr nie dał złamanego grosza matce Charlesa, która niedługo
potem zmarła ze zgryzoty. Osiemnastoletniemu Charlesowi, jedynakowi, nie pozostało więc nic
innego, jak tylko szukać szczęścia w Londynie. Przez kilka lat pracował jako prosty robotnik, by potem
terminować u winiarza, wstąpić do cechu i z biegiem lat oderwać myśli od tragedii. Marr otarł
odrażające usta, ukazując nie więcej zębów niż u rzygającego mlekiem niemowlęcia, i rzekł:
- Dobrze wiedziałem, że taką usłyszę odpowiedz. - Rozejrzał się bacznie i szepnął: - Dalibóg, panie,
mam wiadomości, co naprawdę zdarzyło się tego nieszczęsnego dnia.
- Mów dalej - rozkazał Charles.
- Westcott nie był wyjątkiem wśród arystokracji - zaczął Marr. - %7łył ponad stan i coraz bardziej
pogrążał się w długach.
Wiedział o tych zwyczajach każdy, kto czytał broszury z Fleet Street lub słuchał plotek w oberżach.
Niejeden szlachcic wyprzedawał dobytek i pozbywał się części majątku ziemskiego, aby pokryć koszty
wystawnego życia.
- Do Westcotta zgłosił się pewien szubrawiec nazwiskiem Robert Murtaugh.
- Znam to nazwisko - powiedziała Margaret. - Z przyczyn, których nie pamiętam, łączę z nim coś
niemiłego.
- Dalibóg, łaskawa pani, zaręczam, że się nie mylisz. Murtaugh jest parem, lecz pośledniego herbu, a
tytuł swój kupił za pieniądze. Zamierzy? sobie takie przedsięwzięcie, by wynajdować szlachciców,
którzy toną w długach. Potem zaś knuje przeróżne intrygi, dzięki którym dłużnicy bezprawnym
sposobem zdobywajÄ… ziemie i majÄ…tki. Sam bierze od nich suty procent.
- I mój ojciec padł ofiarą takiej intrygi? - wyszeptał ze zgrozą Charles.
- Dalibóg, panie, tak właśnie było. To ja, wraz z szubrawcami, o których wspomniałem, napadłem na
niego na jego własnej ziemi. Związanego ponieśliśmy na pola lorda Westcotta. Tam, zgodnie z
wcześniej ułożonym planem, przybyli ludzie szeryfa i zabili nieszczęśnika. Przy jego zimnym ciele na
świadectwo rzekomego kłusownictwa złożono martwego jelenia, łuk i kołczan.
- Twój ojciec zamordowany - szepnęła Margaret.
- Boże miłosierny! - wykrzyknął Charles z oczyma płonącymi nienawiścią. Znów wydobył sztylet i
przyłożył ostrze do szyi Marra.
138
Aotr nie drgnÄ…Å‚ nawet.
- Nie, mężu, nie czyń tego, proszę. - Margaret chwyciła go za ramię.
Ów czÅ‚owiek zaÅ› rzekÅ‚:
- Zaprawdę, panie, nie wiedziałem, że ludzie szeryfa zamyślają mord.
Sądziłem, że postanowili tylko wymóc na nim okup za uwolnienie, jak
zwykli czynić wiejscy stróże prawa. Nikt nie był bardziej wstrząśnięty
ode mnie tak strasznym biegiem zdarzeń. Pomimo to jestem nie mniej wi
nien tej ohydnej zbrodni niż oni i nie błagam o litość. Jeśli za to, com
uczynił, Bóg pokarze mnie twą ręką, podrzynając mi gardło, niech tak
będzie.
W pamięci Charlesa odżyły wspomnienia tamtej okropnej nocy -upokorzenie, gdy szeryf przywiózł
ciało do domu, żałosny lament matki i długie dni, jakie potem nadeszły; dogasanie matki, bieda,
zmagania, by zacząć nowe życie w bezlitosnym mieście. A jednak Charles nie potrafił zmusić swej
dłoni, by zadała ranę temu nędznikowi. Wolno opuścił sztylet i wsunął go do pochwy u pasa. Przyjrzał
się uważnie Marrowi. Skrucha malująca się na jego twarzy zdawała się dowodzić, że mówił szczerze.
Charles jednak zapytał go:
- Jeśli Murtaugh w istocie jest taki, jak powiadasz, to wielu ma powody, aby nim pogardzać. Skąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl