[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Musiała zaskoczyć Tyhursta, ponieważ milczał przez dłuższą
chwilę.
- Nie... ja... - zaczął dość niepewnie. - Widzisz, czułem się dosyć
samotny. Myślałem, że pojedziemy gdzieś na drinka, ale skoro
właśnie wróciłaś...
Powiedz, że jesteś zmęczona i pożegnaj się z nim jak
najszybciej, ponaglał ją w myślach Joe. Osobiście nie miałby w tej
chwili nic przeciwko temu, żeby nawet pocałowali się na pożegnanie.
Ale tylko na pożegnanie.
- Masz rację, nie chce mi się wychodzić. I dobrze, pomyślał Joe.
- Ale może wstąpisz do mnie? Kupiłam nawet wczoraj butelkę
wina i chętnie bym się z kimś napiła.
Joe zacisnął pięści w bezsilnej złości. Tyhurst chyba promieniał.
Natychmiast przystał na takie rozwiązanie.
- Jesteś pewna, że ci nie przeszkadzam? - spytał.
- Oczywiście, że nie - odparła. - Powiedziałabym ci, gdyby było
inaczej.
Ciężkie drzwi zamknęły się z trzaskiem.
Joe zagryzł wargi i wyszedł ze swojej kryjówki. Zaczął się
uważnie przyglądać grubym murom i niedostępnym oknom. Dobrze,
że Rowena nie mogła usłyszeć tego, co chciał jej teraz powiedzieć.
- No i co ja teraz zrobię? - mruknął do siebie.
149
Rozdział 9
- Coś ci dolega? - spytał Eliot Tyhurst i wypił trochę wina.
Rowena cieszyła się, że udało jej się nalać sobie jedynie połowę
kieliszka. Po kolacji u Maria na pewno by się teraz upiła.
- Nie, nic takiego - odparła. - Po prostu dużo dzisiaj pracowałam.
- Rozumiem - mruknął Tyhurst.
Czy na pewno? Czy ktokolwiek mógł ją w tej chwili zrozumieć?
Dlaczego zdecydowała się na wspólny wieczór ze swoim
domniemanym prześladowcą? Czyżby tak jej zależało na
towarzystwie?
- Może rozważysz jeszcze raz moją propozycję - powiedział
Tyhurst, opierając się o ozdobny kominek z różanego drewna.
Rowena skinęła z roztargnieniem głową.
- Tak, myślę o tym ciągle. Tyhurst nie potrafił ukryć zdziwienia.
- Naprawdę? Więc możemy razem pracować?
Dziewczyna milczała. Wiedziała, że nigdy nie zgodzi się
pracować dla niego. Ale obawiała się, że jeśli mu o tym powie, nie
zobaczy go już więcej. Oczywiście nie przejmowała się samym
Tyhurstem, ale oznaczałoby to również koniec znajomości z pewnym
sierżantem policji.
Spojrzała na Eliota. Z kieliszkiem, przy kominku, wyglądał na
kogoś godnego zaufania. Na pewno nie chciał jej zgwałcić ani
okaleczyć. Ale mogło mu chodzić o inny rodzaj zemsty. Może pragnął
150
RS
pogrążyć ją finansowo albo sprawić, by tak jak on nie mogła uprawiać
swego zawodu.
- Muszę coś więcej o tym wiedzieć. Tyhurst rozłożył ręce.
- Ależ Roweno! Wiesz, że nie powinienem odkrywać wszystkich
kart, póki nie zgodzisz się ze mną pracować. Nie mogę przecież
ryzykować. Oczywiście ufam ci, ale - zawiesił głos.
- Tak, tak. Rozumiem. - Zawahała się. - Muszę jednak wiedzieć,
czy możesz sobie pozwolić na wynajęcie mnie. I skąd, po tych trzech
latach, masz pieniądze.
Nagle pożałowała, że wypiła tyle wina u Maria. Nie powinna
być teraz tak gadatliwa.
- Więc chcesz po prostu wiedzieć, czy nie jestem skończony? -
zapytał z wyrzutem.
Rowena dostrzegła, że w jego oczach pojawiła się gorycz.
Poczuła się winna i skuliła się w fotelu.
- No cóż - ciągnął Tyhurst. - nie jestem tak bogaty jak dawniej.
Poza tym wiele osób w San Francisco uważa, że byłoby najlepiej,
gdybym poszedł z torbami. Mam jednak pewne zasady. - Zbliżył się i
położył dłoń na jej ramieniu. W tym geście nie było nawet odrobiny
wrogości. - Mogę sobie pozwolić na to, żeby cię zatrudnić.
Dziewczyna zastanawiała się intensywnie. Postanowiła
ostatecznie rozstrzygnąć sprawę zemsty.
- Czy masz do mnie żal, Eliot? - spytała. Tyhurst puścił jej
ramię. Wyglądał na urażonego tym pytaniem.
151
RS
- Jasne, że nie! - powiedział szybko. - Myślałem, że już to
wyjaśniłem. Jeśli mogę mieć pretensje do kogokolwiek, to tylko do
siebie.
Rowena zaczerpnęła tchu.
- Ale dlaczego chcesz wynająć właśnie mnie?! Jest wielu innych
specjalistów. A ja - poczuła dziwne drapanie w gardle - ja zawsze
będę ci się zle kojarzyła. Tak samo jak to miasto, do którego nie wiem
po co wróciłeś.
Tyhurst stanął przed nią. Siła i pewność siebie wręcz
promieniowały z niego. Miał klasyczne rysy, które w połączeniu z
doskonałą sylwetką i szpakowatymi włosami mogły przyprawić o
szybsze bicie serca niejedną kobietę. Rowena przypomniała sobie, że
w sądzie niektóre z jego klientek nie chciały uwierzyć, że je oszukał.
Zwalały winę na złych pracowników, inflację, być może nawet na nią.
Rowena westchnęła. Aura otaczająca Tyhursta nie robiła na niej
żadnego wrażenia. Wydawała jej się mdła i bez wyrazu w porównaniu
z witalnością Joe'ego.
- Przeżyłem tutaj sporo lat - powiedział po prostu. -Nie
wyobrażam sobie, żebym mógł mieszkać gdzie indziej. Nawet w
więzieniu nie opuszczał mnie obraz mostu Golden Gate i mgły nad
naszymi wzgórzami.
Dziewczyna skinęła głową. Rozumiała go. Czuła dokładnie to
samo.
- Dobrze. Ale dlaczego ja? - spytała. Spojrzał na nią z
uśmiechem.
152
RS
- Chcę, żebyś była częścią nie tylko mojej przeszłości, ale
również przyszłości.
- Myślisz o pracy? Zmarszczył czoło.
- A jeśli powiem, że nie tylko? Rowena pokręciła głową.
- Nic z tego - odrzekła. - Chcę wierzyć, że się zmieniłeś, i zrobię
wiele, żeby ci pomóc. Ale...
- Rozumiem. Jeszcze za wcześnie na taką rozmowę.
Raczej za pózno, pomyślała dziewczyna. Milczała jednak. Nie
chciała go ostatecznie zniechęcać. Spojrzał na zegarek.
-Oho, zrobiło się pózno-powiedział. - Muszę już iść. Dziękuję za
wino i rozmowę.
Wybąkała coś zdawkowo.
Odprowadziła go do drzwi. Przypomniało jej się powiedzenie
ciotki Adelajdy: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Rowena
wiedziała, że Tyhurst nie może już zmienić pewnych rzeczy w swoim
życiu. A nawet gdyby próbował, to ona nie chciała już w tym brać
udziału.
- Dobranoc, śpij dobrze - powiedział na pożegnanie Tyhurst. -
Pozwolisz, że jeszcze kiedyś do ciebie zajrzę.
Odwrócił się, nie czekając na odpowiedz, i ruszył w stronę
furtki.
Dziewczyna zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Nie
zdawała sobie sprawy, że jest tak potwornie spięta. Teraz całe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]