[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To wiele wyjaśnia, pomyślał. Stąd może taka nieodparta potrzeba tańczenia
półnago czy w ogóle łamania prawa. Zmuszano ją, żeby wydoroślała, nim była na
to przygotowana, więc teraz musi się wyszumieć. Byle tylko przestała, nim wylą-
duje w pudle, pomyślał.
S
R
- Uważasz, że jestem okropnie nudna, prawda? - Mari znów spuściła wzrok.
- Prawdę mówiąc, uważam, że jesteś najbardziej interesującą dziewczyną, ja-
ką kiedykolwiek spotkałem - odparł bardzo poważnym tonem.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Nigdy przedtem nie znałem kogoś, kto by pijał nektar wzmac-
niający, grywał staruszkom na fortepianie i należał do Słonecznego Komitetu. In-
trygujesz mnie, złotko, coraz bardziej.
Mari westchnęła, słysząc tak wątpliwie pochlebstwo. Ale uspokoiła się trochę.
Zagryzła wargę i uśmiechnęła się do Patricka.
- Czy to znaczy, że nadal chcesz mnie uwieść?
- W żaden sposób nie odwiedziesz mnie od tego zamiaru.
- Teraz? Tutaj? - Wyprostowała się na krześle, a jej twarz rozjaśniła nadzieja.
- No, cóż! Wydaje mi się, że warunki i otoczenie mogą mi to utrudnić. Męż-
czyznę, który uwodzi kobietę w kościele, może trafić grom z jasnego nieba. Albo
spotka go coś jeszcze gorszego.
- Och! - W tym okrzyku brzmiało prawdziwe rozczarowanie. - To znaczy, że
nie pojechałeś do domu starców, żeby mnie uwieść, tak?
- Kochanie! - Patrick parsknął śmiechem. - Nie przypuszczam, by tam mogło
mi pójść choć trochę lepiej niż tutaj. W ogóle kręcisz się w miejscach, które zupeł-
nie nie nadają się do uwodzenia, wiesz?
- To po co tam pojechałeś?
- No, trudno, wydało się! Chciałem cię zaprosić. - Oczy Mari rozbłysły na-
dzieją, więc dodał szybko: - Zapamiętaj sobie dokładnie, że nici z uwiedzenia, jeśli
się go spodziewasz. Zapraszam cię na kolację.
- Co to będzie za kolacja?
- Mari! Kiedy mężczyzna zaprasza cię na kolację, powinnaś zachować się
uprzejmie i przyjąć zaproszenie. A nie pytać, jakie będą potrawy.
- Jestem bardzo uprzejma i przyjmuję zaproszenie. - Teraz ona droczyła się z
S
R
nim. - Co to będzie za kolacja?
Patrick westchnął ostentacyjnie.
- Pytasz, co zamierzam z tobą zrobić? Chciałbym, żebyśmy zjedli kolację z
jednym z moich przyjaciół. Ma na imię Fred i jest grafikiem. Chciałbym, żebyś go
poznała.
Kiedyś Fred zajmował się kradzieżami samochodów oraz fałszowaniem do-
kumentów. Patrick chciał pokazać Mari, posługując się jego przykładem, że może
ona jeszcze zmienić swoje życie. Przy jego, Patricka, pomocy.
- Zatem nie będziemy sami? - Nie zdołała ukryć rozczarowania.
Patrick ścisnął jej dłoń i obiecał, że Fred na pewno nie zostanie na noc.
- I zanim spytasz, czy t y zostaniesz na noc, odpowiem: poczekaj, a przeko-
nasz się. Jak na potencjalną ofiarę uwiedzenia żądasz stanowczo zbyt wielu infor-
macji.
- Zastanawiałam się tylko, czy muszę zabrać szczoteczkę do zębów. - Mari
uśmiechnęła się szeroko.
- Mam zapasową. Ale chodzmy już stąd. Robi się bardzo pózno.
Kiedy doszedł do drzwi, usłyszał za plecami głos Mari:
- Jest coś, Patricku, o co muszę cię spytać.
- Zmiało - mruknął zachęcająco i przysiadł na brzegu stołu. - O co chodzi?
Głęboko nabrała powietrza w płuca.
- Dlaczego trzy ostatnie noce spędziłeś w samochodzie przed moim domem?
Zamurowało go. Nie spodziewał się, że go dostrzegła. Zastanawiał się go-
rączkowo nad odpowiedzią. Jednak Mari miała własną teorię.
- Wyrzucono cię z mieszkania, prawda? Zgadłam? Możesz mi powiedzieć?
Na pewno znajdziemy coś niezbyt drogiego. Mógłbyś nawet zamieszkać u mnie,
jeśli zechcesz. Rozbawiła go. Ale i ujęła wielkodusznością.
- Nie. Nie zostałem wyrzucony z mieszkania. Wyprowadziłem się tylko na
chwilę. Z powodu świeżej farby na ścianach.
S
R
- Ach, tak. - Uspokoiła się.
- Powiedz mi. - Otoczył ją ramieniem i poprowadził do wyjścia. - Czy kiedy-
kolwiek przyszło ci do głowy, że może cię śledzę, bo mam wobec ciebie jakieś złe
zamiary?
- Nie. Dlaczego? - Popatrzyła na niego ze zdumieniem.
Potem odwróciła się i zgasiła światło.
- Dlatego, że ludzie często tak robią. Przynajmniej niektórzy. Musisz być
ostrożniejsza.
- Ja doskonale znam się na ludziach - odparła Mari z przekonaniem. - Nigdy
się nie mylę.
- Co ty powiesz?! - warknął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]