[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie mogłam się poruszyć. Nabrać tchu. Siedziałam jak wmurowana, wsłuchując się w ten głos.
Babcia też chyba była przerażona. W ostatniej chwili zerwała się na równe nogi, odwróciła i
wyciągnęła ręce.
Za pózno. Pojawiła się moja matka.
Zaledwie czternastoletnia, ale już wysoka i patykowata. Włosy zaplecione w warkocze. tatuaży.
Jeszcze. Poczułam, że zbiera mi się na płacz. Najchętniej wtopiłabym się w trawę.Promieniejąca
skóra, błyszczące oczy, zdrowy rumieniec na policzkach. Ramiona miała obnażone. Bez Na mój
widok znieruchomiała. Tkwiła jak skamieniała. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać
- a
Magiczny krąg niezle mi namieszał w głowie.może krzyczeć. Nie, to nie do zniesienia. My trzy,
razem. Tak po prostu. Chyba traciłam rozum.
- Jolene - powiedziała babcia. - Usiądz.końcu jednak usiadła, opadła na trawę, jakby nagle kolana
się pod nią ugięły. Była chuda i niezgrabna. Matka gapiła się na mnie z rozdziawioną buzią.
Wpatrywała się w tatuaże na moich ramionach. W Wiedziałam, że z tego wyrośnie. Sama
nadal uczyłam się poruszać z większą gracją.
Babcia postukała matkę palcem w kolano.
- To jest Maxine, kochanie.
- Dzień dobry - wymamrotała zaniepokojona.
- Cześć - wydyszałam i znowu spojrzałam na babcię. Wpatrywała się we mnie. Pocierała sobie
policzek tak,
jak to robiła, gdy byłam nastolatką. Czułam się jak motyl, którego skrzydła zostały przekłute
szpilkami. Znalazła zapałkę, nachyliła się i skrzesała ją sobie o ramię. Buchnął płomień. Babcia
zapaliła, zaciągnęła Babcia sięgnęła pod płaszcz i wyciągnęła małą puszkę. Z cienką bibułką i
tabaką. Skręciła papierosa. się głęboko, po czym zgasiła zapałkę na języku. Chyba nie poczuła bólu.
Byłam pod sporym wrażeniem.
- No cóż - odezwała się babcia, dmuchając mi dymem w twarz. - Zafundowałaś nam niezły
kłopot, moja droga. Dym miał dobry ostry zapach.
- Nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem nawet, czy to się dzieje naprawdę.
Odchrząknęła, oparła się na łokciu. Przypominała odpoczywającego lamparta ze schowanymi
pazurami.
momencie tobie się zdaje, że przeniosłaś się do przeszłości, podczas gdy ja... ja myślę, że jestem
tam, Pewien człowiek stwierdził kiedyś, że nic nie dzieje się naprawdę. Po prostu się dzieje. W tym
rozgryzć.gdzie powinnam być. Załóżmy więc, że żadna z nas nie postradała rozumu i spróbujmy to
jakoś
- Ten człowiek, który tak uważał... - zaczęłam wolno. - Czy on przypadkiem nie miał na imię
Jack?
Jean Kiss znieruchomiała.
- Skąd znasz to imię? Próbowałam nie patrzeć na matkę.
- Odszukałam go. Różne rzeczy się dzieją. Starsza kobieta wstała i spojrzała na córkę.
- Kochanie, idz stąd.
- Mamo...
- Już, już... Proszę cię, Jolene.
- Nie. - Dzwignęłam się na nogi i rzuciłam babci zde
matki. Przyglądała mi się nieufnie, gotowa rzucić się do ucieczki. Przełknęłam ślinę. Widziałam w
jej Jej oczy wypełniła pełna goryczy wiedza. Zawahałam się, po czym podeszłam do Jolene. Mojej
sperowane spojrzenie. - Daj mi chwilę.
twarzy kobietę, którą znałam. Była młodsza i delikatniejsza, ale to nadal ona. Już tliła się w niej
iskra
przyszłej odwagi i ognia.
- Miło cię poznać - powiedziałam słabym głosem. -Uważaj na siebie.
- Pewnie - odparła, zerkając na Jean Kiss.
Szukała wytłumaczenia obecności tej zagadkowej dziewczyny, którą widziała przed sobą - całej
wytatuowaUśmiechnęłam się na tę myśl, a w oczach stanęły mi łzy.nej chłopcami. Ta dziewczyna
nosiła tatuaże, jakich nikt inny nie powinien mieć.
Wzięłam chudą nastolatkę w ramiona i przytuliłam mocno.
- Kocham cię - wyszeptałam jej na ucho. - Pamiętaj o tym, gdy się znowu spotkamy. Zawsze
będę
cię kochać.
Jednak nie żałowałam ani jednego wypowiedzianego słowa. Ani jednego.Odepchnęła mnie od
siebie. Oczy miała wielkiejak spodki. Czułam się jak idiotka. I taka samotna.
- Idz stąd - powtórzyła chrapliwie babcia. - Jolene, kochanie. Idz pobiegać.
Jeden z nich ruszył ku niej w biegu, zgarnął ją długim ramieniem i posadził w siodle za sobą.
Objęła go Matka się zawahała, po czym pogalopowała niczym mały mustang w stronę mężczyzn na
koniach. w pasie. Odwróciła się jeszcze i spojrzała na nas, gdy odjeżdżali do pozostałych mężczyzn.
Nie mogłam
oderwać od niej wzroku.
oszczędza.Babcia podeszła do mnie bliżej. Wypuszczała dym nosem. Sprawiała wrażenie osoby,
która się nie
94 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl