[ Pobierz całość w formacie PDF ]

durnia.
Jael znowu potrząsnął głową.
- Nie rozumiesz tego, Mallow. Mówiłem ci, że on prowadzi brudną grę. On wcale nie ma
zamiaru udowadniać ci winy - wie, że mu się to nie uda. Chce po prostu pogrążyć cię w oczach
ludzi. Słyszałeś, co powiedział - niekiedy zwyczaj jest silniejszy niż prawo. Możesz wyjść z tego
procesu czysty jak łza, ale jeśli ludzie uwierzą, że rzuciłeś kapłana na pożarcie, to twoją
popularność diabli wzięli. Każdy przyzna, że postąpiłeś zgodnie z prawem, a nawet, że było to
jedyne rozsądne wyjście. Ale mimo to będziesz w ich oczach tchórzliwym kundlem i potworem bez
serca. I za nic nie wybiorą cię do Rady. Ba, możesz nawet stracić licencję, jeśli pozbawią cię
obywatelstwa. Wiesz o tym, że nie urodziłeś się tutaj. Myślisz, że to nie wystarczy Suttowi?
Mallow zmarszczył czoło i rzekł z zawziętością:
- A więc to tak!
ż- Mój chłopcze - powiedział Jael - nie opuszczę cię, ale ja nie mogę ci pomóc. Jesteś w kropce
- w martwym punkcie.W czwartym dniu procesu licencjonowanego handlarza Hobera Mallowa sala
posiedzeń Rady była dosłownie pełna. Jedyny nieobecny radny przeklinał pęknięcie czaszki, które
unieruchomiło go w łóżku. Ci nieliczni szczęśliwcy spośród zgromadzonego przed budynkiem
Rady tłumu, którym udało się - dzięki znajomościom, pieniądzom lub niezwykłej wytrwałości -
dostać się do wnętrza, zapełniali galerie aż po boczne wyjścia i sufit. Reszta kłębiła się przed
trójwymiarowymi telewizorami.
Ankor Jael przedostał się do sali tylko dzięki pomocy policji, której wysiłki zresztą o mały włos
nie skończyły się niepowodzeniem. Pózniej przecisnął się przez niewiele rzadszy tłum do miejsca,
gdzie siedział Mallow.
Mallow odwrócił się do niego z wyrazną ulgą.
- Na Seldona! - rzekł, - Zdążyłeś w ostatniej chwili. Masz to?
- Jest tutaj, trzymaj - odparł Jael. - Jest wszystko, co chciałeś.
- Dobrze. Jak reakcje ludzi na zewnątrz?
- Są rozwścieczeni - Jael poruszył się niespokojnie. - Nie powinieneś się był zgodzić na
publiczne przesłuchanie. Mogłeś ich powstrzymać przed tym.
- Nie chciałem.
- To mi pachnie samosądem. A ludzie Publisa Maniło na innych planetach...
- Właśnie chciałem o to spytać. Podburza przeciw mnie górę kościelną, co?
- Podburza? Jeszcze nigdy nie widziałem takiego rozdrażnienia. Jako minister spraw
zagranicznych jest oskarżycielem w sprawach z zakresu prawa międzynarodowego. Jako Wysoki
Kapłan i Zwierzchnik Kościoła podburza fanatyczne hordy...
- Dobrze, mniejsza z tym. Pamiętasz to powiedzenie Hardina, które mi zacytowałeś w ubiegłym
miesiącu? Pokażemy im, że miotacz atomowy może rzeczywiście strzelać w dwie strony. Burmistrz
zajmował akurat swoje miejsce i członkowie Rady podnieśli się, aby go powitać.
- Dzisiaj moja kolej - szepnął Mallow. - Zobaczysz, jaka będzie zabawa.
Przystąpiono do procedury i piętnaście minut pózniej IIober Mallow przy wrogich pomrukach
sali podszedł do pustego miejsca przed ławą burmistrza. Padł na niego pojedynczy strumień światła
i z ekranów w miejscach publicznych oraz tysięcy prywatnych telewizorów we wszystkich prawie
domach Fundacji spojrzała wyzywająco na widzów potężna postać. Zaczął cicho i spokojnie:
- Aby nie tracić czasu, przyznam, że każdy punkt oskarżenia odpowiada prawdzie. To, co
oskarżenie powiedziało na temat kapłana i tłumu, zgadza się dokładnie, w każdym szczególe. W
sali zapanowało poruszenie, a na galerii podniósł się triumfalny szmer. Mallow cierpliwie czekał, aż
sala ucichnie.
- Jednakże przedstawiony tu obraz wypadków nie jest kompletny. Może na początku to, co
powiem, wyda się bez znaczenia. Proszę o wyrozumiałość.
Mallow nie spojrzał ani razu w leżące przed nim notatki.
- Zacznę od tego samego momentu, od którego zaczęło oskarżenie - od dnia mojego spotkania z
Joranem Suttem i Jaimem Twerem. Co się działo w czasie tych spotkań, wiecie już. Opisano te
rozmowy i nie mam tu nic do dodania... chciałbym tylko powiedzieć o tym, jakie refleksje nasunęły
mi te spotkania.
A nasunęły mi się podejrzenia, gdyż wszystko, co zdarzyło się owego dnia, było bardzo
dziwne. Proszę zważyć - dwóch ludzi, z których właściwie żadnego nie znałem, robi mi niezwykłe i
trochę nieprawdopodobne propozycje. Jeden z nich, sekretarz burmistrza, prosi mnie, żebym
żzgodził się przyjąć rolę tajnego agenta w poufnej sprawie, której naturę i znaczenie już na tej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl