[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No tak. - Usiadła po turecku na ziemi i przysunęła do
siebie worek. Wyciągnęła następny gwózdz i podała go Har
leyowi.
- A ty masz córeczki? - spytała, zabawnie marszcząc
nosek.
Harley zamarł. Palce, w których trzymał gwózdz, za
drżały.
- Jedną, ale ona już nie jest mała. Ma szesnaście lat
- szepnÄ…Å‚.
- A może opiekuje się dziećmi? Mama mówiła, że będzie
potrzebowała kogoś do pilnowania nas, gdy zacznie praco
wać.
Harley przymknął oczy. Ból był zbyt silny. Mimo że mi
nęło już dziesięć lat, to żal, że nie uczestniczył w życiu
swoich dzieci, był bardzo wyrazny.
- To niemożliwe, maleńka. Ona stąd wyjechała. Mieszka
ze swojÄ… mamÄ… w San Antonio.
- Rozwiedliście się? - zapytała rzeczowo Stephie.
- Tak. Dziesięć lat temu.
- Moja mamusia i tatuś też się rozwiedli. Tatuś mieszka
w Houston, ale mama nie chciała tam dłużej zostać, bo tam
jest niebezpiecznie. - Dziewczynka oparła się na łokciach
i wyprostowała nóżki. - Jimmy kiedyś wracał ze szkoły
i ktoś go pobił. Mama bardzo płakała. Powiedziała, że dłużej
tego nie wytrzyma, i przeprowadziliśmy się tutaj.
Harley chciał zapytać, czego nie mogła dłużej znieść.
Houston? Tego, że pobito Jimmy'ego? Czy mieszkania
O%7Å‚EC SI ZE MN, PROSZ! 33
w tym samym mieście, w którym żyje jej były mąż? Ale
doszedł do wniosku, że nie powinien domagać się takich
odpowiedzi od dziecka.
- Było jej ciężko - zaczął niepewnym tonem.
Stephie westchnęła.
- Tak. Słyszałam, jak koleżanki mojej mamy mówiły, że
czuje się winna i dlatego chce się wyprowadzić.
- Winna? - Harley nie mógł się powstrzymać, żeby nie
zadać tego pytania.
- No. Kiedy mamusia i tatuÅ› byli razem, mamusia nie
pracowała. Mogła być z nami w domu. Powiedziała koleżan
kom, że gdyby nie rozwiodła się z tatusiem i była w domu,
Jimmy nie zostałby pobity.
Chociaż Harley miał swoje zdanie na temat rozwodu i je
go skutków, jednak teraz potrząsnął głową.
- Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć.
- Tak właśnie mówiły mamusi koleżanki. Ale mama nie
chciała ich słuchać. Więc przyjechaliśmy tu, do domu ciotki
Harriet, bo tu jest bezpiecznie. - Popatrzyła na wysoki dom,
który stał się teraz jej domem rodzinnym. - Jimmy mówi, że
ten dom nie nadaje siÄ™ na mieszkanie, ale mamusia twierdzi,
że będzie ładny, jak wszystko naprawimy.
Harley powędrował za jej wzrokiem i popatrzył na od
padającą farbę, uszkodzone deski i porastające podwórze
chwasty.
- To prawda - wymruczał, ale w tej chwili nie myślał
o domu Beachamów, lecz o tym, co zdarzyło się przed skle
pem w miasteczku, gdy musiał się bronić przed Mary Claire.
Zaczynał rozumieć, dlaczego go zaatakowała.
34 O%7Å‚EC SI ZE MN, PROSZ!
- Cześć, mamusiu! Pomagałam Harleyowi naprawiać
płot.
Mary Claire spojrzała na Stephie biegnącą przez zarośnię
ty trawnik. Z trudem wstrzymała okrzyk, gdy za nią ujrzała
Harleya.
- Naprawdę? - zapytała, zmuszając się do uśmiechu.
Stephie wskoczyła na schodek.
- Tak! I powiedział, że jestem najlepszym pomocnikiem,
jakiego kiedykolwiek miał. - Posłała swemu mistrzowi sze
roki uśmiech. - Prawda, Harley?
Stanął za dziewczynką, położył jej dłoń na ramieniu
i uśmiechnął się.
- To prawda - potwierdził poważnie.
Spojrzał na Mary Claire i omal się nie przewrócił. Po
winno być jakieś prawo zabraniające kobietom pokazy
wania się w takich strojach. Znowu miała na sobie szor
ty ukazujące jej opalone nogi w całej okazałości. Ale za
miast bawełnianej koszulki włożyła skąpą bluzeczkę, któ
ra odsłaniała jej opalony brzuch. Szopę rudych włosów
ukryła pod czapeczką baseballową, której daszek osłaniał
jej oczy. Mimo to Harley zauważył w nich iskry gnie
wu, gdy spojrzała na jego dłoń spoczywającą na ramieniu
Stephie. Dzięki opowieści dziewczynki rozumiał jej reakcję,
ale nie zamierzał wycofać ręki. Nie stanowił żadnego zagro
żenia dla małej i Mary Claire powinna zdawać sobie z tego
sprawÄ™.
Odwrócił od niej wzrok; o wiele łatwiej było mu patrzeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]