[ Pobierz całość w formacie PDF ]
utrzymać równowagi, upadła wprost na wystawione
ozdoby. Lyanna rzuciła się na pomoc; Will, który kupił
już metalową plecionkę, w ostatniej chwili przytrzymał
przechylający się stół, podczas gdy Artch zaklął głośno i
złapał Viernę za ramiona.
Ostatni raz mówię, abyś odeszła. Zcisnął ją
mocno, odwracając w stronę fontanny. I lepiej będzie,
gdy posłuchasz zniżył głos do szeptu. Inaczej po
prostu ci przyłożę, jeśli jeszcze raz podniesiesz na kogoś z
nas rękę. A może od razu pobiegniesz się pożalić, że
pobiłem cię na targu? rzucił uszczypliwie.
Wyszarpnęła się z jego uchwytu i szybkim krokiem
podeszła do podnoszącej się dziewczyny.
Cholerna suka warknęła przez zaciśnięte zęby,
spluwając na ziemię tuż koło niej. Pożałujesz tego
zagroziła niczego nierozumiejącej Kyli.
Wynoś się. Lyanna nie zamierzała bawić się w
uprzejmości. Nie wiedziała, kim jest ta kobieta, ale
nikomu nie pozwoli obrażać swoich przyjaciół, a tym
bardziej członków rodziny.
A co mi zrobisz, jeśli nie posłucham? Vierna
popatrzyła wzgardliwie na Lyannę, jednak cofnęła się
nieco.
Artch z Willem nie zdążyli zareagować, kiedy
złośliwy uśmieszek pojawił się na ustach Lady. Szybkim
ruchem złapała dziwkę za włosy i pociągnęła ją ku ziemi.
Powiedziałam, żebyś się wyniosła wycedziła,
odpychając ją od siebie tak, że tamta potknęła się i
przysiadła na bruku.
Obie tego gorzko pożałujecie! wrzasnęła
upokorzona Vierna, podnosząc się szybko. I ty, i ta
wiedzma! Opętałyście go!
Odpowiedzią był cios, który trafił ladacznicę w
podbródek. Złapała się za obolałe miejsce, patrząc z
przestrachem na Lady, po czym odbiegła z głośnym
płaczem.
Wybaczcie. Lyanna rozmasowała kostki dłoni.
Chyba powinniśmy już wracać oznajmiła zdumionym
towarzyszom wyprawy.
Lyanno... Kyla zamrugała oczami z
niedowierzaniem.
To nie było zbyt rozsądne. Artch rozejrzał się po
tłumie, który zaczął gęstnieć wokół ich. Przyglądały im
się dziesiątki zaciekawionych twarzy.
Lepiej wracajmy. Will ruszył w kierunku stajni,
gdzie zostawili konie. Zaraz zainteresuje się tym
zbiegowiskiem ktoś ze straży.
Spojrzał porozumiewawczo na Artcha; ten w
odpowiedzi skinął głową. Prędko przecisnęli się przez
ciżbę.
Droga powrotna upłynęła im w milczeniu. %7ładne nie
miało nastroju na żarty czy prowadzenie rozmów o
niczym. Kyla chciała wypytać najemników, kim była ta
dziwna, napastliwa dziewczyna, jednak widząc
powściągliwość ciotki, nie odezwała się ani słowem. Obaj
mężczyzni też nie zdradzali ochoty do wynurzeń na temat
zajścia.
W grobowej ciszy dotarli wreszcie do zamku.
Niech Morht do mnie przyjdzie jeszcze przed
kolacją zarządziła Lyanna, zsiadając z konia na
dziedzińcu. I wy obaj też poinformowała Artcha i
Willa.
Kyla odprowadziła swojego konia do stajni, po czym
ruszyła w stronę kuchni. Była głodna i miała nadzieję, że
znajdzie się tam jeszcze coś dobrego. Na ten sam pomysł
wpadł też Vartheńczyk, bo zastała go wesoło
rozmawiającego z Seleną i Catriną. Wsunęła głowę do
środka, a widząc, jak śmieją się wspólnie, natychmiast się
wycofała. Jednak zaczeka do kolacji.
Zaraz wrócę oznajmił kobietom Morht, zrywając
się z krzesła.
Jakby go kto gonił, wypadł z kuchni i szybkim
krokiem ruszył w ślad za Kylą.
Nie zdążyła jeszcze przejść środkowego skrzydła i
skierować się do swojej komnaty, kiedy usłyszała stukot
jego podkutych butów. Zerknęła przez ramię i na widok
mężczyzny serce zabiło jej szybciej. Przezornie
zatrzymała się, spoglądając na niego podejrzliwie.
Stanąwszy przed Kylą, surowy zwykle Morht
uśmiechnął się krzywo.
To dla ciebie powiedział, wciskając jej w dłoń
zwinięty kawałek materiału. Nie musisz dziękować.
Po czym odwrócił się na pięcie i równie szybkim
krokiem wrócił do kuchni. Oszołomiona patrzyła za nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]