[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Było bardzo cicho. W niesamowitej ciszy trzeszczenie gałązek pod stopami brzmiało niczym
wystrzał. Pat ostrożnie wybierała drogę. Nikt nie powinien wiedzieć o jej obecności.
Z radością stwierdziła, że ścieżki wśród gąszczu usychających paproci były dobrze
wydeptana. Od czasu do czasu słyszała przebiegającego królika i wtedy podskakiwała
mimowolnie. Chciałaby, żeby ta noc już się skończyła.
Na leśnym poszyciu osiadał szron, srebrząc się w świetle księżyca. Jednak Pat nie zwracała
na to uwagi. Z ulgą dotarła do ukrytej w lesie polany. Na miękkim piasku wyraznie zaznaczały
się ślady kół. Nawet jej niewprawne oczy rozpoznały je bez trudu.
Jaguar, landrover i mini tej małej suki! Zlady na piasku wyjaśniały wszystko.
Potem zobaczyła domek. Ciemny i cichy stał na środku polany. W żadnym z małych,
zakratowanych okien nie paliło się światło. Była przygotowana na to, że Jenny i Clive wybrali się
gdzieś wieczorem i że nie zobaczy białego jaguara parkującego pod sosnami. Tymczasem tam
stał. Clive był tutaj. Prawdopodobnie w łóżku z tą brudną, małą dziwką!
Pat oparła się o pień wielkiej sosny korsykańskiej i zapaliła papierosa. Z tej odległości nie
zobaczą ognika nawet gdyby wyglądali przez okno, co jednak było mało prawdopodobne. Oni są
jednak zajęci innymi sprawami.
Ręce Pat drżały. Nie z zimna, ale z jawnej furii wzgardzonej kobiety. Próbowała zebrać
myśli. Instynkt podpowiadał jej, by wkroczyć tam niczym anioł zemsty.
Może by spróbować, ale wtedy starcie raczej skończy się jej porażką. Czy powinna
ryzykować i podejść bliżej? Może wypuścić powietrze z opon? A kiedy w końcu wróci do domu
przedstawić Clive owi niezbite dowody.
Pat zgasiła papierosa. Czas ruszać. Trzeba działać, póki czas. Nagle usłyszała nikły dzwięk.
Gdzieś trzasnęła gałązka. Może to królik. Pat usłyszała kolejny trzask. To było coś ciężkiego.
Wyobraznia wyrwała się jej spod kontroli. Diabły grasowały w ciemności, unosząc świeżo
wykopane trupy, szukając ludzkiego ciała i krwi... Boże! Opamiętaj się, dziewczyno!
Zauważyła kolejny ukradkowy ruch w ciemnościach za jej plecami. Ktoś tam jest.
W dodatku musi ją widzieć. Jej sylwetka rysowała się wyraznie na skraju polany.
Była tylko jedna szansa ucieczki: jaguar. Szybki  bieg. Clive prawdopodobnie zostawił
otwarte drzwi i kluczyki w stacyjce. Do środka i w nogi. Clive miałby długi spacer do domu.
O ile w ogóle zawracałby sobie głowę powrotem...
Pat usłyszała czyjś oddech. Ktokolwiek to był, zbliżył się do niej o niecałe dwa jardy.
Prawdopodobnie dogoni ją i złapie. Lepiej stanąć z nim twarzą w twarz. W najgorszym wypadku
Clive przybiegnie na jej krzyk.
 Kto... tu... jest?  w mroznym, nocnym powietrzu głos Pat zabrzmiał jak ochrypłe krakanie.
 Proszę się nie bać  usłyszała uprzejmą, spokojną odpowiedz.
 Niech się pani nie rusza. Zaraz będę przy pani. Nic pani nie zrobię.
Rododendrony rozchyliły się powoli. Ktoś się z nich wynurzył, starając się poruszać
bezszeletnie. Był ciągle w cieniu i nie widziała go wyraznie.
 Dzwięk niesie się po nocy  szepnął.  Nie chcemy, by nas usłyszeli, prawda?
Przynajmniej ja nie chcę, a sądząc po pani zachowaniu, myśli pani podobnie!
Wysunął się z cienia w plamę księżycowego światła i jej strach zmniejszył się znacznie
w chwili, gdy go ujrzała. Był przystojny. Bardzo przystojny. Blondyn.
Dwadzieścia kilka lat.
 Jestem Latimer. Chris Latimer. Reporter ze  Stara .  Uśmiechnął się.  A kim pani jest?
 Pat Rowlands. Uspokoiła się widząc, że nieznajomy nie ma pary rogów na czole
i rozwidlonego ogona z tyłu.
 Ach! %7łona Clive a Rowlandsa. To wyjaśnia wszystko.
 Przykro mi  powiedziała  ale wygląda, że ma pan nade mną przewagę, panie Latimer.
Mężczyzna poczęstował ją papierosem z pogniecionej paczki. Zapalili oboje i schronili się
z powrotem w cień rododendrona.
 Nie mogą nas tutaj zobaczyć  uśmiechnął się, próbując rozproszyć jej wątpliwości. 
Teraz opowiem pani moją historię. Jak prawdopodobnie pani wie, mąż pani przebywa tam od
czterech godzin, ulegając wdziękom panny Jenny Lawson.
 Suka!
 Zgoda. Teraz. Ale nie kiedyś. Cztery miesiące temu była najsłodszą dziewczyną jaką
kiedykolwiek spotkałem.
 Proszę mnie o tym przekonać  żachnęła się Pat.  Teraz kiedy strach minął, powróciła
nienawiść do Jenny Lawson.
 W porządku. Chciałem się z nią ożenić. Wszystko układało się doskonale. W jednej tylko
rzeczy nie mogliśmy dojść do porozumienia. Chodziło o regularne wizyty u jej wuja Toma.
Nigdy nie lubiłem faceta. Nie potrafię tego sprecyzować, ale coś mnie w nim niemile uderzało.
Tak czy owak Jenny przyjeżdżała do niego na weekendy i w czasie jednej z wizyt, Lawson nagle
umarł. Jenny nie wracała, więc przyjechałem tutaj szukając jej. Dostałem kopniaka. To nie była
ta sama dziewczyna, którą znałem tydzień wcześniej.
Latimer zaciągnął się głęboko dymem. Pat Rowlands napotkała jego spojrzenie.
 Niech pan mówi dalej  powiedziała.  To ciekawe.
 Słyszała pani coś o  opętaniu , pani Rowlands?
 Znam tylko potoczne znaczenie tego słowa  odparła.  Mów mi Pat.
 Dziękuję, Pat.  Opętanie to coś, czego nigdy nie zrozumiem. Możemy je jedynie
zaakceptować. Wyjaśnię ci to na najprostszym przykładzie. Jeśli bardzo kogoś kochasz, stajesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl