[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieobecność, została porażona bólem. Uważał ją za beznadziejną matkę.
Ramiona jej opadły. To było takie niesprawiedliwe.
A przecież nie chodziło o Dylana, za którym co dzień tęskniła. To
bliskości Connora nie mogła znieść, dlatego starała się przebywać w domu
jak najkrócej. Wspomnienie wspólnie spędzonej nocy... tego, co mogliby
mieć... to tak strasznie bolało. Musiała chronić swoje złamane serce.
Victorio, jeśli nie masz czasu dla Dylana, jeśli nie możesz
zagwarantować, że o odpowiedniej porze będziesz z dzieckiem, to lepiej się
wyprowadz padły słowa ostre i zimne jak kryształki lodu.
Krew odpłynęła jej z twarzy. Nagle pozbawiona sił, osunęła się na
kanapę.
O czym ty mówisz?
Dobrze wiesz.
Rozwód. Mówił o rozwodzie.
Ale przecież obiecałeś... Obiecałeś, że nie zakończysz naszego
małżeństwa. Victoria przyłożyła palce do skroni, jakby usiłowała zebrać
myśli.
Słyszała kroki na dywanie. Błyszczące buty pojawiły się w polu jej
widzenia.
Sprawy uległy zmianie, Victorio.
Dana i Paul wzięli ślub. Connor zdał sobie sprawę, że to fikcyjne
114
R
L
T
małżeństwo nigdy mu nie wystarczy.
Chciał się wycofać.
Nie możesz tego zrobić. Wlepiła wzrok w jego buty.
Przez ostatnie dziesięć dni prawie nie bywałaś w domu. Poprzednią
niedzielę oraz większość ostatniego weekendu poświęciłaś pracy.
Podniosła głowę i popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
Zapewniam cię, że...
Przykro mi, ale to trzeba skończyć. Ze względu na Dylana.
Ból był dojmujący, jej serce krwawiło. Tego właśnie się obawiała. %7łe
odbierze jej dziecko. Małżeństwo z Connorem miało temu raz na zawsze
zapobiec.
Nagle ogarnęła ją wściekła determinacja. Nie! Nie pozwoli Connorowi
usunąć się z życia Dylana tylko dlatego, że przyjaciel odebrał mu ukochaną.
Musi odegnać wspomnienia wspaniałych chwil, gdy było im ze sobą tak
dobrze, tę magiczną noc poślubną, pełną szalonej namiętności i
niewiarygodnych uniesień, ponieważ przysłaniał ją cień tamtej kobiety,
kobiety, która na niego nie zasługiwała.
Przełknęła bolesną gulę w gardle.
Tu chodzi o Danę.
O Danę?
Tak, Danę. Wspaniale udawał głupca, a więc będzie musiała mu
wyjaśnić. Danę, która kiedyś z tobą pracowała, która dzieliła z tobą łóżko...
Wiem, kim ona jest zniecierpliwił się. Po prostu nie pojmuję, co
ma wspólnego z tą dyskusją.
Wszystko! W zeszłym tygodniu wyszła za mąż.
I co z tego?
Ożeniłeś się ze mną tylko dlatego, żeby zemścić się na Danie.
115
R
L
T
Co za kompletne brednie. Jego oczy zaczęły błyszczeć jakimś
dziwnym blaskiem.
Odetchnęła nierówno.
To nie są brednie... Wiedział, że Dana i Paul biorą ślub. Nie wyprze
się. Victoria desperacko starała się uporządkować myśli, choć oczy Connora,
rzucające grozne błyski, ją rozpraszały.
Bzdura. Wzięliśmy ślub ze względu na Dylana. Chcesz mi wmówić,
że nadal mam bzika na punkcie Dany? To nieprawda. Przysunął się bliżej,
tak że dotykał kolanem jej kolana. Nic nie rozumiesz!
Potrafię zrozumieć, że chciałeś się na niej zemścić. Czy był lepszy
sposób niż nasze małżeństwo?
Oszczędz mi tego pseudopsychologicznego bełkotu.
Jego głos był lodowaty. Problemem nie jest Dana, ale twój stosunek
do dziecka.
Jej przywiązanie do Dylana było niepodważalne; na litość boską, to
przecież jej dziecko! Najwyższy czas, żeby Connor się o tym dowiedział.
Nie chcesz mnie, ponieważ nie jestem Daną. Rozumiem to. A ty
musisz zrozumieć, że nie zrezygnuję z Dy lana, bo on...
Nie zamierzam już ci dawać szansy, Victorio.
Musisz powiedziała z ponurą satysfakcją. Jestem opiekunką
prawną i...
A ja jestem jego biologicznym ojcem!
Zaszokowana skoczyła na równe nogi. Stali naprzeciwko siebie, ciężko
oddychając, jak wojownicy gotowi do walki.
Ty jesteś ojcem Dylana?
Skinął głową.
To niemożliwe! Michael jest jego ojcem. Chciała krzyczeć. To nie
116
R
L
T
tak miało być. Dylan nie może być dzieckiem Connora. Zwłaszcza po tym
wszystkim, co wydarzyło się między nimi. Od zawsze, od ich pierwszego
spotkania, gdy ona zapragnęła go już po pierwszym spojrzeniu, a on nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]