[ Pobierz całość w formacie PDF ]

między ścianami poszarpanych urwisk. Jeden z bogatych przodków Stephena zbudował
Tamarę z solidnego kornwalijskiego granitu jeszcze w piętnastym wieku. Ten rycerz
zamieszkał w Kornwalii, do której nie sięgało wtedy prawo i tutejsi ludzie sami musieli dbać
o siebie.
Delfina pomyślała, że z tej odległości budynek wydaje się zimny i wyniosły, a nie
przytulny i pogodny, ale szybko zmieniła zdanie, gdy wyłożonym kocimi łbami podjazdem
wjechali na dziedziniec. Tutaj wszystko wydawało się łagodniejsze i delikatniejsze, zwłaszcza
okna z epoki Tudorów, wycięte w grubym granicie, oraz niewielka kaplica z uroczą
wieżyczką. Z podziwem przyglądała się otoczeniu i od razu doszła do wniosku, że zarośnięte
trawniki oraz bluszcz pełzający po ścianach domu należy jak najszybciej przystrzyc. Uznała,
że mimo zaniedbania Tamara to naprawdę piękne miejsce.
Woznica zatrzymał powóz u podnóża niskich, kamiennych schodów. Służba została
uprzedzona o przybyciu państwa młodych, nikt jednak nie wyszedł im na powitanie.
W związku z tym pan Oakley pospieszył do środka, by rozeznać się w sytuacji, Stephen zaś
wziął Delfinę pod ramię i uroczyście wprowadził do domu.
Stojąc na środku obszernego holu o ścianach wyłożonych dębiną, z niedowierzaniem
rozejrzała się wokoło. Zcisnęło się jej serce i poczuła ogromne rozczarowanie.
- Boże drogi, cóż to za okropne miejsce! - krzyknęła, nim zdążyła ugryzć się w język.
Pod drewnianym sufitem przestronnego holu wisiały ogromne pajęczyny. Mimo upału
na zewnątrz było zimno, a nieprzyjemna wilgoć zdawała się przenikać aż do kości.
W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i Delfina od razu pomyślała, że warto byłoby
napalić w ogromnym kominku. Nie była pewna, czy na twarzy Stephena dostrzega smutek,
czy irytację.
- Muszę cię przeprosić za stan domu, moja droga - powiedział po chwili. - Nie było
mnie tu od pewnego czasu... Niemal od dwóch lat, mówiąc ściślej, i jak widzę, sprawy
wymknęły się spod kontroli.
- Aagodnie powiedziane - zauważyła i przejechała palcem przez grubą warstwę kurzu
na stole. - Od razu widać, że nie wydajesz na dom zbyt wiele. Jest tu jak w grobie!
- Poczekaj, majordomus Chambers na pewno jest gdzieś w pobliżu. Poszukam go
i sprawdzę, co się stało.
Stephen ruszył do drzwi, a stukot jego butów rozniósł się echem po pomieszczeniu.
Zwieżo upieczona panna Fitzwaring odwróciła się, kiedy z pokoju po drugiej stronie holu
wyłoniła się kobieta, na oko dwudziestokilkuletnia. Spod jej czepka wymykały się potargane
brązowe włosy, a pulchną talię opasała fartuchem. Podejrzliwie popatrzyła na Delfinę.
- A pani to kto? - zapytała niegrzecznie.
- Lady Fitzwaring, nowa pani domu - odparła pewnym głosem.
Służąca szybko zamrugała oczami i coś mruknęła. Wydawała się bardzo podejrzliwa.
- Jak się nazywasz? - zapytała Delfina.
- Alice Duncan... jaśnie pani - dodała z ociąganiem dziewczyna.
- Gdzie majordomus, który miał się zajmować posiadłością? Niejaki pan Chambers,
o ile dobrze pamiętam. Lord Fitzwaring wysłał notę z informacją o naszym przyjezdzie.
Gdzie zatem się podziewa?
- Leży w grobie od sześciu tygodni... jaśnie pani.
- Ach, rozumiem. - Delfina zawahała się, lecz po chwili oznajmiła: - No cóż, bardzo
mi przykro. W takim razie proszę sprowadzić ochmistrzynię.
- Pani Crouch poszła do wioski odwiedzić siostrę. Pózno wróci. Jestem tylko ja, no
i Davy.
- Davy?
- Ano mój młodszy brat. Rąbie drewno na ogień.
Delfina nie spodziewała się takich problemów, i to na samym początku. Już miała
zganić służącą, ale powstrzymała się.
- Mój mąż oczekiwał, że dom będzie dziś w pełni gotowy do otwarcia. Obawiam się,
że nasze przybycie spowoduje dużo zamieszania po tak długim czasie. - Wskazała drzwi, za
którymi zniknął Stephen. - Lord Fitzwaring poszedł tamtędy. Podróż była długa i męcząca
i chętnie coś zjemy. Dobrze byłoby również napalić w kominku. - Delfina potarła zziębnięte
ręce. - Dopilnujesz tego, Alice?
Nauczono ją okazywać respekt służbie, ale nagle zrozumiała, że musi się wykazać
większą stanowczością, jeśli ma sobie poradzić w nowym domu.
Nie czekała na odpowiedz, tylko powoli ruszyła przez hol, rozglądając się wokół
siebie. Było tu naprawdę ponuro, nawet promienie słońca wpadające przez wysokie okna
nieszczególnie poprawiały nastrój wnętrza. Na górę prowadziły szerokie, dębowe schody.
Stephen powrócił do holu i uśmiechnął się smutno.
- Wiadomość o naszym zbliżającym się przybyciu najwyrazniej nie dotarła. Niestety,
stary Chambers umarł - westchnął. - Wiem, Delfino, że nie do takich warunków przywykłaś,
ale z czasem się przyzwyczaisz.
- Mam taką nadzieję. - Pokiwała głową. - W tym momencie nie jest tu ani miło, ani
przytulnie.
Stephen stanął przed żoną i popatrzył na nią uważnie.
- Widzę twoje rozczarowanie i doceniam szczerość. Może jednak dasz temu
domostwu szansę i raczysz obniżyć nieco swoje wysokie standardy?
Delfina zamarła i odruchowo uniosła głowę, słysząc drwinę w jego głosie.
- Moje standardy zostały ostatnio tak skutecznie obniżone, że w niczym nie
przypominają tych z czasów mojej młodości. Obawiam się, że to część procesu dorastania -
dodała łagodniej. - Za dojrzałość płaci się czasem wysoką cenę rezygnacji z wartości
i marzeń.
Stephen uśmiechnął się do niej ze szczerą sympatią.
- Trafne spostrzeżenie, moja droga - przyznał. - Posłałem już do wioski po panią
Crouch. Wkrótce dostaniemy coś do jedzenia, a tymczasem oprowadzę cię po domu, choć
jeśli stan innych pomieszczeń przypomina stan holu, raczej nie przypadną ci do gustu.
Tak właśnie było, lecz Delfina musiała przyznać, że mimo zaniedbania dom
urządzono ze smakiem. W każdym pokoju wisiały częściowo wypłowiałe ze starości
flamandzkie gobeliny, przedstawiające scenki z podań ludowych i greckiej mitologii. Piętra
znajdowały się na różnych poziomach, więc wędrówka po domu oznaczała nieustanne
wchodzenie i schodzenie.
Po powrocie do holu Stephen popatrzył na żonę.
- I co sądzisz o domu, Delfino? - zapytał. - Myślisz, że będziesz tu szczęśliwa?
Nie odpowiedziała od razu. W milczeniu podeszła do kominka, w którym tajemniczy
Davy na szczęście zdążył już napalić.
- To piękny dom, nie przeczę, ale jest tu dużo do zrobienia - odezwała się w końcu. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl