[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Kto jeszcze używa takiego określenia jak ujmujący?
- Ja.
Wyatt się uśmiechnął.
- Może to i jest ujmujące. Ale raczej nie dochodowe.
- Mimo to kupiłeś ten motel.
Wiedział, że Alex szuka powodu, dla którego właściciel jednego z najnowocze-
śniejszych hoteli w okolicy nabył nieruchomość, która nie gwarantowała sukcesu komer-
cyjnego. Prawdę mówiąc, założyłaby się, że w czasie, gdy Wyatt kupował Przystań, nie-
wiele nieruchomości charakteryzował taki... smutek.
R
L
T
- Chcesz tu wprowadzić zmiany.
- Zawsze wprowadzam zmiany.
- Długo to masz?
- Ponad rok. Prawie dwa lata.
- I jeszcze nic nie zrobiłeś? Chyba nie z braku funduszy.
- Nie, mam pieniądze.
- Więc?
Zastanawiał się chwilę.
- Trzeba coś z tym zrobić, ale... lubię to takie, jakie jest, chociaż wiem, że to nie-
zbyt atrakcyjne.
- Mówisz, jakbyś miał sobie za złe. Nie rozumiem, na czym polega problem. Skoro
nie musisz na tym zarobić, a tutaj ci się podoba, można to tak zostawić.
- Ale po co?
- Czy wszystko musi być po coś?
- Niektórzy tak sądzą.
- A ty?
- Powiedzmy, że dorastałem w świecie, gdzie wszystko miało cel i wartość.
Otworzyła usta.
- Nie pytaj. Powiedziałem ci już więcej niż komukolwiek innemu.
- Nie lubisz o tym rozmawiać, bo to bolesny temat.
- Jesteś nadzwyczajną kobietą.
- Bo zadaję osobiste pytania?
- Bo zadajesz mi pytania o moją przeszłość, chociaż ci oznajmiłem, że o tym nie
rozmawiam.
- To nieuprzejme, prawda?
Powinna się wycofać, tymczasem nie mogła się powstrzymać przed kolejnym kro-
kiem.
- Dlaczego chcesz znać moje motywy? - zapytał.
- Ja... nie wiem.
R
L
T
To nie była do końca prawda. Wyatt interesował ją za bardzo. Nie mogła od niego
oczekiwać niczego więcej poza pożądaniem. Kiedy jednak patrzyła w te zielone oczy i
widziała, że nie jest tak spokojny, jak sądzi większość osób, nie potrafiła opanować chę-
ci, by wiedzieć o nim wszystko.
Ku jej zdumieniu, Wyatt się roześmiał.
- Nie znam nikogo tak bezpośredniego jak ty. Czy nie rozmawiam o swojej prze-
szłości dlatego, że była bolesna? Cóż, z pewnością nie była miła. Moja matka nie lubiła
dzieci, a wuj, u którego mnie zostawiła, lubił je jeszcze mniej. Uważał, że dzieci powin-
ny pracować i że pięść to użyteczne narzędzie w ich wychowywaniu. Ja z kolei byłem
diabłem wcielonym, nie chciałabyś mnie wtedy znać. Dlaczego nie rozmawiam o tam-
tych czasach? Bo nie pasują do wizerunku właściciela McKendrick's. Moja żałosna histo-
ria nie służy interesom w mieście stworzonym dla rozrywki, a ponieważ dążę do sukcesu,
nie chwalę się ponurym dzieciństwem.
Mimo to już dwukrotnie napomknął o nim Alex.
- Nie znoszę przegrywać, a kupiłem tę przystań - rzekł z grymasem. - Takie ponu-
re, brzydkie, pełne wad, pod każdym względem niedoskonałe miejsce.
Wymienił chyba cechy, za które był krytykowany przez tych, którzy powinni go
kochać i chronić. A jednak w jego głosie Alex słyszała wzruszenie. To wystarczyło, by
obudził się w niej instynkt opiekuńczy.
- To nie jest brzydki motel.
- Jeśli powiesz potrzebuje tylko miłości", będę musiał się roześmiać. Wiesz o tym,
prawda?
Zmarszczyła nos.
- Potrzebuje uwagi, pomysłowości i trochę...
- Nie mów tego - ostrzegł, a ona klepnęła go w ramię.
- Wybacz. Jesteś moim szefem.
Kiedy podniosła wzrok, jego oczy płonęły.
- Alex, nie patrz tak na mnie. Nie kuś mnie.
- Nawet nie próbuję. - Znowu kłamała.
- Pragnę cię od samego początku. Nie powinienem był cię zatrudniać.
R
L
T
- Bo to nieprofesjonalne?
- Bo nie chcę cię skrzywdzić.
- Kobiety cię pożądają, a ty nie chcesz miłości. To naturalne, że łamiesz im serca.
- Twojego nie chcę złamać.
- Nie pozwolę na to. Nauczyłam się być silna.
- Więc bądz silna za nas oboje. Bo ja przegrywam tę batalię.
Pochylił się, jego wargi znalazły się tuż obok jej warg. Czuła, jak przeskoczyła
między nimi jakaś iskra.
Zarzuciła mu ręce na szyję i całowała go długo i namiętnie. Robiło jej się słabo z
tęsknoty, pożądania, z powodów, o których nie chciała myśleć. Najbardziej nie chciała
myśleć o rzeczywistości. Najchętniej by go poprosiła, by ją zabrał do jednego z tych
zrujnowanych domków i tam się z nią kochał. Jeśli jednak to zrobią, Wyatt nigdy sobie
nie wybaczy.
Ona z kolei będzie sobą zniesmaczona. Twierdziła przecież, że jest silna.
Wyatt obejmował ją czule, a jego pocałunki rozpalały jej wargi. Jego dłonie zaś...
ach, te jego dłonie...
Stop, odezwał się głos rozsądku, zupełnie jakby obok niej była Jayne, Serena albo
Molly.
- Nie mogę posunąć się dalej - szepnęła.
Wyatt natychmiast wypuścił ją z objęć, jakby to nie jej drżący głos, ale jej serce
przemówiło. Alex skrzyżowała ramiona na piersi.
- Tylko nie przypisuj wszystkiego sobie. To ja zaczęłam. I ja to zakończyłam. I ja
ci powiedziałam, że nad sobą panuję.
Na posępnej twarzy Wyatta pojawił się półuśmiech, jakby usłyszał coś zabawnego.
- Nie śmiej się ze mnie.
- Gdzieżbym śmiał. Przerażasz mnie, Alex.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]