[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na klucz i rozebrała się. Zawsze dotąd była sama w do
mu, kiedy brała kąpiel i wykonywała różne intymne
czynności, czuła się więc trochę skrępowana obecnością
obcego mężczyzny w drugim pokoju. Ale potem przy
pomniała sobie, że - czy jej się to podoba, czy nie - ten
obcy mężczyzna jest jej mężem i odtąd będą mieszkali
pod jednym dachem, może nie do końca życia, ale na
pewno tak długo, dopóki władze nie odczepią się od Ni
cka. Dopiero wtedy będą mogli wziąć rozwód.
Wyciągnęła się w wannie. Uwielbiała leżeć w ciepłej,
pachnącej wodzie, rozkoszować się lenistwem, ale wie
działa, że dzisiejszego wieczoru, zwłaszcza po tych
dwóch kieliszkach szampana, nie może sobie na to po
zwolić. Jeszcze by zasnęła i zaczęła się topić. Wtedy Nick
musiałby wyłamać drzwi. Wyobraziła sobie, jak podnosi
jej ociekające wodą ciało, potem jak niesie ją do sypialni,
kładzie na łóżku, schyla się i zaczyna sztuczne oddycha
nie...
Nagle Caroline ocknęła się; otworzywszy szeroko
oczy, uświadomiła sobie, że jednak się zdrzemnęła. Naj
wyższym wysiłkiem woli zmusiła się, żeby usiąść prosto.
Zaczęła płukać twarz wodą, raz po raz, dopóki nie nabrała
pewności, że już więcej nie zaśnie.
- Caro, Caro! - Nick zastukał głośno do drzwi ła
zienki, po czym nacisnął klamkę. Był wyraznie zdener
wowany. - Caro, co się dzieje? Dobrze się czujesz?
123
- Tak. Tak! - zawołała przejęta i czym prędzej przy
sunęła myjkę do piersi.
Bała się, że lada chwila jej senne marzenia przybiorą
realny kształt, że Nick wypchnie drzwi, wpadnie do ła
zienki.
- To dlaczego tak długo nie wychodzisz? Wystraszy
łem się, że zemdlałaś albo co.
- Przepraszam. Chyba... po prostu zamyśliłam się i...
straciłam poczucie czasu.
Nie zamierzała się przyznać, że zasnęła. Jeszcze by uz
nał, że nadal śpi i mówi przez sen. A zawiasy w drzwiach
wcale nie były takie mocne.
Przerażona wizją Nicka wpadającego do łazienki,
poderwała się na nogi, szybko wytarła, po czym włożyła
koszulę, szlafrok, i tak ubrana umyła pośpiesznie zęby.
Wahała się, czy zmyć makijaż/Wiedziała, że nie powinno
zostawiać się go na noc, że to niezdrowo, że skóra musi
oddychać. Słyszała to tysiące razy, zarówno od matki,
jak i od Kate. Ale nie chciała pokazywać się Nickowi
nie umalowana, przynajmniej jeszcze nie teraz.
- Chryste, Caro, a jaką ci to robi różnicę? - spytała
swoje odbicie w lustrze. - Powtarzaj sobie, że wyszłaś
za mąż na prośbę babki, a nie dlatego, że jakiś facet za
wrócił ci w głowie!
Otworzyła drzwi - i natknęła się na Nicka. Nie spo
dziewała się, że wciąż tam będzie stał. Podskoczyła prze
rażona, zasłaniając ręką usta, jakby usiłowała stłumić
podchodzący do gardła krzyk.
- O Boże! - Roześmiała się nerwowo. - Ale mnie
wystraszyłeś!
124
- Przepraszam, nie chciałem. Na pewno nic ci nie
jest? - Przyglądał się jej z zatroskaniem.
- Na pewno - odparła. - A co miałoby mi być?
- Nie wiem, Caro. Po prostu, kiedy jedliśmy tort, po
wiedziałaś, że jesteś bardzo śpiąca, a potem znikłaś w tej
cholernej łazience i niemal przez godzinę nie dawałaś
znaku życia.
- Przez godzinę? Ojej, nie zdawałam sobie z te
go sprawy!
Czyli wbrew temu, co sądziła, nie była to żadna pię
ciominutowa drzemka. Całe szczęście, pomyślała, że na
prawdę się nie utopiła.
- Tak mi głupio - ciągnęła. - Byłam strasznie zmę
czona, a ciepła woda działa tak kojąco...
- Wiem. Teraz moja kolej. Wezmę szybki prysznic,
a ty wskakuj do łóżka i postaraj się zasnąć.
Miał ochotę dodać, że jeśli natychmiast nie zniknie
mu z oczu, to będzie musiał wziąć bardzo zimny prysz
nic. Przypuszczalnie dojrzała coś w jego spojrzeniu, jakiś
błysk pożądania, bo nagle, skinąwszy posłusznie głową,
przełknęła ślinę, zgarnęła poły szlafroka i ostrożnie, aby
się tylko o Nicka nie otrzeć, bez słowa udała się do sy
pialni.
Nick mruknął coś po rosyjsku, po czym wszedł do
łazienki; w ostatniej chwili przytrzymał drzwi, żeby nie
zatrzasnęły się z hukiem. Szlag by to trafił! %7łycie w ce
libacie, z tak atrakcyjną kobietą u boku, będzie znacznie
trudniejsze, niż podejrzewał. Dlaczego, u licha, przystał
na szalony pomysł Kate, aby poślubić jej wnuczkę! Trze
ba było się zgodzić na deportację!
125
Odkręcił wodę. Z prysznica poleciał lodowaty stru
mień. Nick wstrzymał oddech; miał wrażenie, jakby ktoś
wbijał mu w skórę tysiące ostrych igieł. Nie, to nie do
wytrzymania. Przyszło mu do głowy, że ten, kto wymyślił
zimny prysznic jako lek na dolegliwość, której pragnął
się pozbyć, musiał być sadystą. Dygocząc z zimna, puścił
ciepłą wodę. I nagle jęknął pod nosem: przypomniał mu
się widok Caroline w miękkiej, zwiewnej koszuli nocnej.
Zwiatło palące się w łazience i sypialni sprawiało, że mi
mo szlafroka, który miała na sobie, widać było zarysy
jej ciała. Zwrócił uwagę na jej wspaniałe piersi - zbyt
pełne, aby mogła być modelką - na cudowną linię talii
oraz bioder, na smukłe nogi.
Kusiło go, żeby porwać ją w ramiona, przenieść do
sypialni, rzucić na łóżko, rozebrać i kochać się z nią do
białego rana. Z trudem się powstrzymał. Różne myśli
chodziły mu po głowie: że jest od niej wyższy, znacznie
silniejszy, że mają dokument stwierdzający, iż są
małżeństwem. Podejrzewał zresztą, że gdyby nie dotrzy
mał słowa i jednak zaciągnął Caroline do łóżka, ona ni
komu by się do tego nie przyznała. Tak, potwornie go
to korciło.
Ale nie był Paulem Andersenem; nigdy nie skrzyw
dziłby Caroline, nie zadał jej bólu, nie sprawił cierpienia.
Nawet gdyby obudził w niej żądzę, wiedział, że rano czu
łaby się zawstydzona i upokorzona. Może nawet do tego
stopnia, że postanowiłaby wystąpić o rozwód. A wtedy
jej babka stanowczo domagałaby się wyjaśnień.
Nie należał do ludzi bojazliwych; niełatwo go było
przestraszyć. Wolałby jednak nie mieć do czynienia
126
z szalejącą z wściekłości Kate Winfield Fortune. Jej na
pady furii były słynne w całym mieście.
Cóż, skoro się powiedziało  a", trzeba powiedzieć  b".
Wszystko ma swoją cenę. Uniknął deportacji, ale za to
- mając piękną żonę - musi żyć w celibacie. Jęknął nie
zadowolony.
Zakręciwszy wodę, wyszedł z kabiny prysznicowej,
wytarł się do sucha, wciągnął spodnie od piżamy oraz
szlafrok, który zabrał ze względu na Caroline.
Kiedy otworzył drzwi, zobaczył, że na stoliku nocnym
pali się światło. Był wzruszony - kładąc się, włączyła
lampkę, żeby nie szedł po omacku.
- Caro, śpisz? - spytał cicho, zbliżając się na palcach
do wielkiego łoża z baldachimem.
- Uhm - zamruczała sennie. - Prawie.
Przeciągnęła się leniwie i ziewnęła. Jak kotka, pomy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl