[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No tak... Znowu chodzi o Ednę. - Maks nie ukrywał frustracji. - Czy
my już nigdy nie potrafimy zbliżyć się do siebie, zapomnieć o
przeszłości?
- Może ty jesteś w stanie. Ja nie.
- Nie pozwalasz mi nawet niczego o niej opowiedzieć.
- Nie chcę słuchać żadnych wyjaśnień.
Maks milczał przez chwilę. W księżycowym świetle widziała jego
zaciętą twarz i zaciśnięte usta.
RS
74
- Będziemy musieli przejść nad tym do porządku dziennego. Nie
widzę innego wyjścia.
- Nie da siÄ™.
- Musimy. Przecież sama przyznałaś, że coś do mnie czujesz.
- Fizyczny pociąg. - Zmusiła się, żeby to powiedzieć. - Ale na tym
koniec. Nie jestem w stanie odczuwać nic więcej, bo ci nie ufam. I nie
zaufam już nigdy.
Odsunął się od niej tak gwałtownie, jakby go uderzyła. Rozpaczliwie
zakochana, miała ochotę zrezygnować ze wszystkich swoich
postanowień i podejść do niego.
- W porządku - westchnął ciężko, nim zdążyła się poruszyć. - Jeśli tak
to odczuwasz, rzeczywiście nie ma sensu, żebyśmy ze sobą spali.
Będziemy mieszkać razem, dopóki jest tu Melissa. Dla dobra naszej
Annie. Zrobię jednak tak, jak proponowałaś. Zestawię sobie krzesła,
łóżko zostawiam do twojej dyspozycji.
- Maks...
- I tak będzie do chwili - dokończył z kamienną twarzą - aż pewnego
dnia odzyskam twoje zaufanie.
Po tych słowach w sypialni zapanowała nienaturalna, nabrzmiała ich
wzajemnymi urazami i pretensjami cisza.
RS
75
ROZDZIAA SIÓDMY
Samanta przebudziła się. Przez moment leżała nieruchomo i nagle
czegoś jej zabrakło. Tak, pokój był pusty. Uniosła się na łokciu i
spojrzała na zestawione krzesła, które od tygodnia zajmował nocą Maks.
Odczekała parę chwil, myśląc, że może poszedł do łazienki, a kiedy nie
wracał, postanowiła zorientować się w sytuacji. Wyszła na korytarz i
zobaczyła, że w jego gabinecie pali się światło. Drzwi były lekko
uchylone.
Maks siedział przy biurku zasłanym dokumentami. Pisał na
komputerze, używając dwóch palców.
- Maks - odezwała się cicho, stając w progu.
- Samanta... - Podniósł wzrok. - Słychać, jak piszę?
- Nie. Obudziłam się i zobaczyłam, że cię nie ma. Co robisz?
- PracujÄ™.
- Widzę. Ale o tej porze? Na litość boską, człowieku, jest trzecia nad
ranem. Czy to nie może poczekać?
- Gderasz jak klasyczna żona.
Uśmiechnął się jednak i kiedy zrobiła to samo, oboje odczuli coś z
atmosfery dawnych lat. Samanta skrzyżowała ręce na piersiach. Po co te
sentymenty, myślała, i to teraz, gdy powinna przygotować się na
RS
76
ostateczną rozłąkę. Niestety, nad pewnymi sprawami nie potrafiła
zapanować, a miłość do Maksa była jedną z nich.
- Niech ci będzie, że jak żona, chociaż to już przeszłość.
- Zamilkła, widząc, że przez twarz Maksa przebiegł cień.
- Chciałabym mimo to wiedzieć, czemu siedzisz tutaj po nocy.
- To ta sprawa sÄ…dowa. Mam jÄ… pojutrze, a jeszcze siÄ™ przez wszystko
nie przegryzłem. - Przesunął niecierpliwie dokumentację.
- JesteÅ› zazwyczaj taki zorganizowany...
- Tym razem nie udaje mi siÄ™. CiÄ…gle wyskakuje coÅ› pilnego, na
domiar złego zachorowała moja sekretarka... Jeśli teraz nie zajmę się
robotą, to i tak będę leżał i rozmyślał... Wracaj do łóżka, kochana.
Nie ma sensu, żebyśmy oboje byli rano wykończeni.
Gdybyż tak jej nie nazwał! Jego serdeczność, być może pozorna,
sprawiła, że ciężko jej było odejść. Maks wyglądał tak mizernie, że aż
ścisnęło się jej serce.
- Pomogę ci - powiedziała, wchodząc do gabinetu. Spojrzał na nią
zaskoczony. Podniósł się i dotknął jej policzka.
- Nie, nie. Ale dziękuję za propozycję.
Pragnęła tylko jednego - położyć mu głowę na piersi. Miniony tydzień
był torturą. Spali w jednym pokoju, odbierając sobie prawo do
fizycznego kontaktu, za którym tak straszliwie tęskniła. Maks
dotrzymywał słowa, nie próbował się do niej zbliżyć. Wiele razy kusiło
ją, by przejąć inicjatywę, ale w ostatniej chwili górę brały duma, gniew i
świadomość, że Edna jest wciąż kimś istotnym w jego życiu.
- Naprawdę chcę ci pomóc. Stukasz dwoma palcami.
W ten sposób można się męczyć w nieskończoność... Piszę bardzo
szybko, pamiętasz?
- Tak.
- Kiedyś zawsze ci pomagałam. Nie ma powodu, bym nie mogła robić
tego teraz.
- Jest powód - powiedział martwym tonem. - Wszystko się zmieniło,
ciągłe mi o rym przypominasz. Nie jesteśmy już prawdziwym
RS
77
małżeństwem.
Samanta nie była przygotowana na ból, który ją przeniknął po tych
słowach. Co innego, gdy sama tak myślała, co innego, gdy usłyszała je z
ust Maksa. Próbowała jednak nie dać nic po sobie poznać.
- To nie jest żaden powód Chcę ci pomóc, po prostu. We dwoje
pójdzie nam szybciej. Podyktujesz mi, co trzeba, i zaraz się ze wszystkim
uporamy.
Maks kręcił głową, lecz coraz słabiej, gdyż propozycja była zbyt
kuszÄ…ca.
- Tracimy czas - przynagliła.
- Musisz się wyspać, idziesz przecież jutro do pracy.
- Uśmiechnął się szeroko. - Właściwie to już dzisiaj.
Samanta skrzywiła się lekko.
- Szukasz wykrętu.
- No, zgoda. Jeśli faktycznie chcesz mi pomóc, to zaczynajmy.
Spojrzała mu w oczy i od tego, co w nich zobaczyła, zaszumiała jej
krew. Maks uniósł brew, jakby oczekując, że Samanta coś mu powie.
Kocham cię. Miała te słowa na końcu języka, ale ich nie
wypowiedziała.
- Słusznie. - Szybko odwróciła wzrok. - Zaczynajmy.
Usiadła na krzesełku przy komputerze, a Maks przyciągnął sobie
drugie. Kiedy przygotowywał się do dyktowania, miała okazję go
poobserwować. Moment czułości, niepewności - i znów był prawnikiem
w każdym calu. Skupiony, obmyślał taktykę obrony. Raptem podniósł
oczy i chrzÄ…knÄ…Å‚.
- OK. Może najpierw opowiem ci z grubsza, o co chodzi. To było coś,
co zawsze lubiła najbardziej. Poczucie, że zaprasza ją do współpracy;
świadomość, że gotów jest traktować ją jak kogoś równego sobie, choć
nigdy nie studiowała prawa.
Zaczął opowiadać o sprawie, skomplikowanej i potężnej kryminalnej
aferze finansowej. Maks występował w imieniu dużego przedsiębiorstwa,
które padło ofiarą sprytnego oszustwa. Wiedziała, że żaden adwokat nie
RS
78
broniłby swego klienta lepiej.
Po dłuższej chwili zaczął dyktować. Samanta potrafiła pisać prawie
tak szybko, jak mówił. Nie musiała mu przerywać ani prosić o
powtórzenie. Pracowali prawie godzinę, potem Maks zebrał papiery,
ułożył je równiutko i wsunął do teczki.
- Koniec - oznajmił, wstając. - Bóg mi cię dzisiaj zesłał, bo
siedziałbym chyba do rana. Zapomniałem już, jak fantastycznie piszesz.
Wyglądał na tak zmęczonego, że ponownie ścisnęło się jej serce. Bez
zastanowienia dotknęła jego twarzy i kciukiem pogładziła powieki.
Chwycił jej rękę i uniósł do ust
- Miałbym teraz ochotę na dwie rzeczy - powiedział, przytrzymując jej
spojrzenie. - Możesz wybrać.
- Między czym a czym? - Jak szybko biło jej serce!
- Bardzo chciałbym się z tobą kochać.
- A to drugie? - Przestraszyła się, że wyczuł puls na jej dłoni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl