[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwrócił się do Paula.
- Cześć, Zachary! Cześć, Paul! - przywitała ich wesoło Alisa,
zatrzymując się koło nich. - Nora pojechała do miasta odwiedzić
wnuka w szpitalu, więc to ja dziś przyniosłam wam lunch.
- Zwietnie wyglądasz, jak zwykle zresztą. - Paul uśmiechnął się
do niej szeroko.
- Masz rumieńce na policzkach - dodał Zachary. Jego spojrzenie
wędrowało po jej twarzy. - Zazwyczaj jesteś tak nienagannie ubrana i
uczesana, że prawie już zapomniałem, jak zmienia się twój wygląd,
gdy na przykład wiatr rozwieje ci włosy. Tak było w dniu naszego
ślubu, w Las Vegas...
- Nie wierz mu, wcale tak nie było, to stary oszust. - Alisa
uśmiechnęła się do Paula. Nie lubiła, gdy Zachary tak się z nią
przekomarzał, choć z drugiej strony, były to miłe i pełne ciepła żarty.
- Cieszę się, że tak łatwo was znalazłam. Nie miałam pojęcia gdzie... -
Zawiesiła głos, bo usłyszała coś dziwnego.
Wszyscy zwrócili głowy w stronę tajemniczego odgłosu. Ale
tajemnica zaraz się wyjaśniła - to było parskanie konia. Na koniu
oczywiście siedziała Jannice. Jej czarne włosy powiewały na wietrze.
Alisa zacisnęła usta. Nie tak wyobrażała sobie ten spacer.
- Co za niesamowite spotkanie. - Jannice zatrzymała się obok
nich, nie zsiadła jednak z konia. Przenosiła zalotne spojrzenie z
Zachary'ego na Paula. - Tata ustalił nareszcie termin przyjęcia -
132
R S
oznajmiła. - Odbędzie się w przyszłą sobotę. Potraktujcie to jako
formalne zaproszenie.
- Przyjęcie? - Alisa była nieco zaskoczona.
- Tata co roku, na zakończenie udanych zbiorów, organizuje
niewielkie przyjęcie - wyjaśniła Jannice. - To nie żaden duży bankiet,
ale spotkanie w gronie przyjaciół. Zazwyczaj bywa bardzo miło,
prawda, Zach? - Uśmiechnęła się czarująco do Zachary'ego.
- Nie za chłodno ci jezdzić w takim stroju? - Zachary wskazał na
jej wydekoltowaną, cieniutką bluzeczkę, a w kącikach jego ust błąkał
się uśmiech.
- Skądże! Wiesz przecież, jak lubię walczyć z wiatrem, on tak
przyjemnie chłodzi rozgrzane ciało. Przypomina mi to... domyślasz się
na pewno, co mi się wtedy przypomina. - Spojrzała na Zachary'ego z
udawanym onieśmieleniem.
- Gdzie mam położyć twój lunch, Zachary? - Alisa miała dosyć
jej gierek i ciągłych umizgów do Zachary'ego. Nie podobało jej się, że
Jannice stara się zawłaszczyć męża. Zachowywała się tak, jakby jej,
prawowitej w końcu małżonki, w ogóle tu nie było.
- Paul, pokaż Alisie, gdzie jest moje biuro - powiedział Zachary,
a potem odwrócił się do Jannice. Chwycił rzucone mu wodze i
przytrzymał konia, żeby mogła zsiąść. - Jak się udały u was zbiory? -
spytał, odwrócony tyłem do Alisy i Paula.
Alisa poczuła się urażona tym, że bardziej interesowały go
zbiory u Gautierów niż jej pierwsza wizyta w winnicy. Wezbrała w
133
R S
niej złość. Odprawił ją jak służącą! Gdy już szli z Paulem w stronę
budynków, usłyszała zduszony śmiech Jannice.
- To ona jeszcze nie wie, gdzie jest twoje biuro? - Jannice
powiedziała to na tyle głośno, że Alisa nie miała wątpliwości, że
miało to dotrzeć do jej uszu.
Doszli do zabudowań. Paul otworzył wielkie, podwójne drzwi i
przepuścił Alisę przodem. Szli szerokim, krętym korytarzem. Po
obydwu jego stronach, w niewielkich stosach, leżały drewniane
beczki. Zeszli po schodkach w dół. Paul otworzył drzwi do dużego
wprawdzie, ale surowo urządzonego pokoju. Pod oknem stało tam
wielkie biurko, obok niego półka, a na środku dębowy stół otoczony
krzesłami.
- To jest biuro Zachary'ego, czasem używamy go też jako
probierni. To jedyne pomieszczenie z dużym stołem - oznajmił. -
Możesz położyć kanapki na stole. Zachary pewnie zaraz przyjdzie.
Wcale nie była tego taka pewna. Podejrzewała, że Jannice nie
wypuści tak łatwo swojej zdobyczy, skoro została sam na sam z
Zacharym. Odłożyła kanapki. Nie miała ochoty siedzieć tu i czekać,
aż Zachary zdecyduje, czy pojawić się, czy nie. Ciekawie wyjrzała na
korytarz.
- Co jest w tych beczkach? - spytała.
- Wino, w różnych etapach fermentacji. - Paul wyszedł za nią na
korytarz. - Są zrobione z dębowego drewna. Czy chcesz, żebym
oprowadził cię po winiarni?
134
R S
Produkcja wina nadal wydawała się bardzo tajemnicza. Od
przyjazdu jej wiedza na ten temat niewiele się powiększyła. Wstydziła
się prosić Zachary'ego, aby ją tu zabrał ze sobą, a wcześniej nie było
żadnego pretekstu, żeby tu przyjść. Poza tym nie miała ochoty
wychodzić na zewnątrz, by nie natknąć się na męża gruchającego z
Jannice.
- Zacznijmy od tego, co się dzieje z zebranymi na polu
winogronami, po tym, gdy już trafią do przetwórni - rozpoczął swój
wykład Paul i uśmiechnął się od ucha do ucha. Najwyrazniej był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]