[ Pobierz całość w formacie PDF ]
milicjanta, lecz zwyczajnym sygnałem dla towarzystwa, które gościło w
jej domu. Gwar, jaki powitał obu nowo przybyłych, ucichł momentalnie.
Obrębski bez słowa odsunął panią Zuzę na bok i ruszył w stronę
kuchni. Wiedział dobrze, że to w tym pomieszczeniu toczyło się całe życie
towarzyskie. Kobieta drobnymi kroczkami pobiegła za nim, zostawiając
Olkiewicza samemu sobie.
Teofil rozejrzał się. Dzielnicowy zniknął w ostatnim wejściu po lewej
stronie długiego korytarza. Na jego przeciwległym końcu widać było
drzwi z szybą w górnej części, kryjące chyba ubikację. Po prawej stronie
dwuskrzydłowe drzwi prowadziły pewnie do największego pokoju,
domyślił się Olkiewicz, po lewej były jeszcze dwa inne wejścia do
mniejszych pokoi.
Z kuchni dobiegał podniesiony głos jakiegoś pijanego mężczyzny, ale
Olkiewicz nie przejął się tym wcale. Wiedział, że Kryspin sobie poradzi z
pijakiem. Niejeden raz byli już w podobnych miejscach i każdy z nich
dobrze wiedział, co powinien robić.
Przycisnął klamkę pierwszych drzwi z lewej, pchnął je mocno i zajrzał
do środka. Jedynym meblem w tym pomieszczeniu była rozłożysta kanapa
przykryta szarym, brudnym kocem, stojąca pod oknem. Oparta łokciami o
okrągły podgłówek, klęczała na niej naga rówieśniczka pani Zuzy. Wielkie
jak dynie piersi poruszały się rytmicznie, bo obejmujący ją z tyłu malutki i
chudy jak szczapa mężczyzna, z rumcajsową brodą i długimi włosami
sięgającymi ramion, nie przestał, mimo pojawienia się intruza, napierać na
wielkie dupsko.
Olkiewicz stał przez chwilę zapatrzony w to niecodzienne widowisko,
a potem nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać. Bo widok był iście
groteskowy: babsko było ogromne, a chłop wyglądał przy niej jak młody
kurczak próbujący wejść na starą kwokę. Teofilowi szczególnie spodobały
się te wielkie dyndające cycki. Pomyślał nawet, że jego żona Jadwiga,
która nieco przypominała kształtami babę z tapczanu, miała w porównaniu
z nią niewielkie piersi.
- No dobra, dość tych ksiutów - zawołał wreszcie. Milicja obywatelska
wzywa szanownych państwa na rozmowę i okazanie dokumentów -
wyjaśnił, a chudzielec, który wreszcie go dostrzegł, zamarł z przerażenia.
- Co jest, do kurwy nędzy! - wykrzyknęła kobieta. Poderwała się
błyskawicznie z tapczanu, zrzucając z siebie chudego, i stanęła na równe
nogi, jakby chciała zaatakować intruza. Olkiewicz był jak zwykle po
cywilnemu, więc wystartowała do niego jak do zwykłego klienta, który
przeszkadza jej w robocie. Zrobiła dwa kroki i zatrzymała się jakiś metr
przed nim, oceniając swoje szanse w starciu z tym łysym gościem. Teofil z
podziwem zauważył, że jej cycki sięgają prawie do pępka.
- Kontrol jest! - odpowiedział, nie spuszczając oczu z ogromnych
piersi. - Siadaj, kochana i czekaj tutej. Zaraz wrócę i cię dokładnie
sprawdzę - rozkazał stanowczym głosem. Postanowił, że skontroluje tylko
następne pokoje i wróci tu przyjrzeć się dokładnie tym wielkim piersiom.
Kobieta spojrzała na niego uważnie, jeszcze nic nie rozumiejąc:
- Jaka, kurwa, kontrol, złamasie pierdolony? Wypierdalaj stąd w
podskokach, łachudro, bo to prywatny apartament jest.
- Milicyjna kontrol, kwiatuszku, powiedziałbym nawet obyczajowa -
odparł uśmiechnięty od ucha do ucha Teofil, jednocześnie wkładając dłoń
pod pachę, gdzie mieściła się kabura z jego pistoletem. Nie musiał jednak
wyciągać broni. Od razu zauważył, że spuściła z tonu. Dotąd bezwstydna
w wojowniczym nastroju, teraz przypomniała sobie nagle o swojej nagości
i rękoma spróbowała zasłonić potężne piersi. Olkiewicz groznie
zmarszczył brwi, przenosząc spojrzenie z cycków na chudego klienta.
- A ty, szmaciarzu, spierdalaj do kuchni, bo tam pan sierżant spisuje
towarzystwo. Ino migiem - spojrzał na niego groznie, ale nie wytrzymał i
znowu zarechotał, widząc, jak mężczyzna z członkiem cały czas
pozostającym we wzwodzie nieporadnie próbuje wciągnąć spodnie.
Kobieta chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Olkiewicz pogroził jej
palcem, wskazał nim miejsce na tapczanie, gdzie miała na niego czekać, i
wyszedł z pokoju.
Mężczyzna z koszulą i butami w rękach minął go pospiesznie i
zgodnie z poleceniem pobiegł do kuchni. Milicjant, nie zwracając już na
niego uwagi, poszedł na drugą stronę korytarza i pchnął podwójne drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]