[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To takie miłe. Ty jesteś mężem nauczycielki, ale jej najlepszym uczniem był ten
mały niewolnik.
Pewno tak, z jednym wyjątkiem zaznaczył Alvin. Chłopak jest wolny.
A tak, przepraszam. Chciałem powiedzieć: czarny chłopiec.
93
Półczarny poprawił go Arthur Stuart.
To znaczy, że jesteś też półbiały zauważył Jean-Jacques. Ale kiedy na
ciebie patrzę, widzę tylko czarną połowę. Czy to nie ciekawe?
Kiedy Czarni na mnie patrzą odparł Arthur Stuart widzą tylko białą połowę.
Ale twoja tajemnica polega na tym dokończył Jean-Jacques że gdzieś głę-
boko w sercu znasz Rabelais go.
Co to ma wspólnego z byciem czarnym albo białym? nie zrozumiał Alvin.
Całe to czarne i białe tylko budzi u tego chłopca śmiech w środku. A kiedy się
śmiejesz w głębi, gdzie nikt inny nie może zobaczyć, jest tam Rabelais. Tak, Arthurze
Stuart?
Rabelais. . . zastanowił się Alvin. Czy to książka o takim wielkim, grubym
chłopie?
Czyli ją czytałeś?
Nie. Wstyd mi się zrobiło i oddałem ją pannie Larner. Znaczy się, Margaret. Nie
można o takich rzeczach rozmawiać z damą.
94
Aha. . . Twoja nauczycielka zaczęła jako panna Larner, a teraz jest Margaret
zauważył Jean-Jacques. Następnym razem powiesz o niej mama , n est-ce pas?
Alvin trochę się oburzył.
Może wy tam we Francji czytacie paskudne książki i w ogóle. Ale w Ameryce
nie rozmawia się o tym, że czyjaś żona będzie miała dziecko.
Aha, planujecie zdobyć je w inny sposób? Jean-Jacques znów się roze-
śmiał. Patrzcie, Pantagruel nas zauważył. Idzie, żeby nas zgnieść.
Mike Fink podszedł do nich zagniewany.
Wiecie, która już godzina, u diabła?! zawołał.
Ludzie w pobliżu obejrzeli się na niego z wyrzutem.
Nie wyrażaj się upomniał go Alvin. Chcesz, żebyśmy zapłacili karę?
Chciałem dotrzeć do Trenton przed zmrokiem.
A co, masz bilet na pociąg?
Dzień dobry, Pantagruelu. Jestem Jean-Jacques Audubon.
Czy on mówi po angielsku? zdziwił się Mike.
95
Mike, to jest John-James Audubon, Francuz, który maluje ptaki. Jean-Jacques,
to jest Mike.
Zgadza się, jestem Mike Fink! Półniedzwiedz, półaligator, a babka ze strony
matki była tornadem. Kiedy klasnę w ręce, pioruny wieją z nieba ze strachu. Kiedy
chcę malować ptaka, sikam prosto w górę i całe stado robi się żółte.
Trzęsę się w butach, wiedząc, że taki z pana niebezpieczny człowiek oświad-
czył Jean-Jacques. Jestem pewien, że kiedy opowiada pan o tym damom, same padają
na wznak z zadartymi spódnicami.
Mike przyglądał mu się przez chwilę w milczeniu.
Jeśli on się ze mnie natrząsa, Alvinie, będę musiał go zabić.
Nie. Powiedział, że jego zdaniem wygłosiłeś piękną mowę odparł Alvin.
Daj spokój, Mike. Jesteś wściekły na mnie, nie na niego. Przepraszam, że nie wróciłem.
Znalazłem Arthura Stuarta dość szybko, ale potem musieliśmy zostać i pomóc panu
Audubonowi malować gęś.
Po co? zdziwił się Mike. Stara farba się łuszczyła?
Nie, nie wtrącił Jean-Jacques. Maluję na papierze. Robię obraz gęsi.
96
Zanim Alvin zdążył wyjaśnić, że pytanie było żartem, odezwał się Mike.
Dzięki, że mi to wytłumaczyłeś, ty przymulasty, szurnięty, oślogęby pawianie.
Za każdym razem, kiedy pan mówisz, słyszę, jak dużo angielskiego muszę się
jeszcze nauczyć odpowiedział Jean-Jacques.
To nie była wina pana Audubona, Mike. To Arthur Stuart kazał nam czekać,
kiedy namówił gęś, żeby stała nieruchomo i można ją było namalować bez zabijania.
No, ze mną nie ma sprawy stwierdził Mike. Nie jestem na was aż tak
wściekły.
Możesz być bardziej wściekły? zdziwił się Jean-Jacques.
%7ładen z was jeszcze nie widział mnie wściekłego.
Ja widziałem przypomniał Alvin.
No, może trochę. Kiedy złamałeś mi nogę. Jean-Jacques spojrzał na Alvina, jak-
by zobaczył go w nowym świetle skoro potrafił złamać nogę człowiekowi, który
naprawdę przypominał niedzwiedzia.
To Verily wygląda, jakby miał zaraz wybuchnąć wyjaśnił Mike.
97
Verily? zdziwił się Alvin. Verily Cooper rzadko kiedy okazywał zdenerwowa-
nie.
Tak. Bębnił palcami po stole przy obiedzie, a na werandzie złapał muchę w po-
wietrzu i cisnął ją o dom tak mocno, że wybił okno.
Naprawdę? zapytał Arthur Stuart z podziwem.
Tak przecież powiedziałem, nie?
A tak, zapomniałem, kto to mówi.
Arthur i pan Audubon są głodni i spragnieni rzekł Alvin. Mógłbyś zabrać
ich do środka i sprawdzić, czy pani Louder nie da im przynajmniej kawałka chleba
i trochę wody?
Wody? powtórzył Jean-Jacques z bolesnym wyrazem twarzy. Czy wy,
Amerykanie, nie rozumiecie, że od wody można się pochorować? Wino jest zdrowe;
piwo może być, o ile komuś nie przeszkadza, że intensywnie wytwarza urynę. Ale wo-
da. . . dostaniecie, jak to się u was nazywa, hemoroidów.
Piłem wodę przez całe życie oświadczył Alvin. I nie miałem żadnych
hemoroidów.
98
Ale to znaczy, że. . . Po czym Jean-Jacques wyrzucił z siebie strumień francu-
skich słów.
Przyzwyczajony przetłumaczył Arthur.
Tak. Przy-zwy-szajo-ny.
Przy-zwy-cza-jo-ny powtórzył wolno Alvin.
Angielski to najgłupszy język na ziemi. Z wyjątkiem niemieckiego, a to nie język,
tylko oziębiacz głowy.
Mówisz po francusku? zapytał Alvin Arthura Stuarta.
Nie odparł Arthur, jakby to był najgłupszy pomysł na świecie.
Ale zrozumiałeś pana Audubona.
Domyśliłem się. Ja nawet po angielsku nie mówię tak dobrze.
Zgadza się, pomyślał Alvin. Możesz mówić po angielsku w taki sposób, jaki tylko
zechcesz. Zwyczajnie lubisz czasem łamać reguły i mówić tak, jakbyś ledwie wczoraj
wyszedł z chaty w dżungli.
Wejdzmy do domu i poszukajmy czegoś do jedzenia zaproponował Mike.
A jeśli nie lubi pan wody, panie Odu-bon. . .
99
Audubon poprawił go Jean-Jacques.
. . . Mam nadzieję, że nada się mocny cydr, bo jakoś mi się nie widzi, żeby pani
Louder znalazła coś mocniejszego.
Czy mogę też dostać mocnego cydru? zapytał Arthur Stuart.
Nie, ale możesz dostać ciasteczko obiecał Alvin.
Hurra!
O ile cię poczęstuje. I żadnego podpowiadania.
Pani Louder zawsze wie, na co człowiek jest głodny. To jej talent.
Jean-Jacques roześmiał się.
Potrawy, na które ja jestem głodny, nie były jeszcze podawane na tym kontynen-
cie.
O co wam chodzi? zdziwił się Mike Fink. Mamy tu ślimaki i żaby.
Ale nie ma czosnku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]