[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go, niosąc oczekującej go planecie jedynie kakofonię pozbawionych jakiegokol-
wiek znaczenia dzwięków.
Natomiast satelita, rozbity na cząsteczki wybuchem głowicy, nigdy już nie
wyśle żadnego sygnału. Książę Albert B-y zakończył swój żywot.
Całe zajście od uruchomienia satelity do zagłuszającej transmisji ze znacz-
nie silniejszego nadajnika na powierzchni planety trwało zaledwie pięć minut
w tym także lot i eksplozja pocisku uderzającego w skomplikowany, bezcenny
cel, którego nigdy już się nie da odtworzyć.
Odnośnie do tego celu pewne kręgi dawno już doszły do porozumienia, że
w razie potrzeby trzeba go bezzwłocznie poświęcić. Taka potrzeba właśnie zaist-
niała i dlatego satelita zmienił się w obłok gazu.
W miejscu, z którego wystrzelono rakietę, pełniący służbę żołnierz w garn-
kowatym hełmie niespiesznie podczepił do wyrzutni drugi pocisk, przyłączył
wszystkie przewody do pulpitu sterującego, upewnił się, że główny włącznik jest
na powrót zamknięty, po czym on także oddał się rutynowym czynnościom dnia.
Wszystko to trwało nie dłużej niż sześć minut. Dziewiąta planeta Fomalhauta
kontynuowała swój obrót.
Pogrążona w myślach Freya Holm siedziała wygodnie rozparta w skórzanym
fotelu luksusowego skrzydłowca, gdy nieoczekiwanie rozległ się mechaniczny
głos układu fonicznego statku.
Proszę pana lub pani, proszę o wybaczenie, lecz uszkodzenie metabate-
rii zmusza mnie do niezwłocznego lądowania celem dokonania naprawy. Proszę
o wyrażenie ustnej zgody, w przeciwnym razie statek ulegnie rozbiciu.
Patrząc w dół, spostrzegła mierzące w niebo iglice Nowego Nowego Jorku ota-
czające pierścieniem wieżowce starego centrum Nowego Jorku. Komputer skrzy-
dłowca miał rację. Było już za pózno na jakiekolwiek działanie; jeśli rzeczywi-
ście doszło do awarii metabaterii, jedynego zródła energii pojazdu, trzeba było
natychmiast lądować na najbliższej stacji naprawy. Dłuższy lot bez napędu był
równoznaczny ze śmiercią na skutek zderzenia z którymś z biurowców.
Tak powiedziała zrezygnowana i westchnęła. Co za dzień.
Dziękuję panu lub pani. Wibrując lekko, skrzydłowiec zaczął opadać
w ciasnej spirali, by parę chwil pózniej zetknąć się z bezpiecznym lądowiskiem
jednej z nielicznych stacji obsługi Nowego Nowego Jorku.
Gdy tylko pojazd znieruchomiał, pojawił się człowiek w kombinezonie pra-
cownika stacji i jak uprzejmie wyjaśnił, przystąpił do poszukiwania zwarcia, które
48
musiało być przyczyną rozładowania baterii, sprawnych zwykle przez dwadzie-
ścia lat.
Otwierając drzwi kabiny, mechanik zapytał: Czy mogę zajrzeć pod pulpit
sterowania? Umieszczone tam przewody podlegają szczególnie dużym obciąże-
niom mechanicznym. Możliwe, że w którymś miejscu doszło do przetarcia izola-
cji. Uśmiechnięty Murzyn budził zaufanie, toteż bez wahania usunęła się w kąt
kabiny.
Pracownik stacji wślizgnął się natychmiast na zwolniony fotel i zatrzasnął za
sobą drzwi.
Księżyc i krowa powiedział pozornie bez związku. W rzeczywistości
było to obowiązujące aktualnie hasło identyfikacyjne pracowników KANT-u.
Jack Horner wymamrotała zaskoczona Freya. Kim jesteś? Nigdy
przedtem cię nie widziałam. Człowiek ten nie wyglądał na zwykłego agenta.
Jestem pilotem hiperprzestrzennym. Nazywam się Al Dosker. Znam cię. Ty
jesteś Freya Holm. Już się nie uśmiechał. Siedział obok niej spokojny i poważ-
ny, a jego ręce od niechcenia manipulowały wśród grubych wiązek przewodów.
Posłuchaj, Freya, nie mam czasu na długie rozmowy powiedział śpiewnie.
Najwyżej jakieś pięć minut. Wiem, gdzie jest to zwarcie, bo to ja wysłałem po
ciebie właśnie ten skrzydłowiec. Rozumiesz?
Rozumiem odparła Freya i nieznacznym ruchem zwarła szczęki, naci-
skając na fałszywy ząb. Krucha powłoka trzasnęła, otwierając językowi dostęp
do gorzkawej w smaku plastikowej ampułki był to mały pojemniczek kwasu
pruskiego. Jego ilość wystarczyła, by ją zabić w przypadku, gdyby ten człowiek
okazał się wrogiem. Równocześnie sięgnęła też do nadgarstka i wyuczonym, na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]