[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dokonywa cudów.*
Jean Perrin w Revue du Mois" z maja 1906 pisze:
Piotr Curie, którego wszyscy nazywali mistrzem, a
którego my mieliśmy szczęście nazywać równie\
przyjacielem zginął nagle, w pełni sił.
...Niech jego przykład wska\e nam, co mo\e osiągnąć
potęga geniuszu, szczerość i swoboda, spokojna i silna
odwaga myśli, której nic nie wią\e i nic nie potrafi
zadziwić. Niech wypowie całą wielkość duszy, w
której te piękne wartości umysłu i charakteru złączyły
się z najszlachetniejszą bezinteresownością i
najdoskonalszą dobrocią.
Ci, którzy znali Piotra Curie, wiedzą, \e przy nim
ka\dy odczuwał potrzebę działania, pracy i myślenia.
Starajmy się uczcić jego pamięć rozpowszechniając tę
potrzebę myśli badawczej. Starajmy się
odgadnąć z jego pięknego bladego oblicza tajemnicę
tego promieniowania, które czyniło lepszymi
wszystkich, którzy się do niego zbli\ali.*
Nale\y przypomnieć o przywiązaniu, z jakim Curie
odnosił się do swoich uczniów pisze C. Che-neveau
aby zrozumieć doniosłość niepowetowanej straty,
która nas dotknęła.
Niektórzy z nas mieli dlań prawdziwą cześć. Dla mnie
był on, po moich najbli\szych, najbardziej] ukochanym
człowiekiem, tak wielką i subtelną serdecznością potrafił
otoczyć skromnego swojego współpracownika. Jego
dobroć ogarniała tak\e podwładnych, którzy go
uwielbiali. Nie widziałem nigdy łez bardziej szczerych i
rozpaczliwych jak te, które ria wieść o jego nagłym
zgonie płynęły z oczu personelu laboratorium.**
I wreszcie Paul Langevin:
Wyzwolony zupełnie z dawnych przesądów, namiętnie
kochający rozum i jasność, pełen natchnienia Piotr
Curie dał przykład tego, co osiągnąć mo\e w dobroci i
pięknie moralnym, w jasnym i prostym umyśle
niezłomna odwaga i ścisłość myśli, która odrzuca to,
czego nie pojmuje, i ka\e \yć w zgodzie ze swoim
marzeniem.***
* Tam\e, str. 99 100.
** Tam\e, str. 100.
*** Tam\e, str. 102.
68
* Maria Curie, Piotr Curie, przekł. H. Szalay-Szyl-
lerowej, PWN, Warszawa 1953, str. 97 99.
Rozdział 7
TRUDNE ZADANIE
Po straszliwej ruinie swego szczęścia Maria Curie
mo\e ból swój powierzyć wyłącznie Piotrowi. Do
niego te\ zwraca się w swoim dzienniku:
Mój Piotrze, myślę o tobie bez przerwy, a\ pęka mi
głowa i mąci się rozum. Nie mogę pojąć, \e mi
przyjdzie teraz \yć, nie widząc ciebie, nie uśmiechając
się do mego miłego towarzysza...
Na ulicy chodzę jak zahipnotyzowana, nie dbając o
nic. Nie zabiję się, nawet nie pragnę popełnić
samobójstwa. Czy jednak pomiędzy tymi wszystkimi
pojazdami nie znajdzie się ani jeden, który by mi
pozwolił podzielić los mego ukochanego? Chcę ci
powiedzieć, \e ju\ nie kocham ani słońca, ani kwiatów,
ich widok sprawia mi ból, czuję się lepiej, kiedy jest
pochmurnie, jak w dzień twojej śmierci i jeśli nie
nienawidzę pięknej pogody to tylko dlatego, \e
dzieciom jest ona potrzebna.*
Spoza tych ponurych słów prześwituje jednak
promień nadziei, bo Maria wspomniała swe dzieci,
swoje córeczki, zbyt jeszcze małe, \eby pojąć jej
boleść, ale którym matka jest nadal potrzebna. Musi
być silna, musi pracować, \eby im zapewnić
utrzymanie. Zdecydowanie odrzuca zaproponowaną
jej przez rząd stałą rentę, taką samą, jaką otrzymuje
wdowa po Pasteurze. Ale jaką ma podjąć pracę?
Odpowiedz nie ka\e długo na siebie czekać. 13 maja
1906 Rada Wydziału Matematyczno-Przy-rodniczego
jednomyślnie postanowiła utrzymać utworzoną dla
Piotra Curie katedrę na Sorbonie i powierzyć ją
Marii Curieyl Maria notuje w swym dzienniku :
* Ewa Curie, Maria Curie, przekł. H. Szyllerowej,
PWN, Warszawa 1958, str. 231, 233.
Proponują mi spuściznę po tobie, Piotrze: twoje
wykłady i kierownictwo w twoim laboratorium.
Przyjęłam. Nie wiem, czy zrobiłam dobrze, czy zle.
Mówiłeś mi często, \e chciałbyś, abym wykładała w
Sorbonie. A ja chciałabym przynajmniej zrobić
wysiłek dla dalszego prowadzenia naszej pracy.
Czasami zdaje mi się, \e w ten sposób jeszcze mi jakoś
najłatwiej będzie \yć, czasem znów myślę, \e
szaleństwem jest podjąć się tego.*
Decyzja została jednak podjęta. Maria spełnia w
ten sposób wypowiedzianą ongiś przez Piotra
ostatnią jego wolę, której słowa powtarza sobie
ciągle: Cokolwiek by się miało stać, choćby przy-
szło pozostać jako ciało bez duszy mimo wszystko
trzeba by pracować dalej", l Maria Curie rze-
czywiście sprawia wra\enie, jakby się stała czymś w
rodzaju ciała bez duszy.
W pierwszych tygodnich po śmierci mę\a pod-
trzymywała ją obecność Jakuba Curie, który przybył
z Montpellier, oraz siostry Broni lekarki i brata
Józefa, którzy przyjechali z Polski, aby wraz z nią
opłakiwać utratę ukochanego człowieka. Po ich
wyjezdzie jednak Maria pozostała w Pary\u sama.
Chciała pracować w laboratorium i przygotować się
do wykładów, które z nowym rokiem akademickim
miała rozpocząć na Sorbonie. Ewę powierzyła opiece
doktora Curie, który zamieszkał z dzieckiem w Saint-
Remy-les-Chevreuse, Irena zaś wyjechała nad morze
z ciotką Heleną Szalayową, specjalnie przybyłą z
Warszawy, \eby się zaopiekować starszą
siostrzenicą. "
*1VIaria pozostała więc sama jedna w niewielkim
domu przy bulwarze Kellermanna, pełnym wspom-
nień o Piotrze. Brak jej było Piotra wszędzie i stale.
Wielkiej trzeba było odwagi, \eby kontynuować
zadanie podjęte i wykonywane dawniej we dwoje,
kiedy myśli ich tak szybko wzajemnie się
dopełniały.^
Przyjaciele i bliscy nie chcą narzucać się Marii,
budzącej jeszcze bardziej ni\ dawniej powszechny
* Tam\e, str. 232 233.
71
70
szacunek. Prawdziwej wielkości ducha dowiodła w
tych dniach, gdy niedostępna dla wszystkich, zajęta
była jedynie spełnianiem iście nadludzkiego zadania,
jakie wzięła na swe barki.
Z nadejściem jesieni pani Curie zdaje, sobie jednak
sprawę, \e nie potrafi nadal mieszkać przy bulwarze
Kellermanna, gdzie wszystko jej przypomina
utracone szczęście. Postanawia przeprowadzić się do
Sceaux, do miejscowości, gdzie poznała Piotra i
gdzie Piotr spoczywa w mogile pokrytej
pierwiosnkami, które tak bardzo lubił.
Blisko osiemdziesięcioletni doktor Curie znalazł
się wobec konieczności podjęcia trudnej dlań decyzji.
Nie chciałby narzucać Marii swej osoby, mógłby
przecie\ pojechać do Montpellier, do swego drugiego
syna, Jakuba. Gdy jednak Maria pozostawiła mu
wybór, pojmuje, \e synowa w gruncie rzeczy pragnie,
aby pozostał w jej domu, \e go potrzebuje. I z
radością godzi się zamieszkać w Sceaux z \oną i
dziećmi swego Piotra.
Zbli\a się początek roku akademickiego, a wraz z
nim pierwszy wykład Marii Curie, pierwszy wykład
kobiety na Sorbonie. W czasie obchodu 50-le-cia
tego pamiętnego wydarzenia, które miało miejsce w
wielkiej auli Sorbony, była uczennica Marii Curie w
Sevres, Catherine Schulhof przywołała wspomnienia
tego wykładu, którego wysłuchała wraz z innymi
wychowankami szkoły w Sevres.
W owym dniu, a działo się to 5 listopada 1906 roku,
wykład miał się rozpocząć o godzinie l30. Jak
wspominają ówczesne dzienniki, które przejrzałam dla
odświe\enia pamięci, ju\ w godzinach przedpo-
łudniowych zgromadziło się kilkaset osób przed
zamkniętym ogrodzeniem Sorbony. Gdy je otwarto
około godziny l, publiczność rzuciła się do amfi-
teatralnego audytorium, które natychmiast się wy-
pełniło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]