[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z prostego chwytu. Stojący z tyłu strażnik
założył mu na szyję rzemień i zacisnął na
gardle. Jason nie mógł się bronić.
Bezskutecznie rzucił się i wyprężył, a po
chwili stracił przytomność.
Rozdział XVI
Planeta Zmierci III
- 189 -
Ktoś wcierał śnieg w twarz Jasona,
przywracając mu przytomność. Jason kaszlał i
pluł, wycierając śnieg z oczu. Rozejrzał się
dookoła. Nie wiedział, gdzie się znajduje.
Klęczał pomiędzy dwoma wojownikami Temuchina.
Jeden z nich trzymał płonącą pochodnię.
Oświetlała ona krawędz ciemnej szczeliny.
- Czy znasz tego człowieka? - Jason rozpoznał
głos Temuchina. Z ciemności wyłoniło się dwóch
mężczyzn i stanęło przed nim.
- Tak, wielki wodzu - potwierdził jeden. - To
jest nieprzyjaciel, który został złapany i
potem uciekł.
Jason przyjrzał się dokładniej. Rozpoznał
kuglarza Oariela.
- Nigdy nie widziałem tego człowieka. To
bzdury - wyksztusił Jason.
- Wielki wodzu, pamiętam, jak go złapano i jak
mnie pózniej zaatakował. Sam też go widziałeś.
- Tak. - Temuchin patrzył w twarz Jasona. Jego
oblicze było chłodne i nieprzeniknione. -
Oczywiście, to ten człowiek. To dlatego jego
twarz wydała mi się znajoma.
- Przecież to kłamstwo... - zaczął Jason,
usiłując się podnieść.
Temuchin chwycił go za przeguby i popchnął do
tyłu, aż stopy Jasona trafiły na krawędz
przepaści.
- Mów prawdę, zdrajco! Stoisz na skraju Bramy
Piekła. Jeśli powiesz prawdę, być może cię nie
zabiję.
Mówiąc to, Temuchin przechylał ciało Jasona
coraz bardziej w stronę przepaści. Tylko
dzięki temu, że trzymał go za ręce, Jason nie
leciał w dół. To był koniec. To, co jeszcze
mógł zrobić, to tylko ochronić Pyrrusan.
- Uwolnij mnie, a powiem ci całą prawdę.
Jestem z innego świata. Przybyłem tu, aby ci
pomóc. Znalazłem umierającego kuglarza Jasona
Planeta Zmierci III
- 190 -
i zabrałem mu imię. Dawno nie widział swoich i
nikt go już nie pamiętał. Pomagałem ci.
Uwolnij mnie, a pomogę ci bardziej.
Nagle w jego głowie odezwał się słaby głos:
"Jason, czy to ty? Mówi Kerk. Gdzie jesteś?".
Dentifon jeszcze działał. Miał więc jeszcze
jakąś szansę.
- Dlaczego tu jesteś? - zapytał Temuchin. -
Czy pomagasz ludziom z nizin wybudować miasta?
- Uwolnij mnie. Nie wrzucaj mnie w Bramę
Piekieł.
Powiem ci wszystko!
Temuchin wahał się długo, zanim odezwał się
znowu:
- Jesteś kłamcą. Wszystko, co mówisz, jest
kłamstwem.
- Odwrócił głowę i na moment pochodnia
oświetliła jego twarz. Uśmiechnął się ponuro.
- Uwolnię cię powiedział i zwolnił uścisk.
Jason wyciągnął ręce, usiłując złapać
uciekającą krawędz studni, lecz nie mógł nic
zdziałać. Leciał w ciemność. Poczuł uderzenie
w plecy. W ramię. Tarł teraz o ścianę, a skały
rozdzierały jego skórzane odzienie. Potem
zwężenie skończyło się. Znowu leciał
bezwładnie. Spadał nieskończenie długo -
sekundy, minuty, wieczność. Wreszcie uderzył o
dno. %7łył jeszcze, co go bardzo zdziwiło. Otarł
coś z twarzy i zdał sobie sprawę, że jest to
śnieg. Zaspa! Tutaj, na dnie Bramy Piekła!
Siedział w piekle - w śniegu.
- Niech żywi nie tracą nadziei! - powiedział
na głos. Jaką jednak mógł mieć nadzieję?
Wyciągnie go Kerk - podtrzymywał się na
duchu. W chwili, kiedy o tym pomyślał, język
natrafił na ostry kawałek metalu w ustach. Z
rosnącym przerażeniem Jason wypluł pokruszone
resztki dentifonu. Spadając musiał
nieświadomie zgnieść go zębami i zniszczyć.
Planeta Zmierci III
- 191 -
- Znowu musisz radzić sobie sam, Jason -
szepnął.
Słaby dzwięk jego głosu w przytłaczającej
ciemności wcale go nie ucieszył. Jakie miał
szansę? Wybrnął z zaspy i sięgnął po
medpakiet. Nie ma. Sakiewka wisiała wprawdzie
nadal przy pasie, ale nóż z buta zniknął.
Sięgnął do sakwy. Co to? Fotonowa latarka,
oczywiście. Wrzucona i zapomniana od czasu,
kiedy odbierali sprzęt do wspinaczki. Działa?
Biorąc pod uwagę prześladujący go pech - nie
powinna. Włączył ją. Nic się nie zdarzyło.
Potem poruszył potencjometrem regulacji
jasności i ciemność przeszył oślepiający
promień. Zwiatło!
Mimo, że sytuacja nie zmieniła się znacząco,
to morale Jasona wzrosło. Rozszerzył promień i
obejrzał swoje więzienie. Znieg pokrywał
podłoże płaskiej kotlinki, zalegając zaspami
przy ścianach. Po obu stronach wznosiły się
skały, nieco wyżej wypiętrzone na zewnątrz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]