[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwykle i niezwłocznie udał się do strefy zastrzeżonej dla personelu.
Laurie i Vinnie byli u siebie. Jack rzucił w ich stronę krótkie "cześć", ale
poszedł dalej. Chciał się dostać do hallu. Panował w nim taki tłok, jakiego
jeszcze nie widział.
- Co tu się wyprawia? - zapytał, zwracając się do Laurie.
- Ty powinieneś wiedzieć najlepiej - odpowiedziała. Zajęta była opracowywaniem
dziennego grafiku. - Wszystko z powodu epidemii dżumy!
- Epidemii? - zapytał Jack. - Były kolejne przypadki?
- Nie słyszałeś? Nie oglądałeś porannych wiadomości?
- Nie mam telewizora - wyznał. - Tam, gdzie mieszkam, posiadanie telewizora
oznacza kłopoty.
- No tak, dwie ofiary zjawiły się u nas w nocy - poinformowała Laurie. - Jedna
ma dżumę na sto procent albo stan poprzedzający, gdyż w szpitalu wykonano
badanie fluorescencyjne i wynik jest pozytywny. U drugiej podejrzewamy
chorobę, gdyż ma kliniczne objawy, ale wynik badania był negatywny. A w
dodatku, o ile zdołałam się zorientować, kilku pacjentów z wysoką gorączką
poddano kwarantannie.
- Czy to wszystko zdarzyło się w Manhattan General? -zapytał.
- Tak.
- Czy chorzy mieli bezpośredni kontakt z Nodelmanem?
- Nie wiem, nie miałam czasu tego ustalić. Interesuje cię to? Jeśli tak,
postaram się sprawdzić.
- Oczywiście, że interesuje. U kogo stwierdzono wczesne stadium rozwoju
choroby?
- Katherine Mueller - odpowiedziała Laurie i podała Jackowi kartotekę chorej.
Usiadł na brzegu biurka, przy którym pracowała Laurie, i zaczął przeglądać
dokumenty. Przerzucał papiery, aż dotarł do raportu dochodzeniowego. Wyjął go
z teczki i zaczął czytać. Dowiedział się, że kobieta została przywieziona do
izby przyjęć Manhattan General o godzinie szesnastej poważnie chora na, jak
stwierdzano w diagnozie, ostrą postać dżumy. Dziewięć godzin pózniej, pomimo
zaaplikowanej natychmiast silnej dawki antybiotyków, pacjentka zmarła.
Sprawdził miejsce zatrudnienia kobiety i nie był zaskoczony tym, co odkrył.
Pracowała w Manhattan General. Wywnioskował, że musiała mieć bezpośredni
kontakt z Nodelmanem. Niestety raport nie wspominał, w jakim charakterze była
zatrudniona. Zgadywał, że była albo pielęgniarką, albo laborantką.
Czytając raport, w myślach chwalił pracę Janice Jaeger. Po rozmowie
telefonicznej, którą z nią przeprowadził poprzedniego dnia, dodała informacje
o podróżach, kontaktach ze zwierzętami i odwiedzinach. W przypadku Kathy
Mueller wszystkie odpowiedzi były negatywne.
- Gdzie jest podejrzenie dżumy? - zapytał Laurie.
Podała mu kolejną kartotekę.
Otworzył ją i natychmiast poczuł się zaskoczony. Kobieta ani nie pracowała w
Manhattan General, ani nie miała kontaktu z Nodelmanem. Nazywała się Susanne
Hard. Podobnie jak Nodelman była pacjentem w Manhattan General, ale na innym
oddziale. Hard leżała na oddziale ginekologiczno-położniczym po urodzeniu
dziecka. Jack poczuł, że stoi przed trudną do rozwikłania zagadką.
Z dalszej lektury dowiedział się, że pani Hard przebywała w szpitalu od
dwudziestu czterech godzin, zanim wystąpiła wysoka gorączka, bóle mięśniowe,
bóle głowy, ogólne złe samopoczucie i nasilający się kaszel. Powyższe objawy
pojawiły się w ciągu osiemnastu godzin po zabiegu cięcia cesarskiego i
urodzeniu zdrowego dziecka. Osiem godzin po wystąpieniu objawów pacjentka
zmarła.
Ze zwykłej ciekawości spojrzał na adres Susanne Hard, pamiętając, że Nodelman
mieszkał w Bronx. Ale Hard nie mieszkała w Bronx. Mieszkała na Manhattanie na
Sutton Place South, w okolicy niemal odizolowanej od reszty miasta.
Przeczytał także, że nigdzie nie wyjeżdżała, odkąd zaszła w ciążę. Miała
starego, lecz zdrowego pudla. Co do gości, dom państwa Hardów odwiedził
współpracownik jej męża, który przyjechał z Indii. Opisano go jako zdrowego.
- Czy Janice Jaeger jest jeszcze w biurze? - zapytał Jack.
- Piętnaście minut temu mijałam jej pokój i jeszcze była - odpowiedziała
Laurie.
Jack znalazł Janice tam gdzie zwykle.
- Jesteś pełnym poświęcenia urzędnikiem - zaczął od progu.
Janice spojrzała na niego znad papierów rozłożonych na biurku. Oczy miała
przekrwione ze zmęczenia.
- Zbyt wielu ludzi ostatnio zmarło. Jestem zawalona robotą. Ale powiedz
szczerze, czy udzieliłam odpowiedzi na twoje pytania dotyczące przypadków z
ostatniej nocy?
- Absolutnie. Byłem pod wrażeniem. Jest jednak jeszcze kilka spraw, o które
chciałbym zapytać.
- Wal śmiało.
- Gdzie w stosunku do oddziału wewnętrznego znajduje się oddział położniczy?
- Na tym samym piętrze. Sąsiadują ze sobą.
- Nie żartuj.
- Czy to ma jakieś znaczenie?
- Nie mam najmniejszego pojęcia - przyznał Jack. - Czy pacjenci z obu
oddziałów mogą się spotykać?
- Nie wiem, ale nie sądzę, aby na to pozwalano.
- Ani ja - zgodził się Jack.
Jeżeli nie mogli się bezpośrednio kontaktować, to jak, na miłość boską, Hard
mogła się zarazić, zastanawiał się w myślach. Coś tu nie pasowało. Zastanawiał
się bez przekonania, czy stado zakażonych szczurów mogłoby żyć w systemie
wentylacyjnym.
- Masz jeszcze jakieś pytania? Chciałabym trochę pomieszkać, a mam do
skończenia ostatni raport.
- Ostatnie - obiecał Jack. - Sprawdziłaś, że Katherine Mueller zatrudniona
była w Manhattan General, ale nie napisałaś jako kto. Wiesz, czy była
pielęgniarką, czy laborantką? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl