[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wprawdzie słyszała dzisiejszą prognozę pogody,
zapowiadającą gwałtowne burze i porywiste wiatry,
ale widok, który rozpościerał się przed jej oczami,
wprost przeraził ją. To nie był zwykły sztorm.
Najprawdopodobniej nadchodził cyklon. Laine zno-
wu poczuła się dużo słabiej.
Jazda nierówną, pełną kolein drogą do grobli,
która łączyła wyspę z resztą lądu, zabrała jej kilka
minut. Wycieraczki z trudem zbierały wodę roz-
pryskującą się o przednią szybę. Kiedy dojechała
do mostka, raptownie zahamowała. Wprost nie
wierzyła własnym oczom. Wysokie fale przelewały
się nad drewnianą konstrukcją, uniemożliwiając
34 Przeznaczenie
przedostanie się na drugą stronę. Spojrzała na zega-
rek i ciężko opadła na siedzenie, cicho klnąc pod
nosem. Wrzuciła wsteczny bieg i zaczęła wycofy-
wać samochód.
Parkując ponownie przed domem, przypomniała
sobie o starej kołdrze. Odwróciła się i sięgnęła ręką
w kierunku sterty pościeli, którą ułożyła z tyłu auta.
Potem wyjęła torbę i nie bacząc na zacinający coraz
zajadlej deszcz, pobiegła w stronę wejścia. Raz
jeszcze zawróciła, gdyż wiedziona dziwnym impul-
sem poczuła, że musi przynieść dzienniki z samo-
chodu. Rozłożyła się w salonie, gdzie znajdował się
kominek i stary fotel, jeden z ostatnich sprzętów,
jaki tu się jeszcze ostał. Było też tam dobre oświet-
lenie. U sufitu wisiał najbrzydszy żyrandol, jaki
kiedykolwiek widział świat. Pamiętała go dobrze
z dzieciństwa, a właściwie swój strach, że zaraz
spadnie i komuś zrobi krzywdę. Nawet teraz, po
latach, zawsze starała się go omijać i nie przechodzić
pod nim.
Odkurzyła fotel i usadowiła się za kominkiem.
Nie było zbyt zimno, lecz mimo to czuła silne
dreszcze. Jeśli miała temperaturę, a wydało jej się to
bardzo prawdopodobne, to będzie potrzebowała
dużo ciepła, szczególnie w nocy.
Musiała przynieść drewno na opał, zaryzykować
jeszcze raz. Kiedy wyszła na zewnątrz, uderzyła
w nią tak silna i nagła fala wiatru i deszczu, że
ratując się przed upadkiem, musiała schwycić się
barierki. Bardzo ostrożnie schodziła ze schodków,
cały czas uważając na coraz bardziej bolącą rękę.
Fiona Brand 35
Czuła, jak jej ciałem wstrząsały raz po raz dreszcze.
Nic dziwnego, skoro zimna i mokra koszula szczel-
nie przywierała do rozgrzanego gorączką ciała,
a z włosów nieprzerwanie spływały po plecach
drobne, lodowate strumyczki wody. Mała komórka,
której służyła ciotce za drewutnię, niemal pod-
skakiwała do góry przy każdym silniejszym po-
dmuchu wiatru. Laine otworzyła szeroko drzwi
i zablokowała je znalezionym na podłodze kawał-
kiem drewna. Weszła do mrocznego wnętrza. Usły-
szała dziwne popiskiwania i poczuła dotyk pajęczy-
ny na policzku, ale była zbyt zmęczona, żeby
zwracać na to uwagę. Powoli układała kawałki
drewna, starając się nie urazić zranionej dłoni.
Właśnie wychodziła, kiedy silny podmuch wiatru
z całym impetem szarpnął drzwiami, zatrzaskując je
tuż przed jej nosem. Drewno zaczęło wysuwać się
jej z rąk. Automatycznie chwyciła je w obydwie
dłonie. Ciężki kawałek drewna zjechał po zaban-
dażowanej dłoni i Laine zawyła z bólu. Z trudem
pohamowała torsje. Kiedy jej żołądek wreszcie się
uspokoił, otworzyła drzwi silnym kopnięciem i za-
bezpieczyła przed zamknięciem olbrzymim drew-
nianym balem. Po trzecim kursie doszła do wniosku,
że drewna wystarczy na całą noc. Była potwornie
zmęczona i przemoczona do ostatniej nitki, a poza
tym nigdzie nie mogła znalezć siekiery. Jednak po
kilku minutach nie posiadała się z radości, bo na-
trafiła na reklamówkę wypełnioną papierami i drob-
nymi suchymi szczapkami. Od razu zabrała się do
dzieła, ale każda najprostsza czynność przychodziła
36 Przeznaczenie
jej z największym trudem. Było jej tak zimno, że
szczękała zębami, a drżące dłonie nie potrafiły
utrzymać zapałki. Po kolejnej próbie, w połowie
drugiej paczki zapałek, wreszcie udało się jej
podpalić gazety. Pózniej poszło już łatwo, bo
suche drwa szybko zajęły się ogniem. W końcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl