[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jesteś pewien, że tak zrobią?
- Tak. Realizator obiecał mi pokazać wersję osta-
teczną. Być może wejdzie też materiał, na którym spo-
tykamy się po tym, jak badałem dziewczynkę z za-
stawką, ale króciutki, kiedy wymieniamy się za-
wodowymi uwagami. Bez naszych głosów.
- Dzięki Bogu. Po czymś takim nie mogłabym się
nigdzie pokazać. - Szacowała go wzrokiem. - Dziękuję,
że to załatwiłeś.
- Nie ma sprawy.
Dotarli już do jego auta. Abby usiadła wygodnie i
odetchnęła z ulgą.
Zajechali pod szkołę po Jacoba i Sarah. Abby cze-
kała przy samochodzie, zastanawiając się, jak ją powi-
tają.
- Cześć - powiedziała, gdy chwilę pózniej podbiegł
do niej ciemnowłosy chłopiec. - To ty jesteś Jacob?
Kiwnął głową.
72
S
R
- A ty lekarką?
- Tak. Pracuję na ratunkowym. - Przyglądała mu
się. Miał krótko ostrzyżone czarne włosy i niebieskie
oczy jak Matt. Był szczupły, miał ostre rysy i nie potra-
fił ustać w miejscu. Widać było, że rozpiera go energia.
- Fajnie. I przyjeżdżają do ciebie karetki i samo-
chody policyjne? Tata powiedział, że jak wiozą cho-
rego, to włączają sygnał dzwiękowy. Iu-iu-iu-iu...
- To prawda. Karetki oglądam stale, bo przywożą
pacjentów. Pewnie zdarza się i wóz policyjny, ale ra-
czej rzadko.
Ta odpowiedz go usatysfakcjonowała. Widząc, że
Matt nadchodzi, otworzył tylne drzwi i usadowił się w
foteliku, przy okazji rysując butami tapicerkę. Chciała
mu zwrócić uwagę, ale Matt nie zareagował, więc dała
sobie spokój.
Sarah była bardziej nieśmiała, ale grzecznie przy-
witała się z Abby. Miała długie kasztanowe włosy i
jak brat niebieskie oczy. Prawdopodobnie była podobna
do matki.
- Wybieramy się do studia telewizyjnego - zagad-
nęła ją Abby, zapinając pasy. - Byłaś już tam?
- Nie, ale dużo o nim słyszałam - odparła Sarah. -
To nad rzeką, niedaleko śluzy na kanale. %7łeby po-
płynęła woda, trzeba śluzę otworzyć.
- Może nawet to zrobimy - wtrącił się Jacob. -
Fajnie by było.
- Nooo... - Abby szeroko się uśmiechnęła.
Po drodze rozmawiali o szkole, co powiedzieli albo
zrobili nauczyciele, kiedy ktoś coś przeskrobał.
- Nauczycielki Jacoba mają sporo do powiedze-
73
S
R
nia na ten temat - zauważył Matt. - Jacob trzyma je w
stałym napięciu.
Okazało się, że Matt ma rewelacyjne podejście do
dzieci. Potrafił cierpliwie ich słuchać oraz pytać o to, co
dla nich było istotne.
Na miejscu poprowadzono ich na galerię nad stu-
diem, w którym miał być nagrany wywiad Matta.
- Możecie mnie stąd oglądać albo rozejrzeć się po
pomieszczeniach na zapleczu. - Zerknął na Abby. -
Poproszę jedną z asystentek, żeby was oprowadziła. Ma
w tym dużą wprawę. Nawet mi zaproponowała, że za-
opiekuje się Jacobem i Sarah, jak ich tu przywiozę.
- Obejrzymy garderoby? - zainteresowała się Sa-
rah. - Tam kiedyś mogła być jakaś gwiazda.
- Myślę, że to możliwe, pod warunkiem jednak, że
nikogo w tej chwili tam nie ma.
Sarah zachichotała.
- Lepiej, żeby był. Poproszę tego kogoś o auto-
graf.
- Ach, to o to ci chodzi.
Niedługo potem zszedł na dół, a oni udali się na
obchód całej wytwórni, oczywiście tam, gdzie było to
możliwe. Na koniec z okien najwyższego piętra po-
dziwiali Tamizę i jej drugi brzeg. Na pierwszym planie
woda oblewała niewielkie rafy żwiru i głazów tworzą-
cych jaz, a hen na horyzoncie ciągnął się pas soczystej
zieleni.
Nim się obejrzeli, wrócił do nich Matt.
- Jak się bawiliście?
- Było super! - zawołał Jacob. - Ta pani pozwoliła
mi przebierać się w różne stroje. Byłem czarno-
księżnikiem, a Sarah królewną!
74
S
R
- Wspaniale. A ty? Podobało ci się?
- Bardzo. Pierwszy raz jestem w takim studiu.
Najbardziej podobały mi się różne plany. Przypo-
mniało mi się, że część z nich znam z telewizji.
- Dawno nie widziałem cię tak zrelaksowanej. To
bardzo dobrze.
Słuszna uwaga. Dopiero ta wycieczka uświadomiła
jej, jak bardzo była zestresowana. Matt pomógł jej przy-
pomnieć sobie o świecie, o którym kompletnie zapo-
mniała.
- Poszukajmy miejsca na piknik - zaproponował.
- Jestem głodny jak wilk.
Ruszyli do parku, gdzie rozłożyli się nad stawem
w cieniu drzew, skąd mogli obserwować kaczki i ła-
będzie. Wszystkim dokuczał głód, więc gdy Matt rozło-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]