[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przepraszam, że tak pózno. - Janie wyjaśnia mu, co zaszło zeszłego wieczoru.
Przechodzi przez podwórka i wchodzi do jego domu.
- Hej - mówi, rozłączając się.
Cabel uśmiecha się i odkłada telefon.
- Jadłaś śniadanie?
- Tak.
- Chcesz się przejechać?
- Może do szpitala?
Cabel kiwa głową.
- Jasne.
- Nie żebym czuła się jakoś zobowiązana. Bo tak nic jest.
- No i dobrze.
Janie jest pogrążona w myślach. Duma o tym, co zeszłej nocy mówiła matka, chociaż
nie pamięta wszystkiego zbyt wyraznie.
- Myślę - zaczyna powoli - że on nie jest dobrym człowiekiem.
- Co?
- Takie mam przeczucie. Nieważne. Chodzmy już.
- Jesteś pewna, że chcesz tam jechać, jeśli facet jest złym człowiekiem?
- Tak, to znaczy, chcę się dowiedzieć. Po prostu muszę wiedzieć, czy jest zły.
Cabel wzrusza lekko ramionami, ale doskonale rozumie. Jadą.
Godzina 9.39
W szpitalu Janie jak zwykle bardzo ostrożnie idzie przez korytarz, uważając na otwarte drzwi.
Zostaje wciągnięta w jakiś lekki sen, ale tylko na krótką chwilę, nie musi nawet zwalniać
kroku. Zatrzymują się pod drzwiami Henry'ego. Janie zaciska dłoń na klamce.
Trzaski i jaskrawe kolory. Janie prawie pada na kolana, ale tym razem jest
przygotowana. Posuwa się na oślep do łóżka. Cabel pomaga jej się położyć na
podłodze. Głowa drży od hałasu. Jest głośniej niż zwykle.
Janie czuje, że za chwilę eksplodują jej bębenki. Nagle hałas ustaje, a obraz
się zmienia.
Znowu widzi stojącą w ciemności postać. To ta sama kobieta. Janie jest tego
pewna, ale nie widzi żadnych znaków szczególnych. A potem dostrzega mężczyznę.
To oczywiście Henry. To jego sen. Jest w cieniu, siedzi na krześle i patrzy na
kobietę. Nagle odwraca się i spogląda na Janie. Jego oczy robią się okrągłe. Siada
prosto na krześle. Pomóż mi!" - błaga.
Wtedy, jak w urwanym filmie, obraz znika i znowu słychać trzaski, głośniejsze
niż wcześniej, jakby ktoś krzyczał jej do ucha. Janie walczy, wali głową o podłogę.
Próbuje wydostać się ze snu, ale nie może się skupić. Ten dzwięk nie pozwala jej się
skoncentrować.
Rzuca się po podłodze. Próbuje.
Domyśla się, że Cabel jest gdzieś przy niej, trzyma ją w ramionach, ale nic nie
czuje.
Jaskrawe kolory wdzierają się pod jej powieki, w jej umysł, ciało. Trzaski są jak
małe igiełki, które kłują każdy milimetr jej skóry.
Jest w pułapce.
Uwięziona w koszmarze człowieka, który nie może j się obudzić.
Janie znowu walczy, czuje, że zaczyna się dusić. Wie, że jeśli się nie
wydostanie, umrze. Cabe! - krzyczy w myślach. Zabierz mnie stąd!
Ale on jej nie słyszy.
Zbiera w sobie resztki sił i próbuje się wydostać, Wydaje z siebie jęk, który
boleśnie przeszywa całe jej ciało. Kiedy koszmar znowu przybiera postać kobiety,
Janie ledwo udaje się wyrwać z jego pęt.
Z trudem łapie powietrze.
- Janie? - Cabel odzywa się łagodnym, ale niecierpliwym głosem.
Dotyka jej skóry, od czoła po policzki. Chwyta ją za ramiona i zanosi na krzesło.
- Wszystko w porządku?
Janie nie jest w stanie mówić. Nic nie widzi. Jej ciało jest odrętwiałe. Może jedynie
kiwać głową.
Po chwili, w drugiej części pokoju słyszą jakiś dzwięk.
To na pewno nie Henry.
Janie słyszy, jak Cabel przeklina pod nosem.
- Dzień dobry - mówi mężczyzna. - Nazywam się doktor Ming.
Janie prostuje się na krześle, na tyle, na ile może. Ma nadzieję, że Cabel stoi przed nią.
- Cześć - odpowiada Cabe. - My... Ja... Jak on się dzisiaj czuje? Dopiero co
przyszliśmy.
Doktor Ming nie odpowiada od razu, a Janie czuje, że zaczyna się pocić. Boże, on się
na mnie gapi, myśli.
- Czy wy?
- Jesteśmy jego dziećmi.
- A ta młoda dama dobrze się czuje?
- Jasne. To jest... - Cabel wzdycha i głos mu się urywa. - To jest dla nas naprawdę
ciężki okres.
Janie wie, że kręci, by dać jej trochę czasu.
- Oczywiście - mówi doktor. - Cóż.
Janie powoli odzyskuje wzrok i spostrzega, że doktor Ming patrzy na kartę.
- To się może stać w każdej chwili, ale równie dobrze może jeszcze trochę potrwać.
Trudno powiedzieć.
Janie chrząka i przechyla się na krześle, żeby zobaczyć coś więcej.
- Czy jego mózg umarł?
- Hm? Nie, obserwujemy jeszcze jakąś aktywność.
- Co mu dokładnie jest?
- Tak naprawdę nie wiemy. To mógł być guz, może seria udarów. Ale bez operacji,
nigdy się tego nie dowiemy. A ojciec wyraznie zaznaczył, że nie życzy sobie żadnych akcji
ratowniczych. A najbliższa krewna, zapewne wasza matka, nie podpisała zgody na operację. -
Mówi to tak litościwym tonem, że Janie od razu zaczyna go nienawidzić.
- Jest ubezpieczony? - przerywa mu Janie.
Doktor sprawdza coś w papierach.
- Najwyrazniej nie.
- A jakie są szanse, że operacja mu pomoże? Będzie normalnie funkcjonować?
Doktor Ming zerka na Henry'ego, jakby chciał ocenić jego szanse.
- Nie wiem. Na pewno nie będzie już sam mieszkać. O ile w ogóle przeżyje operację. -
Znowu zerka na kartę.
Janie powoli kiwa głową. To dlatego. Dlatego tu leży. I jeszcze te papiery. Dlatego nic
nie robią. Próbuje zachować spokój, ale w jej głosie słychać zdenerwowanie.
- To ile kosztuje oczekiwanie na śmierć?
Doktor kręci głową.
- Nie wiem, to już pytanie do działu księgowego - Zerka na zegarek. Odkłada kartę. -
Dobrze, to już wszystko.
Szybko wychodzi z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Po jego wyjściu Janie patrzy na Cabela gniewnym wzrokiem.
- Nigdy więcej nie pozwól, by do tego doszło! Nie widziałeś, że wpadłam w pułapkę?
Nie mogłam się wydostać. Myślałam, że umrę.
Cabel otwiera usta. Jest zaskoczony i urażony.
- Widziałem, że walczysz, ale nie byłem pewien, czy nie będziesz na mnie wściekła,
jeśli ci przerwę. Poza tym co niby miałem zrobić? Ciągnąć cię po korytarzu? Jesteśmy w
pieprzonym szpitalu, Hannagan. Gdyby ktoś zobaczył cię w takim stanie, w pięć sekund zna-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]