[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słyszała, wiedziała jedynie od ludzi, że Knut Rudningen to tęgi grajek.
Knut położył drzazgi i niewielkie szczapy na palenisku i sięgnął po zapałki.
Chciał jak najszybciej nagrzać wnętrze, a potem tulić Emilie, może nawet
rozdziać się nieco... najpierw jednak zamierzał zagrać jej na skrzypkach.
Uśmiech błądził na jego wargach. Już miał potrzeć zapałkę, kiedy nagle
zesztywniał i spojrzał w górę komina, zmarszczył czoło i zmrużył oczy. Coś
wzbudziło jego niepokój. Tylko co? Wszystko leżało na swoim miejscu, nikt
nie majstrował przy zamku. Chatka stała pusta od jego ostatniej wizyty. A
jednak...
Uczucie nieokreślonego lęku nie opuściło go. Postanowił rozpalić ogień i
rozejrzeć się po okolicy. Potarł zapałkę i przyłożył ją do szczap. Dym popłynął
do wnętrza chatki, po czym znalazł właściwą drogę w głąb komina. Pojawiły
się pierwsze nieśmiałe płomyki, a kiedy Knut dołożył suchych drew, ogień
strzelił w górę.
Kiedy wyprostował się, by pójść po Emilie, rozległ się straszliwy huk i
oślepiający błysk wypełnił chatkę. Szyby w oknie eksplodowały, podmuch
powietrza szarpnął ciałem Knuta jak szmacianą lalką.
- Knut! - Emilie podniosła się z ziemi i z przerażeniem dostrzegła, że domek
zajął się ogniem. Komin i część dachu zniknęły, płomienie lizały skrawek
nieba. - Knut! Gdzie jesteś?
Rzuciła się do środka poprzez kłęby dymu. Knut leżał na podłodze
przygnieciony belką. Wewnętrzna ściana stała w ogniu.
- Panie Boże, pomóż nam! - Emilie bez zastanowienia naparła na belkę i
zdołała odsunąć ją na bok. Potem złapała za skraj kaftana Knuta i zaczęła
ciągnąć. Mężczyzna był ciężki. Dziewczyna zagryzła wargi do krwi,
przechyliła się w tył i szarpnęła. Musi wydostać go z płomieni!
Krew pulsowała jej w skroniach, dym dławił w gardle, ale się nie poddała.
Centymetr po centymetrze przesuwała ciało Knuta w kierunku drzwi i sama nie
wiedząc jak, wyciągnęła je na śnieg.
- Knut, obudz się! Zamarzniesz na śmierć. - Była mokra od potu i
sparaliżowana strachem. Co ma teraz począć? Jeśli zostawi Knuta na mrozie,
chłopak umrze na jej oczach.
- Knut! Słyszysz mnie?
Emilie spojrzała z rozpaczą na dach chatki. Czy płomienie mogą ich
dosięgnąć? Na szczęście ostre mrozne powietrze stłumiło pożar i języki ognia
przygasły. Jakże jednak zdoła zaciągnąć Knuta z powrotem do środka?
Drżącymi dłońmi wyciągnęła nóż z pochwy, którą Knut nosił u pasa i
pobiegła do najbliższego świerka. Naścinała gałęzi i pociągnęła je za sobą, po
czym odgarnęła śnieg i wymościła gałęziami miejsce wokół ciała
narzeczonego. Mróz szczypał ją w policzki, zamieniał w lód strużki łez. Emilie
tylko jedną myśl miała w głowie: nie może dopuścić, by Knut zginął z zimna.
Raz po raz biegła na skraj lasu, by naciąć nowych gałęzi, gołymi rękoma
przebijała się przez twardą skorupę śniegu i warstwa po warstwie wsuwała
zielone igliwie pod nieruchome ciało Knuta. Kiedy siły ją opuściły, podniosła
się i powlokła do chatki.
Z drżeniem przekroczyła próg, niewiele widziała przez zapłakane oczy.
Zciana szczytowa, z której wznosił się komin, wciąż płonęła, ale ogień słabł.
Emilie nabrała tchu, zgrabnie przeskoczyła kłodę drewna i chwyciła kilka
skór i koców. Jeden z nich wciąż się jeszcze tlił, ale dziewczyna nie zważała na
to. Wybiegła z domku, gubiąc po drodze jedną skórę.
- Słyszysz mnie, Knut? - spytała, upychając skóry między ciałem chłopaka a
warstwą gałązek. Przychodziło jej to z dużym trudem, najpierw osłoniła
ramiona Knuta, po czym położyła się płasko na śniegu, wsunęła ręce pod jego
plecy, ugniotła gałęzie i wsunęła na nie kilka koców. Oddychała ciężko,
szumiało jej w głowie, a szok wywołany eksplozją przytępił zmysły.
Ostatkiem sił przykryła Knuta kocami i osunęła się, osłoniła go częściowo
własnym ciałem. Nie zemdlała, mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. Musi
chwilkę odpocząć.
Rżenie konia. Emilie poczuła jakieś drżenie pod sobą. Jej twarz płonęła,
dopiero po chwili zorientowała się, że to mróz szczypie ją w policzki. Znów
usłyszała rżenie i wolno wróciła do przytomności.
Nie czuła ani nóg, ani rąk, tylko ona sama poruszyła się wbrew swej woli.
Potrzebowała dłuższej chwili, by przypomnieć sobie, co się stało. Leżała na
ciele narzeczonego. Knut poruszył się, wciąż tliło się w nim życie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl