[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razem, kiedy się kochaliśmy.
Nie cofnął dłoni, ale w jego głosie pojawił się ton niepewności i
za\enowania.
- Obszedłem się z tobą tak brutalnie& Nie mam \adnego wytłumaczenia, z
wyjątkiem tego, \e potrzebowałem cię tak mocno. Po raz pierwszy w \yciu
straciłem kontrolę nad swoim zachowaniem.
- Zrozumiałam - popatrzyła na niego z oddaniem i miłością.
- Przecie\ cię wykorzystałem!
Karla ironicznie wygięła brwi.
- Z twoim przyzwoleniem? - uśmiechnął się niepewnie.
- Oczywiście.
Oczy Jareda zabłysły w sposób, który tak bardzo ekscytował Karlę.
Delikatnie wziął ją w objęcia.
- Wcią\ mnie pragniesz? - szepnął.
- Nie.
Napór ciała Cradowga nie zel\ał, dopóki nie poło\yła się na ziemi.
- Nie? - mruknął wzburzony. - Do diabła! Jak mo\esz mówić w taki sposób
po tym, jak się rankiem kochaliśmy? Karlo, odpowiedz, do cholery!
Nieznacznie skinęła głową.
- Pragniesz mnie?
- Kocham cię.
- Ja tak\e cię kocham. A teraz powiedz, czy mnie pragniesz?
Kobieta uśmiechnęła się pogodnie.
- Pragnienie i miłość to dwie całkiem ró\ne rzeczy - wyjaśniła.
Zmiech Jareda wzbił się pod korony drzew.
- Chyba masz rację. Zdaje się, \e do tej pory tylko po\ądałem. Po\ądanie nie
jest złe - zauwa\ył, całując ją gorąco. - Ale miłość jest znacznie lepsza.
- Wiem - poparła go Karla.
I w promieniach zachodzącego słońca przystąpili do udowadniania swoich
twierdzeń.
A jako posag Karla wniosła do mał\eństwa portret dziadka Jareda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]