[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po wuju. Kiedy głosujemy w izbie, zawsze można na nie
go liczyć, że poprze słuszną sprawę.
Cam z irytacją wzruszył ramionami.
- Prawdziwy święty. Ale jeśli interesuje cię moje zda-
52
nie, nie jest odpowiedni dla Giny. WyglÄ…da, jakby kij po
łknął. Ona w ciągu miesiąca owinie go wokół palca.
- Co ty mówisz, do licha?
- Biedak jeszcze pożałuje - stwierdził diuk, opadając na
wygodny fotel.
- Mogę zapalić? - zapytał Stephen, wyciągając fajkę.
- Jasne. - Cam zaczął bębnić palcami po blacie stolika. -
Każdy widzi, że gość został upolowany. Pewnie poprosił ją
o rękę pod wpływem impulsu. Zakochał się w jej urodzie.
Boże, kto by pomyślał, że mała Gina wyrośnie na taką pięk
ność! Niestety nasz markiz nie zastanowił się, jak zachowa
się przy śniadaniu.
Stephen ubił tytoń w fajce.
- Na pewno będzie miła - powiedział.
- O wiele za żywa.
- Co do Bonningtona również się nie zgadzam - ciągnął
kuzyn. - Z tego, co wiem, on szaleje z miłości do twojej
żony i uważa się za szczęściarza.
- Dopiero zaczyna sobie uświadamiać, co naprawdę ma -
stwierdził Cam. - Do diabła! Czy nie mówiłem ci, żebyś nie
palił?
- Nie prosiłem o pozwolenie. Tylko zapytałem, czy
miałbyś coś przeciwko temu.
- Mam. NienawidzÄ™, jak ktoÅ› dmucha mi cholernym
dymem w twarz.
- Co wprawiło cię w taki paskudny nastrój?
- Paskudny nastrój? Przecież jestem wesoły. To praw
dziwy ja, kuzynie. Zapomniałeś.
- Niczego nie zapomniałem. Tłukłem cię raz na ty
dzień, zanim skończyłeś sześć lat.
- A ja pamiętam, że sprałem cię na dwunaste urodziny.
Stephen się uśmiechnął.
- A pamiętasz konsekwencje? Boże, myślałem, że twój
ojciec nigdy nie wypuści nas z kaplicy.
53
Oczy Girtona pociemniały.
- Był z niego kawał drania. Spędziliśmy tam cały dzień,
prawda?
-I pół nocy. Po ciemku, w chłodzie. Pamiętam rów
nież, że byłem koszmarnie głodny.
- A ja przerażony. Ojciec powiedział, że kiedy będę nie
grzeczny, mama przyjdzie mnie straszyć. Pózniej przez
całe lata bałem się ciemnych miejsc.
Stephen odłożył fajkę i zmierzył kuzyna wzrokiem.
- To niepojęte. Naprawdę straszył cię duchem twojej
matki?
- Niestety. Całe lata dręczył mnie lęk, że mama wysko
czy nagle z szafy odziana w białe prześcieradło. - Cam
wziął kieliszek brandy z tacy podsuniętej przez lokaja.
- Nie wiedziałem. Pamiętam, jak się wygłupiałeś i żar
towałeś, żebym tylko przestał płakać. Potwornie się wsty
dziłem, bo ty nie uroniłeś ani jednej łzy, choć byłeś pięć
lat młodszy ode mnie.
- Przyjechałeś wtedy na całe lato, prawda?
Stephen kiwnął głową.
- Moi rodzice wybrali siÄ™ na kontynent.
- Do dziś nie lubię ciemności. I nadal sypię żartami, że
by dodać sobie otuchy.
Stephen zaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ aromatycznym dymem. W jego
oczach malowały się dobroć i współczucie.
Cam uciekł spojrzeniem. Nienawidził litości, ale jesz
cze bardziej udawania. W życiu, które sobie wybrał, nie
było miejsca na kłamstwa, specjalność jego ojca.
- Ona cię nie obwinia, że nie wróciłeś - odezwał się Ste
phen po dłuższej chwili.
- Kto? Gina? Dlaczego miałaby mnie obwiniać?
- Bo jesteś jej mężem, ośle. Bo miałeś... masz wobec niej
obowiązki, a zaniedbywałeś je przez lata.
- O czym ty mówisz? Nigdy nie wziąłem pensa z ro-
54
dzinnego majątku, przecież wiesz. W gniewie przysiągłem
ojcu, że tego nie zrobię, i dotrzymałem słowa. - W spoj
rzeniu Girtona pojawił się złośliwy błysk. - %7łyłem z różo
wych posągów pulchnych kobiet, jak raczyłeś je określić.
Stephen westchnÄ…Å‚.
- Ona jest twoją żoną, Cam. Ożeniłeś się z nią, kiedy
miała jedenaście lat, i zniknąłeś na następnych dwanaście.
Myślisz, że jesteś w porządku, bo nie korzystasz z pienię
dzy Girtonów?
Cam uśmiechnął się spokojnie.
- Mniej więcej. Możesz próbować, ale nigdy nie narzu
cisz mi angielskiego poczucia odpowiedzialności, z któ
rym chyba się urodziłeś. Mnie interesuje jedynie to, skąd
będzie pochodził mój następny kawałek marmuru. Gina
i ja zawsze wiedzieliśmy, że nie jesteśmy prawdziwym
małżeństwem, więc po co miałem wracać? Teraz mogę
z czystym sumieniem oddać ją markizowi.
Stephen prychnÄ…Å‚.
- Myślisz, że znowu z nim tańczy? - zapytał Cam.
- A co ciÄ™ to obchodzi? Pewnie rzuci jÄ… zaraz po tym, jak
unieważnicie małżeństwo. Gina będzie musiała wyjechać
gdzieś daleko na północ i zamieszkać w wiejskim domu.
Girton wstał tak raptownie, że potrącił stolik i rozlał
brandy na jego wypolerowanÄ… powierzchniÄ™.
- Gdy przestaniesz moralizować, żeby zaczerpnąć odde
chu, daj mi znać, dobrze? Na razie mam dość tych nudziarstw.
Wymaszerował z pokoju, ale dręczyło go sumienie. Nie
powinien warczeć na Stephena, ale zbyt często wysłuchi
wał kazań od swojego ojca... wzoru moralności. Z pogar
dą skrzywił usta. W imię odpowiedzialności stary diuk za
mykał go w ciemnych schowkach, straszył duchem mat
ki i zmusił do ożenku z dziewczyną, którą on do dnia ślu
bu uważał za Swoją najbliższą kuzynkę.
Lady Girton wirująca po sali balowej przyciągała wzrok.
55
Nie tańczyła z markizem, tylko z przysadzistym mężczyzną
w średnim wieku. Cam oparł się o ścianę i zaczął ją obser
wować. Właściwie nie była piękna ta jego żona. W każdym
razie nie tak piękna jak Marissa. Greczynka miała rysy
i kształty bogini. Natomiast Gina... śliczne usta. Palce go za-
świerzbiły, żeby je wyrzezbić, choć oddanie ich słodyczy
w marmurze stanowiłoby ogromne wyzwanie.
Marissa wykuta w kamieniu była ucieleśnieniem mę-
skich fantazji: łagodna, zmysłowa, cudownie rozmarzona,
milcząca. Gina przywodziła na myśl ożywiony płomień.
Po kim, u licha, odziedziczyła te migdałowe oczy? Wyzie
rał z nich nieposkromiony temperament. Jego oddanie
w rzezbie wydawało się niemożliwe.
Taniec się skończył, więc Cam ruszył wolno przez sa
lę. Gdy podszedł do żony, a ona odwróciła się i uśmiech
nęła, zaparło mu dech.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]